Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2017, 12:35   #1
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
[Warhammer] Czarna Rozpacz

Grupa osób, które łączy ze sobą tylko to, że znajdują się w Esspiswaldzie i mają w sobie to coś - awanturniczą żyłkę, zostaje wynajęta przez przybysza z Pfeildorfu, Aldebrandta Mossbauera, wysłannika Świątyni Vereny, aby odszukać zaginionego przed laty nulneńskiego profesora Friedermanna Liessinga. Awanturnicy zasięgają języka w pobliskim sigmaryckim klasztorze, w zamian są proszeni przez archiwistę brata Emila o raport w drodze powrotnej z przeklętego lasu. Bohaterowie trafiają do opuszczonej i zrujnowanej osady Dergenhof, gdzie są świadkami nocnego przedstawienia duchów. Przed ich oczami rozgrywa się scena mordu dokonanego przez sigmaryckich łowców czarownic na bliżej nieznanych mnichach. Eksploracja ruin pozwala odkryć zniszczoną świątynię Sigmara, gdzie spoczywa ciało jakiegoś mężczyzny. Okazuje się on być jednym z członków ekspedycji profesora, a znalezione przy nim wskazówki pozwalają odkryć dalszą drogę Liessinga. W czasie oglądania ruin śmiałkowie trafiają też na wzmiankę o Ósmym Teogoniście. Droga przez wzgórza, kręta i wyczerpująca doprowadza członków grupy w okolice wspomnianego przez Liessinga kręgu. Tam staczają oni potyczkę z goblinami, zamieszkującymi wzgórza. Wychodzą z niej zwycięsko, ubijając kilka zielonych kreatur i podążają do kręgu. Będąc już na miejscu stają oko w oko z przerażającym czarnym jeźdźcem o dyniowej głowie. Wywiązuje się walka, w wyniku której upiór zostaje pokonany. Śmiałkowie uchodzą w kierunku pobliskiej rzeczki i z jej biegiem w stronę Drwalskiego Traktu. Dyniogłowy odżywa podejmując pościg. Podczas ucieczki dochodzi jeszcze do dwóch starć z upiorem z przeszłości. W końcu jednak awanturnikom udaje się dotrzeć w bezpieczne miejsce, gdy wkraczają na Drwalski Trakt. I tu zaczyna się kolejna przygoda...


Wstał świt. Nad Drwalskim Traktem zaświeciło blade, przesłonięte zalegającymi nad lasem mgłami słońce. W jego świetle bohaterowie idący w stronę Eppiswaldu ujrzeli zabudowania jakiejś wsi. Dla znajdujących się w grupie, mieszkańców Enklawy było wiadomym, że to Todtmoos. Wokół zabudowań już kręcili się ludzie, którzy przystawali i z rozdziawionymi gębami gapili się na wędrujących środkiem wsi awanturników. Najwidoczniej wieści o wyprawie do przeklętych głębi Eppiswaldzkiego Lasu dotarły i tutaj. Nikt nie spodziewał się zobaczyć członków ekspedycji całych. Co poniektórzy wieśniacy cicho wzywali bogów i kreślili w powietrzu znaki odpędzające złe moce. Ktoś z wrzaskiem uciekł do domu, trzaskając drzwiami. Komuś innemu z przerażenia wypadły z ręki widły, których kolce wbiły się zaledwie cale od nogi. Tylko jedna osoba zdawała się niezbyt zaskoczona i żwawym krokiem ruszyła ku grupie.

- Ech, ciężkie czasy - mruknęła stara, pomarszczona babina, której plecy pod ciężarem lat ugieły się jak brzoza na wietrze. Szła drobnymi kroczkami, podpierając się sękatym kosturem. Spod kwiecistej chustki wyglądały małe, błyszczące oczy, wystawał olbrzymi kinol, zakończony brodawką, a poniżej prezentowały się blade, otoczone siecią zmarszczek, bezzębne usta. - Chodźcie, chodźcie, robaczki. Pozwólcie, niech Babcia Agatha was obejrzy.

- No nie bójcie się, kwiatuszki - powiedziała, gdy obeszła wszystkich dookoła. Złapała Moritza za rękę i pociągnęła za sobą. - Babcia Agatha opatrzy wasze rany. Chodźcie, no chodźcie na herbatkę.
 
xeper jest offline