Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2017, 22:55   #5
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
Nathan puścił Oktawiana dłuższej chwili, a na jego twarzy odmalowało się leniwe okrucieństwo. Chłopiec charczał, próbując złapać oddech. Oczy mu łzawiły, twarz poczerwieniała, wyglądał tak żałośnie, że jego próby zachowania godności spełzły na niczym. Gdy próbował przybrać swój zwyczajny półuśmieszek, zadrżały mu wargi.

-Nie usłyszałem, jak przeprosiłeś Joe'ego - powiedział groźnie Nathan.

-Przepraszam, Joe, nie chciałem - powiedział szybko Oktawian.

-Nic się nie stało - powiedział łaskawie sześciolatek. - Po prostu jesteś człowiekiem.

Wymiganie się od nurkowania okazało się ponad możliwości Sebastiana. Podnieceni, podekscytowani chłopcy zareagowali śmiechem i drwinami, a Nathan wyglądał, jakby miał ochotę zedrzeć z niego ubranie i kopniakiem wrzucić do wody.

-Nie pieniaj - syknął Sebastianowi prosto w ucho. Chłopiec zauważył, że od pewnego czasu zupełnie nie mrugał.

Sebastian, test Charyzmy - test niezdany, 1 punkt na torze stresu społecznego

Kostnica
Kostnica



Złapali się mokrych desek pomostu, szorstkich i kaleczących palce jak papier ścierny. Na sygnał obaj z Jimmym się zanurzyli. Woda była bardzo dziwna. Oczy szczypały ich od razu. Coś oleistego zatkało im od razu uszy. Chociaż przy pomoście brakowało im do gruntu raptem kilkudziesięciu centymetrów, patrząc w dół nie widzieli ciemnego dnia. Nawet refleksy jasnego dnia słabo przebijały się przez jednostajną, szarą masę wody, bardziej przypominającą galaretę niż ciecz.

Ich płuca płonęły. Ból, jaki odczuwali obaj zupełnie ich zaskoczył. To przecież nie był pierwszy raz, jak robili sobie tego typu zabawy. Co się zmieniło? Nie dochodziły do nich żadne dźwięki z powierzchni. Znaleźli się w zupełnie martwej ciszy. Obaj wiedzieli, że nie pobiją rekordu Johnny'ego i Janusza. Ale żeby te chociaż pięć minut...

Sebastian, test Witalności - test niezdany, 1 punkt na torze stresu fizycznego
Jimmy, test Witalności - test niezdany, 1 punkt na torze stresu fizycznego



I wtedy coś otarło się o Jimmy'ego, sprawiając, że czarny chłopak podskoczył gwałtownie. Coś bladego, niczym ręka topielca, wyrwało z jego gardła okrzyk, co sprawiło, że opił się wody. Wynurzył się i zaczął koszmarnie kaszleć. Nie pomogło mu to, że towarzyszyły jego atakowi drwiny i śmiechy z przegranej.

Jimmy, test Siły Woli, test nieudany, 1 punkt na torze stresu mentalnego.
Jimmy, konsekwencja przegrania zawodów, 1 punkt na torze stresu społecznego.



Z kolei Sebastian poczuł, że jego ręce nie dotykały już pomostu. Wybałuszył oczy widząc, że dotyka kamienia, szorstkiego, zarośniętego od porostów ciosanego w prostopadłościenne bryły z jakich stawiano dawno zapomniane miasta. Woda, chociaż ciemna, przestała być przeszkodą. Od razu dostrzegł w dali stożkowate gmachy zrujnowanej świątyni. Była piramidą, takie jak w atlasie geograficznym zaznaczono na terenie Ameryki Łacińskiej. Stała na uboczu. Czuł bijącą od niej grozę. Wszystkie stworzenia wodne od których roiło się wokół, unikały jej.

Gdy patrzył dalej, za piramidę, dostrzegł upiorne, zielonkawe światło, bijące od wielkiego, cyklopowego miasta położonego dalej. Nad ulicami, wybrukowanymi w dawnych czasach, sunęły dziwne przygarbione postacie, wyglądające jak karykatury człowieka połączone z rybami i żabami. Nie miał żadnej wątpliwości, że te stworzenia go widziały. Spoglądały na niego wyłupiastymi oczami, a jedno z nich nawet pomachało w jego kierunku, otwierając paszczę pełną ostrych jak u szczupaka zębów. Sebastian dostrzegł wówczas, że jego ręce, którymi kurczowo trzymał się omszałego kamienia, mają między palcami błony. Przerażony, rozprostował ręce.

