Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2017, 08:28   #19
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Q76hbRLtEs8 [/MEDIA]

- Jeśli tylko monstrum nas… - Hrabia nie zdążył dokończyć zdania, bowiem, gdy tylko zaczął zdejmować płaszcz, bestia ruszyła gwałtownie naprzód.
Rita w tym czasie milczała, wpatrując się w maszkarę czającą się w ciemnościach. Strach zadomowił się w jej sercu, ale nie zawładnął jej ciałem. Mimo tego, zgodnie z poleceniami Zamoyskiego, powoli cofała się, ostrożnie stawiając stopy. Nie zamierzała jednak być całkowicie bierną w tej sytuacji, wszak nie byłaby wtedy sobą.
Wykorzystując fakt, że hrabia Maurycy stał przed nią i zasłaniał ją swoim ciałem, ostrożnie i jak najciszej, wyciągnęła z torebki swój rewolwer. Jego ciężar w dłoni dodał Ricie odwagi i rozwiał wszelki niepokój.
- W razie czego… - zdążyła tylko powiedzieć półszeptem, a bestia już biegła w kierunku hrabiego.
Stwór nie miał wielu metrów do pokonania. Jednak i tak, na tak krótkim odcinku, zdążył się całkiem nieźle rozpędzić. Gdy znalazł się niecałe dwa metry od Zamoyskiego, stwór spiął wszystkie mięśnie i wyskoczył w górę.
Rita, choć cała drżała z zimna i strachu, stanęła na wysokości zadania i chwyciła mocno broń, która złowróżbnie odbiła mdły blask księżyca i oddała strzał. Potężny huk odbił się od wysokich ścian domów i zadudnił wszystkim w uszach.
Jasny błysk wypełnił wąski zaułek i wszyscy przez krótkie uderzenie serca ujrzeli szeroko rozwarte szczęki stwora lecącego w kierunku hrabiego.
Zamoyski, wykorzystując na wpół zdjęty płaszcz, sparował atak bestii. Impet był jednak tak duży, że szlachcic obalił się na ziemię.
Stwór zaryczał niczym afrykański lew i stojąc tuż nad leżącym hrabią rozejrzał się wokół. Jego wzrok spoczął na Ricie, która nadal stała w rozkroku z dymiącym jeszcze rewolwerem.
Rita była w niemałej rozterce. Z jednej strony jakiś głos podpowiadał jej, by puściła się biegiem. Miała bowiem szansę uciec przed bestią. Z drugiej zaś strony przemawiała do niej jej wojownicza natura i upór. Czuła, że palce miała skostniałe od zimna, a z jej ust wydobył się obłoczek pary wodnej. Wlepiła spojrzenie w bestię i w jej szmaragdowych oczach dało się dostrzec determinację. Szybkim ruchem wycelowała prosto w paskudny łeb potwora i nacisnęła spust.
Tymczasem hrabia wykorzystując fakt, że bestia odwróciła wzrok uwolnił się ze zdjętego częściowo płaszcza i owinął nim lewe ramię, tak by w razie ponownego ataku móc je wykorzystać jako prowizoryczną tarczę. Jednocześnie wykorzystując mięśnie nóg starał się odczołgiwać jak najdalej od potwora.
Pocisk wystrzelił z kolejnym hukiem i trafił przeciwnika, pozbawiając go życia. Wszyscy czworo usłyszeli głośne skomlenie, co wskazywało na to, że ich wrogiem był zwykły pies - owczarek niemiecki.
Rita starała się nie patrzeć na martwe zwierzę, choć czuła, jak ściska ją w gardle. Pies przypominał jej ukochanego Kaspiana. Czy z nim też postąpiłaby podobnie, gdyby próbował się targnąć na jej życie? Ale przecież mogła przysiąc, że wcześniej pies wydawał się o wiele groźniejszym stworem rodem z niestworzonych mitów czy innych bajek, którymi straszono dzieci. Te czerwone ślepia, ten warkot. Czy to wszystko było wytworem wyobraźni pobudzonej przez całą tę sytuację z profesorem Smithem i jego tajemniczym listem? Rita Carter westchnęła głęboko, chowając dłonie w kieszenie płaszcza i spojrzała na hrabiego Zamoyskiego, wciąż próbując nie spoglądać na martwego psa.
- Wszystko w porządku, panie Zamoyski? - spytała, a głos odrobinę jej się zachwiał, więc odchrząknęła.
