Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2017, 22:35   #8
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Babcia Agatha zaprowadziła wyczerpanych awanturników do swojej, stojącej na uboczu chatki. Domek był mały, zadbany, wymalowany na biało i otoczony wypielęgnowanym ogródkiem. W zagródce obok domu hasały dwie dorodne kozy i stado rozgdakanych kur.

- Rozsiądźcie się, serdeleczki - staruszka rozdysponowała dostępne w izdebce miejsca. Pod sufitem suszyły się pęki ziół. Na półkach stały oznaczone jakimiś niezrozumiałymi symbolami gliniane słoiczki. Agatha pooglądała rany. Moritza nasmarowała jakimś cuchnącym, brunatnym tłuszczem. Berwin i Wilhelm dostali do picia wywar z ziół, a Santiago musiał przełknąć całą łyżkę podejrzanie wyglądającego żółtawego proszku. Staruszka nie uznawała sprzeciwu i jak samo przyznała, gdyby nie poddali się jej opiece, to jej gniew byłby straszny. Na zakończenie wypili jeszcze całkiem smaczny napar z ziół z miodem i starowinka oznajmiła, że jest zmęczona i powinni sobie pójść.


Następnym przystankiem na drodze do Eppiswaldu było Kluftern. Osada była jeszcze mniejsza niż Todtmoos, położona na brzegu Soll. Najwidoczniej wieść o awanturnikach, którzy żywo wyszli z przeklętego lasu zdążyła tu przed nimi, niesiona przez jakiegoś gońca z Todtmoos. Ludzie widząc zbliżającą się grupę, wylegli z domów i zaprzestali prac, gromadząc się na placu i wzdłuż drogi. Awanturników witały niepewne, ponure spojrzenia i cisza. Najwidoczniej wieśniacy nie byli pewni intencji bohaterów, albo obawiali się ich - po przecież nikt nigdy z lasu żywy nie wrócił. W końcu jednak przez ciżbę przebił się opasły jak beka chłop, w rozchełstanej sukmanie.
- Powitać! Powitać! - ryknął basem. - Zapraszam do mnie na piwo!

Chłop okazał się być miejscowym sołtysem, kowalem i karczmarzem w jednym. Zaprosił do wioskowej karczmy, poczęstował piwem - słabym i gorzkim i nie krył zainteresowania przygodami awanturników w przeklętym lesie. Miał co najmniej setkę pytań, ale był na tyle uprzejmy, że nie nalegał, gdy nie chcieli na nie odpowiadać.


Do Eppiswaldu dotarli późnym wieczorem, gdy było już ciemno. Dzięki temu uniknęli podejrzanych spojrzeń, modlitw szeptanych gdy przechodzili obok i znaków odpędzających uroki, a także setki i jednego pytań o to co robili w lesie, jakie zło spotkali, kogo pokonali, czy są nawiedzeni, czy wciąż żyją, ile skarbów zdobyli i tak dalej.

Rozstali się na progu Króla Ropucha. Każdy poszedł w swoją stronę, po wcześniejszym ustaleniu planów, co dalszego postępowania.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 04-02-2017 o 23:54.
xeper jest offline