Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2017, 05:36   #20
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Gdy Pauline weszła do pomieszczenia, w którym był profesor, nie od razu pojęła, jak wygląda. Dopiero po chwili do jej świadomości dotarło to, co widzi. Zakręciło się jej w głowie, patrząc na ukochaną twarz pokrytą bliznami od ognia. Kucnęła w kącie pomieszczenia, przeczesując nerwowo dłońmi włosy i oddychając głęboko. Po jej policzkach płynęły strumienie słonych łez, które wsiąkały w podłogę. Wkrótce też zaczęła szlochać i kiwać się w przód i w tył, starając się pogodzić z bolesną prawdą. Nie patrzyła na Smitha, bała się tego, co wtedy będzie mogła zrobić. Zbierało jej się na wymioty. Jedną dłoń przycisnęła do ust, by stłumić odgłos łkania. Bała się, że za chwilę zemdleje.

- Mamy niewiele czasu - rzekł Beddows, gdy Rita i Pauline opanowały w końcu emocje, jakie nimi wstrząsnęły. Widok okaleczonej twarzy ukochanego profesora, stanowił dla nich potężny szok.
- Będę musiał przenieść profesora jeszcze dzisiaj w nocy. Lepiej, żebyście zaczęli opuszczać powoli to miejsce. Niech zostanie tylko dwójka, która wyjaśni policji zamieszanie ze strzelaniną. Panią Bumble ja się zajmę. To poczciwa i dobra kobieta, ale lubi gin i za odpowiednią zapłatą potwierdzi wszystko, co jej powiem. Jeśli mogę wam jeszcze jakoś pomóc… Wszystko, co wiedział profesor jest w dzienniku. - dodał na koniec.
Rita siedziała wtedy w fotelu, lekko przygarbiona, od czasu do czasu pociągając cicho nosem. W ogóle nie przypominała tej młodej damy, pełnej animuszu, do której mogli przywyknąć do tej pory. Oczy miała zaczerwienione i napuchnięte od łez, a makijaż rozmazany. Nie odzywała się ani słowem, wpatrując się w jakiś punkt przed sobą.
Tymczasem Eleonor stała pod ścianą obok wejścia. Unikała wzrokiem profesora i nie bardzo wiedziała jak miałaby pomóc Ricie i Paulinie w obecnej sytuacji, dlatego postanowiła, że pozwoli działać najlepszemu lekarstwu. Zostawiła to w rękach czasu.
- Ja zostanę panie Beddows. Franz - zwróciła się do przyjaciela - myślę, że Georg i hrabia Zamoyski powinni razem z Ritą i Pauliną wrócić do Ciebie. Miłoby mi było, gdybyś postanowił zostać ze mną i pomóc rozmówić się z policją. - po tych słowach przeniosła spojrzenie na Georga - sir Carterze wierzę, że otoczysz Panie opieką. Ponadto mam prośbę do Ciebie - tu na chwilę jej wzrok uciekł ku roztrzęsionej przyjaciółce - nie sądzę, by Rita była w stanie prowadzić więc proszę byś to Ty odwiózł Ritę i Paulinę bezpiecznie do Franza. -
- Oczywiście - odparł krótko George i tak stał koło fotela na którym teraz siedziała kuzynka. Rity wyjątkowo źle zniosła widok obrażeń jakich odniósł Julius. Gdy tylko go ujrzała uciekła z pokoju i stanąwszy zaraz za drzwiami zaniosła się histerycznym płaczem. Carter wyszedł za nią i uścisnął ją, a ta wypiwszy się w jego ramię płakała dalej. W pewnej chwili straciła równowagę, a podtrzymujące ją kuzyn zauważył, że oczy uciekają jej z orbit. Na szczęście ledwie po chwili wróciła do świadomości ale Carter wolał nie ryzykować i odprowadził ją na fotel wewnątrz pokoju - Jedziemy od razu - przykląkł więc na jedno kolano i w ten sposób jego twarz znalazła się na linii wzroku jego kuzynki - Chodź mała - powiedział cichym i delikatnym głosem ściągając jej dłoń z oparcia i zamykając w swojej - Dość już atrakcji na dzisiaj, jedziemy do domu. - podniósł ją na nogi i obejmując ją ramieniem zaczął prowadzić w stronę drzwi.
- Panie Beddows, jeżeli potrzebujecie czegokolwiek - Carter położył silny nacisk na te słowo - teraz jest wasza ostatnia szansa. Bo zakładam, że wiele czasu upłynie do naszego kolejnego spotkania. -
- Nie dziękuję, sir. Mam wszystko, co będzie nam potrzebne. -odparł lokaj.
Carter skinął głową i sięgnął do klamki pokoju otwierając drzwi.
- Pojedźmy wszyscy do mnie - dodał jeszcze, już w progu przepuszczając przodem Zamoyskiego z Pauliną - mogą tam czekać na nas ważne wiadomości - powiedział mając na myśli mały fortel z dwójką jego ochroniarzy.






