Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2017, 12:58   #6
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Wtedy nie musimy się martwić że nam ucieknie. Sztywniaki są mało ruchliwe.- wzrok Jamesa starał się skupić na twarzy Elli, co nie było takie łatwe gdy pochylała się nad nim. Z pewną ulgą więc przyjął fakt że usiadła z powrotem, acz.. niechętnie przyznał, że walory Szkotki naprawdę przyciągały uwagę, gdy się ku niemu nachylała.- Więc… co powiesz na zakup koszyka, wypełnienie go wiktuałami i romantyczny wypad na wieś, akurat w okolice zamku Laugharne? Myślę że to dobra przykrywka.
- Przykrywka wspaniała. Bo gdyby był to pretekst... to by było dość tanie, wiesz? - znów puściła do niego oko, szczerząc się szelmowsko.
- Powiadają że w miłości i wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, więc wojna to miłość i na odwrót.- odparł żartobliwie James i oparł na dłoniach swój podbródek przyglądając się spod półprzymkniętych oczu na Ellę dodając z dwuznacznym uśmiechem. - Poza tym… desperackie czasy wymagają tanich rozwiązań.
Zaśmiał się wesoło, po czym rzekł spokojnie.- Zresztą jeśli boisz się ewentualnych awansów z mej strony to… zawsze mogę odegrać rolę tego biednego nieszczęśnika, który dla kobiety którą podrywa nie może być niczym więcej niż przyjacielem.
- Sam zdecyduj. Ja jestem tylko małą dziewczynką od brudnej roboty - zrobiła smutną minę.
- Jesteś pewna że chcesz zaryzykować. A jak zachował się nieprofesjonalnie?- zapytał żartobliwie O’Railly przyglądając się obliczu Elli i westchnął smutno.- Przyjemnie tak gdybać, ale przypuszczam że raczej przyjdzie mi obejść się ze smakiem. Wątpię bym znalazł czas na nieprofesjonalne zachowania.
Ruda w odpowiedzi założyła tylko nogę na nogę i rzuciła nonszalancko.
- Zobaczymy. Na razie sam wykonujesz na zmianę ofensywę i defensywę w tej wojnie. Czyżbyś był targany sprzecznymi pragnieniami, panie agencie? - postawiła akcent na ostatni wyraz.
- Angielską obowiązkowością i irlandzką gorącą krwią panno McKennzie.- potwierdził jej przypuszczenia James z enigmatycznym uśmieszkiem.- Jak dwa bloodhoundy, każdy szarpie w swoją stronę.
- Zatem może któryś pociągnie cię w stronę naszej walizeczki, a ja pójdę przypudrować nosek. - po tych słowach kobieta wstała i niespiesznie ruszyła w kierunku zaplecza speluny. Co prawda, nie przypuszczała, by ten lokal dysponował toaletą dla dam czy w ogóle jakąkolwiek, ale twarda Szkotka, urodzona w wielodzietnej rodzinie rudzielców - za nic sobie miała niebezpieczeństwo. I ciężko było stwierdzić, czy stało za tym szaleństwo, wiara we własne umiejętności czy w umiejętności Jamesa. Mężczyzna mógł mieć jednak wrażenie, że Ruda celowo pakuje się w opresje, od kiedy razem zaczęli pracować.
- Za bardzo cię bawi wodzenie mnie za nos.- mruknął do siebie James zadziwiająco ciepłym tonem głosu patrząc na idącą Szkotkę. Uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po teczkę. Cóż… przywykł do charakteru swej partnerki i jej zachowań. Co prawda istniało zagrożenie, że w końcu skusi się przenieść tę relację na mniej profesjonalny grunt, ale… cóż… ta wizja miała swoje uroki. Na razie musiał zająć mniej przyjemnymi sprawami… czyli resztą zawartości walizki “Harry’ego”.

Zgodnie z oczekiwaniami walizka miała drugie dno, a jego otwarcie nie było zbyt trudne gdy James w końcu zlokalizował zamek. Znajdowała się w nim niewielka, metalowa szkatułka, a w środku coś co na pierwsze oko przypominało busolę. Nie wyznaczała jednak żadnego kierunku, składała się też z siedmiu kręgów z których jednego - środkowego brakowało. Napisy zostały wykonane po łacinie, gotykiem na każdym z kręgów: Alfheimr, Nioavellir, Midgard, Jotunheimr, Vanaheimr, Nilfheim, Muspelheim, Asgard. Była też szpila którą dało się ustawić na dwa napisy wykonane po niemiecku: brama, więzienie. Całość została wykonana z drewna z niesamowitą dokładnością i dbałością o detal, i to pomimo że ząb czasu mocno naruszył całość.

