- Chętnie z Tobą pójdę. sam chętnie bym się z nim rozmówił. Albo wypytał, kto zacz, tutejszych. Skoro pozwalają mu włazić na dach, to znać go mogą - odpowiedział Wolfgangowi szlachcic, a na słowa Maximiliana dodał - Obawiam się przyjacielu, że zanim my wejdziemy, on już wyjdzie i zniknie, jak ostatnio.
Zauważył, że ostatnio wszyscy znikają, uciekają i umierają gdy tylko pojawią się w okolicy. Mutanty - uciekły. Dwóch dziwaków na placu - zniknęło. Tych samych dwóch dziwaków w uliczce - umarło zanim się zbliżyli. Szlachcice i obstawa w karczmie - uciekli. I podobno nawet jeden z nich zginął. Zbóje/piraci na rzecze - niby grasują, a też się nawet nie pokazali... Miał wielką ochotę dogonić w końcu kogoś i wyciągnąć z niego/niej/nich kilka odpowiedzi. Nie lubił być tak wodzony za nos.
Razem z magiem wszedł do karczmy.
- Czarne złoto. Ciekawe skąd nazwa?