Towarzystwo dotarło na miejsce spokojnie, Carter prowadził ostrożnie po drodze wypytywany przez Zamoyskiego o szczegóły zajścia które nastąpiły u Profesora zanim ten stracił przytomność. Hrabia i wszyscy inni pasażerowie bezbłędnie mogli powiedzieć, że Carter jest wściekły. Zaskakująco jednak ta złość zdawała się w żadnym stopniu nie być zwrócona w stronę przyjaciół gdyż na wszystkie pytania odpowiadał spokojnie i bez uszczypliwości. Gdy zjawili się na miejscu Paulina i Zamoyski szybko jednak wyprosili się czy to z samej posiadłości czy też samego salonu gdzie Carter zaprowadził gości tak, że w wykładanym alabastrem wnętrzu pozostała tylko dwójka z rodziny Carterów.
Rita w tym czasie już całkowicie otrząsnęła się z szoku, w jaki wpadła po zobaczeniu poważnie rannego profesora. Choć oczy wciąż miała zaczerwienione, a mocny makijaż oczu spływał tak, że przypominała bardziej zjawę z mrocznych otchłani, niż kobietę, to stała już w pełni świadoma i wyprostowana.
- Gdzie jest łazienka? - spytała lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknęła. - Chciałabym się nieco odświeżyć, bo pewnie wyglądam jak tysiąc nieszczęść i jeszcze jedno. - Uśmiechnęła się blado.
Carter na początku wypowiedzi Rity nieco się speszył, pogrążony w swych mrocznym myślach niemal, że zapomniał o kuzynce, wpatrzony w płomienie obracał po prostu w dłoniach pustą szklankę po whisky, teraz jednak widząc, że jest lepiej, a kuzynce powoli wraca humor i temperament sam pozwolił sobie na słaby uśmiech.
- Drugie drzwi po prawej, na odrzwiach jest mosiężne okucie - powiedział i wskazał jej jedne z drzwi które prowadziły na korytarz.
Rita skinęła głową, po czym powoli ruszyła we wskazanym kierunku. Minął kwadrans, zanim wróciła. Wyglądała lepiej, jeśli wziąć pod uwagę brak wszystkich kosmetyków, jakimi posługiwała się na co dzień. Jej oczu nie zdobiły już grube kreski, ani cień do powiek. Usta nie zostały muśnięte bordową szminką, a włosy niedbale spięła z tyłu. Wyglądała znacznie łagodniej i młodziej niż dotychczas.
- Dziękuję, że poprowadziłeś mój samochód. Sama nie byłam w stanie - powiedziała, po czym usiadła w fotelu. - Napiłabym się czegoś. Whisky może być. -
- Nie ma za co mała - odpowiedział George odruchowo posługując się zdrobnieniem które użył jeszcze na stancji wobec kuzynki.
- A co do napitku to myśle, że i mi dobrze zrobi. - dodał jeszcze i podszedł do stojącej nieopodal mahoniowej sekretery, ze środka wyjął piękny kryształowy flakon wypełniony bursztynowym płynem, dwie szklanki, kunsztownie zdobioną papierośnice i złotą zapalniczkę. Całość postawił na stołku między dwoma fotelami i sam pozwolił sobie usiąść. Widać było, że poza wyniosłym towarzystwem, a może tylko z powodu zmęczenia czy stresu zniknęła gdzieś cała galanteryjność Cartera. Rozsadził się on wygodnie w fotelu nalał dwie szklanki whisky i niedbale podł Ricie papierośnicę samemu wcześniej wyjmując z niej jednego papierosa, przypalił sobie i jej, wtedy głęboko się zaciągnął i opuszczając się jeszcze niżej w fotelu z świstem wypuścił strugę dymu.
- Obiecałem ojcu, że nie będę palił - rzucił niby to do siebie - ale myślę, że dziś mi wybaczy -
Rita zaciągnęła się papierosem, a ten cicho zaskwierczał. Po chwili wypuściła kłąb dymu z lekko rozchylonych ust i spojrzała na swojego kuzyna, a wzrok jej zielonych oczu zdawał się być na wskroś przeszywający.
- Wszyscy obecnie palą, jakby od tego zależało ich życie. Myślę, że nie ma czego ci wybaczać. -
Chwyciła za szklankę do połowy wypełnioną whisky i duszkiem wypiła całą zawartość. Skrzywiła się lekko, odkaszlnęła, a potem znowu zaciągnęła się papierosem.