Po krótkiej wymianie zdań i upewnieniu się, że wszyscy są cali, cała czwórka udała się za hrabią do ich miejsca docelowego. Rita, tuż przed przekroczeniem progu domu pani Bumble, zatrzymała się na chwilę i odwróciła wzrok w stronę martwego psa. To był jedyny moment, w którym zdecydowała się na ten ruch. Poczuła ścisk w gardle, a zaciśnięte usta lekko jej zadrżały. Opamiętała się jednak szybko, westchnęła głęboko, po czym weszła do budynku. W środku jednak nie czekało na nią zbyt wiele dobrych niespodzianek. Poza widokiem dwójki przyjaznych twarzy, wszystko wydawało się ponure i odpychające. Rita niewiele pamiętała z tego, co wydarzyło się w mieszkaniu pani Bumble. Pamiętała widok poparzonego ciała profesora Smitha i swój szok. W momencie, kiedy tylko spostrzegła leżącego bez przytomności wujka Juliusa, cała adrenalina, spowodowana strzelaniną, zeszła z niej w mgnieniu oka, a jej ciało przeszył zimny i nieprzyjemny dreszcz. Wzdrygnęła się, nie mogąc odwrócić spojrzenia, jakby coś ją do tego zmuszało, torturując tym samym. W końcu jednak zakryła usta dłonią, a wtedy już łzy spływały po jej policzkach. Rzadko kiedy dawała się poznać z tej strony. Uchodziła za dziewczynę twardą, której nie wzruszały byle bzdety. To jednak było za wiele. Odwróciła się natychmiast na pięcie i wybiegła z pomieszczenia. Pamiętała, że próbowała wtedy złapać oddech, zanosząc się przy tym płaczem, a później na moment zrobiło jej się całkowicie czarno przed oczami. Osunęła się na podłogę, a potem ocknęła się z marazmu, w który wpadła, dopiero podczas drogi powrotnej. Ze zdziwieniem stwierdziła wtedy, że jej automobilem prowadzi George, a ona sama siedzi na miejscu pasażera, obok Pauline, która również nie wyglądała najlepiej.

George zawiózł ich do swojej willi, choć coś świtało w głowie Rity, że mieli być umówieni w domu Franza. Zdziwiło ją więc trochę zachowanie swojego kuzyna, który jakby próbował na siłę wszystkim pokazać swój majątek oraz dobroci, którymi może ich obdarować. Nie wiedziała do końca, co powinna w tym wypadku czuć do George’a - niechęć, bo nie lubiła wszelkich przejawów burżuazji czy może współczucie, że dla niego była to norma i nie znał innego życia.
Ostatecznie została z kuzynem sama, bo hrabia Maurycy i Pauline zaraz pożegnali się z nimi i udali się w sobie znanym kierunku. Rita już wtedy w pełni odzyskała siły i opamiętała się z szoku, jaki nią wstrząsnął na stancji pani Bumble. Pożegnała więc hrabiego i Pauline, życząc im udanej podróży, po czym skorzystała z gościnności swojego kuzyna.
Stanęła przed lustrem w bogato zdobionej ramie i spojrzała w swoje odbicie. Oczy nadal miała przekrwione, choć opuchlizna zeszła z policzków. Makijaż spływał jej po twarzy, upodabniając ją do straszliwej zjawy, niż do całkiem ładnej kobiety, którą była.
- Po prostu bogini - mruknęła do swojego odbicia, przyglądając się czarnym lokom w nieładzie.
Szybko odkręciła kurek z zimną wodą i doprowadziła się do normalnego stanu. Co prawda żałowała, że wszelkie prywatne rzeczy, a w tym kosmetyki, zostawiła w walizce w domu Franza, ale nic nie mogła już poradzić. Kiedy skończyła, wyglądała zupełnie inaczej, niż na co dzień. Zniknęła mocna kreska okalająca oczy, ciemny cień do powiek i tusz do rzęs. Jej ust nie uwydatniała bordowa szminka, a policzki były naturalnie blade. Włosy natomiast spięła niedbale z tyłu. Wyglądała młodziej, niż zwykle, do tego znacznie łagodniej. Zniknęła typowa dla niej drapieżność.