Wtedy oderwał się od pomostu i poczuł, że opada na dno stawu. Wynurzył się szybko. Zobaczył Jimmy'ego z ponurą twarzą, wycierającego się o wyniesiony z łazienki ręcznik. A zatem udało się. Zwyciężył.

-Pięć minut i osiemnaście sekund - ogłosił Oktawian nieco piskliwie.

Sebastian, test Siły Woli - test zdany, 2 punkty na torze stresu mentalnego.



***

Biorąc książkę z biblioteki od panny Kovalsky, Siren zastanawiała się, czy jutro na obiad planują podać im ryby. Dziewczynka znajdowała się piętro nad kuchnią i dokładnie czuła ten zapach, kojarzący jej się z dalekim rodzinnym domem w Innsmouth. Ryby serwowano w piątek, dzisiaj była sobota. W niedzielę przeważnie dawali coś, co stanowiło miłą odmianę od monotonnej kuchni.

Pokój pielęgniarek dzieci nazywały Słonecznikową Komnatą. Za czasów Preiswerków stanowiła jeden z pomniejszych pokojów gościnnych, urządzona została w stylu bardzo prowincjonalnym, z żółtymi, teraz prawię białymi tapicerkami i zasłonami z wyhaftowanymi słonecznikami. Na ścianach, za szkłem, stały suszone kwiaty oraz obraz, przedstawiający pole słoneczników i tańczącą na polu młodą dziewczynę w słomkowym kapeluszu. Był to bardzo ciepły pokój, choć lata nieużywania wywarły na nim piętno przemijalności.

Siostra Scarlett w pokoju pielęgniarek rozmawiała z dyrektorem Rawlinsonem. Z jego patriarchalną brodą, doktor wyglądał na dużo starszego. Zmierzył stojącą w progu dziewczynkę zimnym spojrzeniem. Podszedł i podniósł swoim suchym jak pergamin palcem jej brodę, zmuszając, by spojrzała mu w oczy. Gdy skrzywił się z niesmakiem i niechęcią, poczuła to prawię tak, jakby uderzył ją w twarz.

-Ona też ma oczy Marshów - właściwie wycedził do siostry Scarlett i wyszedł z pokoju.

Siostra Scarlett uśmiechnęła się blado do Siren, starając się zatrzeć wrażenie.

-Chodź, kochanie - odezwała się. -Michael na ciebie czeka.

Szła jednak trochę dalej od Siren niż zwykle, a w jej ruchach czuło się rezerwę i dystans. I strach.

Bardzo dużo strachu.

Michael leżał na swoim łóżku. Gdzie indziej miał leżeć? Na widok Siren i siostry Scarlett wyraźnie się ożywił. Na jego twarzy wykwitł uprzejmy, ciepły uśmiech. Był bardzo ładnym chłopcem, najładniejszym ze wszystkich w sierocińcu.

-Dzień dobry, siostro Scarlett - powiedział, skłaniając głowę.-Dzień dobry, Siren.

Pielęgniarka, najwyraźniej rada odsunąć się od dziewczynki, poprawiła chłopcu poduszki, tak, że mógł normalnie usiąść.

-Jak twoje lekcje, młodzieńcze? - zapytała. - Pastor chwalił cię przy całej obsłudze, więc chyba całkiem nieźle poradziłeś sobie z pracą semestralną.

Siren wiedziała, że siostra Scarlett kłamie. Pastor nikogo nigdy by nie pochwalił, podobnie jak większość innych pracowników sierocińca. Co jakiś czas jednak pielęgniarka takim kłamstwem chciała poprawić humor któregoś z dzieciaków. Udało jej się i tym razem - Michael uśmiechnął się, a miał bardzo ładny uśmiech.

-Pastor powiedział, że w sumie mógłbym jutro wziąć udział w nabożeństwie - odezwał się, jak zwykle nieśmiało. -Tylko ktoś musiałby mi pomóc zejść i wejść.

Nabożeństwa były albo nudne, albo straszne, ale zamkniętemu chłopcu właściwie każde wyjście z pokoju jawiło się jako atrakcja.

-Tak powiedział? - zdziwiła się pielęgniarka. - Ale właściwie jutro to nikogo nie będzie z wychowawców... Nie wiem, kto miałby ci pomóc, kochanie.

Uśmiech spełzł z twarzy Michaela.

-Zresztą, nieważne - westchnął, patrząc w kierunku okna, skąd dobiegały krzyki trenujących sport dziewczyn.

Siostra Scarlett dyskretnie wyszła, zostawiając Siren i Michaela samych.
 
Cooperator jest offline