- Jak myślisz, co tak naprawdę przytrafiło się profesorowi? - spytała w końcu, znów wpatrując się w swojego kuzyna. - Wierzysz w to, co opowiadał ? Nie patrz tak na mnie zdziwionym wzrokiem, podczas jazdy wszystkiego słuchałam, co opowiadałeś Zamoyskiemu.-
- Gdyby mówił tylko on, w takim stanie, nigdy bym mu nie uwierzył - odpowiedział George - ale Beddosowi wierzę. - dodał, znów zaciągnął się papierosem i napełnił dwie puste już szklanki - facet ma łeb na karku i nogi zakorzenione w glebę jak dąb na moim podwórzu. Dziadek wyprawiał wiele dziwactw i po części za to go kocham, ale Beddowsa nikt by nie oszukał -
Rita zamyśliła się na chwilę, wpatrując się w zawartość swojej szklanki. Po kilku minutach niezręcznej ciszy wypiła whisky i odstawiła szklankę.
- Wszystko to jakieś dziwne - stwierdziła, choć na usta cisnęły jej się znacznie gorsze słowa. - Ale masz rację, ten Beddows wydawał się ogarniętym człowiekiem. Kto ma teraz ten dziennik? -
- Franz, miał tu dojechać ale coś im chyba nie wyszło. Są z Eleonor u niego, kazałem dzwonić. Wszystko u nich w porządku i z policją też poszło gładko, jutro mamy umówione spotkanie. Idziesz ? -
- Tak, z chęcią przedyskutuję z nimi całą tą sprawę, no i sama chciałabym rzucić okiem na ten dziwny dziennik.-
Westchnęła głęboko.
- Chyba będę musiała jeszcze skontaktować się ze swoim ojcem. Powinien wiedzieć, że jego bliskiemu przyjacielowi nic nie jest, bo pewnie wieści o pożarze dotarły już do niego… -
- Egipt to kawał drogi stąd, a choć i mi trudno w to uwierzyć pamiętaj, że wszystko zaczęło się dziś rano - powiedział Carter - mogę posłać od ciebie wieści firmową linią będzie szybciej……. i bezpieczniej. - dodał po przerwie jakby się nad czymś zastanawiał. - ale to już jutro rano, zbliża się północ, a my mieliśmy długi dzień. Przygotowałem dla Ciebie pokój, ale jeżeli będziesz potrzebowała ode mnie czegokolwiek to po prostu wołaj, moja sypialnia jest niedaleko. -
Rita wtedy zdała sobie sprawę, że wszystkie osobiste rzeczy, które spakowała na jednodniowy wyjazd, zostawiła w domu Franza.
Carter dostrzegł konsternacje kuzynki i uspokoił ją krótko.
- Mam cały zapa potrzebnych rzeczy na takie okazje.-
- Nie wątpię - odparła sucho Rita, ale ostatecznie lekko się uśmiechnęła. - Niemniej, wolę jednak korzystać ze swoich prywatnych rzeczy. -
- Odwieźć cię w takim razie ? Czy jutro z samego rana ?-
- Pozwolę sobie dłużej nie nadużywać twojej gościnności, drogi kuzynie, i sama się odwiozę - powiedziała i mrugnęła do niego jednym okiem. - Jestem już dużą dziewczynką.-
- Dobrze mała - odpowiedział w dobrym humorze Carter, miał wrażenie, że to małe przezwisko już na stałe właśnie przylgnęło, w jego umyśle, do Rity - w takim razie pozwól tylko odprowadzić się do samochodu

Carter odprowadził wzrokiem Ritę gdy ta odjeżdżała, z podwórza, a gdy światła jej auta zniknęły za rogiem westchnął cicho i odwrócił się od okna by przejść w stronę sypialni. Kroczył ciężkimi od egzotycznego drewna i zdobień korytarzami, po dywanach sprowadzanych z Turcji i znów zaczął go przytłaczać ciężar tego wszystkiego. Wiele osób mówi o szklanym suficie, a niewiele wie o złotym. Gdy człowiek stał pod złotym sufitem stawał się jedynie filarem i na jego barkach spoczywała wtedy cała jego masa. Carter nienawidził swojej fortuny, izolowała ona go od każdego. W końcu dotarł do sypialni przebrał się w nocny strój i położył spać w willi z której wszyscy których cenił unikali jak ognia.




Kolejnego dnia Carter nie miał jednak czasu na melancholijne rozważania, podróż w którą chciał się udać trwać miała, przynajmniej według jego założeń, przyjemniej dwa miesiące, a nie było opcji by Carter tak po prostu zniknął. Cały poranek minął mu więc na telefonie i przy biurku gdzie wypisywał upoważnienia dekrety i dyspozycje by jego firma nie pogrążyła się w trakcie jego nieobecności w chaosie. Następnie wywiedział się wszystkiego co grupa podróżnych musi wiedzieć o orient express i udał się do Franza gdzie zgodnie z wczorajszą rozmową miał się pojawić by usłyszeć jak poszła Jemu i Eleonor sprawa na posterunku. Później jeżeli czas pozwoli zaproponuje by całą trójką udali się do British Library i spróbowała w jej zbiorach odnaleźć kilka odpowiedzi na dręczące ich wątpliwości.
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy
czajos jest offline