U George’a spędziła kilka godzin, racząc się dobrym whisky, papierosami i rozmową na temat profesora i całej tajemniczej sprawy z dziennikiem. Kiedy wybiła północ, Rita uparła się, że wróci sama do swojej posiadłości, nie chcąc dłużej nadużywać gościnności swojego kuzyna. Chciała też spędzić trochę czasu w samotności, w miejscu, które uważała za bezpieczne i swoje.

W Kensington Ritę przywitał Winston. Zapytany o to czy nigdy nie sypia, odparł jedynie, że na wojnie nauczył się być czujnym o każdej godzinie, a powrót panny Carter był na tyle istotny dla niego, by skorzystać z dawnych umiejętności. Rita na te słowa uśmiechnęła się blado i naprędce opowiedziała swojemu lokajowi, ale i przyjacielowi, o wszystkim, co się wydarzyło tego dnia. O pożarze (o którym już wiedział z porannej gazety), o tajemniczym liściku, który otrzymał Franz, a także o strzelaninie i poparzonym profesorze. Nie zataiła ani jednego faktu, chcąc się pozbyć całego brzemienia, które jej ciążyło i faktycznie poczuła się później lepiej. Winston wysłuchał jej cierpliwie, co jakiś czas jedynie potakując lub robiąc zdziwioną minę.
- Całe to zajście wydaje się bardzo podejrzane - powiedział w końcu, kiedy Rita skończyła swoją opowieść. - Wybaczy pani, panno Carter, ale trochę ciężko mi uwierzyć w te słowa o mrocznych kultystach i magicznych przedmiotach. Brzmi to jak treść kiepskiego dreszczowca.
- Też jestem takiego samego zdania. A przynajmniej po części. - Rita wzruszyła ramionami i westchnęła. - Ten Beddows, lokaj profesora, nie wydaje się człowiekiem o wybujałej fantazji, a jednak wierzył w słowa Smitha. Przynajmniej tak opowiadał George. On sam nie wydaje się też tak bardzo sceptycznie nastawiony. Coś tu jest nie tak. Żałuję, że nie zawiózł nas do domu Franza, mogłabym teraz przestudiować ten dziennik, o którym wspominał mój kuzyn.
Rita miała faktycznie trochę za złe kuzynowi swojej natarczywości. Przez to kompletnie nie miała pojęcia, co się znajdowało w tych notatkach, ani na czym powinna skupić swoje myśli. Zaczęła zastanawiać się czy nie próbować skontaktować się z Franzem, ale potem zdała sobie sprawę, że było już grubo po drugiej nad ranem. Odprawiła więc Winstona do łóżka i sama udała się do swojej sypialni, gdzie na łóżku leżał i cicho chrapał Kaspian, zwinięty w kulkę.
Rita nie spała zbyt dobrze, nękana koszmarami. Rankiem, po gwałtownym przebudzeniu, była zlana zimnym potem, ale kompletnie nie pamiętała, co ją tak męczyło w sennych majakach. Narzuciła więc niedbale satynowy szlafrok i ruszyła szybkim krokiem do salonu, w którym znajdował się telefon. Nie dbała o wczesną godzinę, liczyła natomiast, że zastanie swojego przyjaciela w domu.
Z krótkiej rozmowy telefonicznej z Franzem dowiedziała się, że planują z Eleonor małe śledztwo. Poprosiła więc, by po spotkaniu z inspektorem Franz jak najprędzej skontaktował się z nią i dał znać, gdzie dalej się udają, by mogła się z nimi tam spotkać. Mężczyzna poinformował ją, że chcą poznać adres antykwariatu, który prowadził zamordowany turek, więc pozostało jej jedynie czekać na telefon z dalszymi informacjami. Nie zamierzała jednak spędzić tego czasu bezczynnie. Wyciągnęła więc jeszcze naprędce informacje o tym, co znajdowało się w notatkach sporządzonych przez Beddowsa i pośpiesznie zapisała na kartce Sedefkar Simulacrum. Podziękowała więc Franzowi za przekazane informacje i upewniła się, że pamięta o tym, by niezwłocznie do niej zadzwonić po wizycie u inspektora. W tym czasie postanowiła przeszukać całą bibliotekę swojego ojca w poszukiwaniu jakichś informacji na temat tajemniczego Sedefkar Simulacrum. Nie miała wielkich nadziei, jednak nie chciała czekać bezczynnie, a w końcu jej ojciec wiele podróżował za dawnych lat z profesorem, więc istniała szansa na odkrycie czegoś.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 31-01-2017 o 10:31.
Pan Elf jest offline