| Ja zgodzę się z Feliksem W. Kresem: "lubię ten sport i uważam za pożyteczny. Lecz gra nie jest opowiadaniem, zaś opowiadanie nie jest grą; nie należy ich mylić, bo efekt bywa pocieszny." RPG (szczególnie najbardziej klasyczne gry jak D&D i WFRP) wymaga specyficznej narracji i specyficznego słownictwa, obydwu często powtarzalnych i przekładających wartość informacyjną nad ewokatywną, literacką. Jak ktoś chce pisać książkę, to z PBFem jest tak jakby chciał grać w tenisa, a ćwiczy koszykówkę. Ogólną sprawność da radę podnieść koszykówką czy dowolną inną aktywnością fizyczną, ale na Wimbledonie nie zagrasz.
Pełny cytat z "Galerii Złamanych Piór" załączam poniżej.
RPG, CZYLI ROZPACZLIWIE PUSTE GADANIE
Autora zainspirowanego poetyką RPG rozpoznać
można z daleka. Przeważnie jest to jakiś Mistrz Gry,
czasem gracz. Autorzy ci stanowią wielce elitarny a za-
mknięty klub, w którym obowiązuje surowy regulamin.
Punkt pierwszy brzmi: nie wolno opisać bohatera na
mniej niż dwóch stronach maszynopisu. Co to ozna-
cza? Otóż, dajmy na to, jedzie sobie rycerz. „Jeździec
był olbrzymiego wzrostu, miał 192 cm, a na głowie hełm
z przyłbicą z czerwonymi strusimi piórami, które chwia-
ły się podczas jazdy. W ręku trzymał kopię długą na trzy
metry, a w drugiej ręce tarczę z herbem o szerokości
czterech dłoni, w kolorach zielonym, czerwonym, fio-
letowym, żółtym, różowym i niebieskim, co wyobraża-
ło ptaka zrywającego się do lotu. Przy boku miał ciężki
miecz półtoraręczny, zaś z drugiej strony u pasa wisiał
mu sztylet o rękojeści wysadzanej drogocennymi klej-
notami. Przy siodle rycerza wisiał topór o ostrzu długo-
ści półtora łokcia i stylisku długim jak ramię dorosłego
mężczyzny. Koń, na którym siedział, miał w kłębie
182,5 cm wysokości i nosił siodło..." i tak dalej do usranej
śmierci, bo z drugiej strony nadjeżdża przecież zbójca.
Powyższy fragment nie jest wyjątkiem z niczyjego tek-
stu, wyprodukowałem go na poczekaniu, starając się od-
dać stylistykę takich opowiadań. Powiem, co następuje:
czasem, z.jakichś powodów, trzeba - albo warto - opisać
dokładnie gościa na koniu albo innym stworzeniu, weź-
my na kobiecie. Lecz manierą „rolplejów" jest detalicz-
ne opisywanie wszystkiego zawsze i wszędzie, przy czym
zwykle są to chińskie głupoty, niemające żadnego zna-
czenia dla tekstu literackiego (co za różnica, ile centy-
metrów albo metrów liczy sobie miecz pomienionego?).
Doskonale rozumiem, że w grze fabularnej długość ko-
pii przeliczyć można na punkty i ustalić w ten sposób
wynik walki (według wzoru 2K6 x (DK - IR) - SP; gdzie
DK = długość kopii; IR = ilość ran; SP = siła potwora.
Szczegółowa wiedza o ekwipunku bohatera jest więc po-
trzebna, a nawet niezbędna. Szczerze mówiąc, nie chcę
jakoś specjalnie natrząsać się z gier fabularnych, bo wła-
ściwie lubię ten sport i uważam za pożyteczny. Lecz gra
nie jest opowiadaniem, zaś opowiadanie nie jest grą; nie
należy ich mylić, bo efekt bywa pocieszny.
Dlaczego tak obszernie o tym piszę? Dlatego że obok
Szkoły Artystów i Szkoły Rzemieślników wyrosła trzecia
Szkoła, mianowicie Graczy. Jest to - już choćby z powo-
du skali - zjawisko, którego lekceważyć niepodobna.
Jubileuszując - to tyle.
Tyle lat minęło a myśl ani trochę się nie zestarzała.
Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 03-02-2017 o 20:19.
|