W żaden sposób nie przybliżał Jamesa do zrozumienia za czym podążał herr Harry. “Ella ma rację, brakuje jeszcze drzazgi z krzyża Chrystusa” stwierdził rozczarowany. Także dlatego że w sumie nie dowiedział się niczego nowego. Z rozważań wyrwały go krzyki marynarzy, jednoznacznie zwiastujące, że Ella skończyła pudrować nos. Była to nowa grupa, która musiała dopiero dotrzeć do “Morskiego Strzelca”.
- Hej Ruda nie dasz całusa dzielny wojakom Wujka Sama - rzucił któryś z obrzydliwym amerykańskim akcentem.
- Johny nawet jakbyś miał więcej dolarów niż masz to i tak jest moja - wtrącił się drugi, a oświadczeniu towarzyszył rechot pozostałych.
Szkotka oparła się plecami o bar i przyglądała marynarzom z uśmiechem. Podziwiała ich ogorzałe od słońca twarze i twarde muskuły. Rzuciła szybkie spojrzenie na Jamesa, by mrugnąć do niego i dać mu znać, że panuje nad sytuacją. Odruchowo dotknęła przez materiał sukni podwiązki na udzie, za którą nosiła ukryty rewolwer. Cały czas się uśmiechała, pozwalając mężczyznom trochę się popuszyć. W końcu odezwała się tonem rozkapryszonej dziewczynki:
- Mmm.. Zgoda. Dam słodkiego buziaka, ale tylko jednemu z was. Temu, który jest najsilniejszy.
Uśmiech, ton, spojrzenie… to wszystko przemieniło dumnych marynarzy w bandę szczeniaczków kłócących się o nagrodę. Któryś z nich walnął kolegę pierwszy, tamten oddał i rozgorzała bójka przypominającą “wolną amerykankę” w której każdy walczył przeciw każdemu. Alkohol, pokusa i nadmiar testosteronu sprawiły, że rozsądek zszedł na dalszy plan. A że marynarze to twardy lud morza teraz nieco pijany, to i walka była równie brutalnym co radosnym chaosem.
Z rozbawieniem patrzyła teraz na puszkę Pandory, którą otworzyła. Marynarze zaczęli prać się po mordach, a jeszcze kilku bywalców pubu się do nich dołączyło. I jak to przy bitkach bywa, po chwili nikt za bardzo nie pamiętał o co poszło. Ella tymczasem odczekała chwilę, po czym chyłkiem przemknęła do Jamesa. Ich stolik na szczęście był położony na tyle ustronnie, że mogli pozostać jedynie biernymi obserwatorami.

Powrócili do stołu. Ella spojrzała na “busolę” i skrzywiła się lekko:
- Widzę, że znalazłeś święty Graal - dodała nieco ironicznie. Po czym wzięła urządzenie do ręki i zaczęła mu się przyglądać. - Asgard? To nie z mitów skandynawskich? Dom Odyna?
- Nie mam pojęcia… kojarzy mi się to tylko z Wagnerem i jego Der Ring des Nibelungen. Ale to tylko luźne skojarzenia. - odparł z wyraźną konsternacją O’Railly.- A i o samym Pierścieniu Nibelungów niewiele mogę powiedzieć. Tylko tyle że Niemcy lubią pompatyczne przedstawienia operowe. Ja zaś, gdy poszedłem na nią, to nie dotrwałem do drugiego aktu. Zasnąłem mimo, że się wydzierali wniebogłosy.
Ruda uśmiechnęła się, mimochodem obserwując losy bójki w pubie.
- Chyba oboje nie pasujemy do takich miejsc. - rzekła w zamyśleniu, po czym sprostowała - Mówię o operze, oczywiście. Tutaj, myślę, że obiłbyś mordki im wszystkim. - zachichotała.
- Myślę że bym sobie poradził.- ocenił James i zerknął na walczących konkurentów, a potem na zmysłowe usta Szkotki. - O taką nagrodę warto się bić.
- A jednak wciąż tu siedzisz. - podjudzała Ella.
- Bo trzeba uszanować ducha sportu. Najpierw niech wybiorą zwycięzcę, a potem ja się zmierzę z ich czempionem.- zaśmiał się James i zmienił temat.- A wracając do przykrych obowiązków, wygląda na to że nie musimy się tak bardzo martwić o misję herr Harry’ego. To czubek… być może na tropie jakiegoś antyku z czasów najazdów Wikingów na Anglię, ale taki stary toporek nie może się mierzyć z dobrym Lee-Enfieldem. Wygląda na to że ta misja będzie bardziej urlopem niż poważnym zadaniem.- bo też ciężko było O’Railly’emu brać ją na poważnie.- Jeśli znajdziemy go żywego to pewnie i tak nic ciekawego nam nie powie. Wysłano go by tropić jedną z tych obsesji Himmlera dotyczącej “starożytnej glorii” niemieckiej rasy.
McKennzie przysłuchiwała się towarzyszowi, wodząc opuszkami palców po rączce pustego już kufla. Wydawało się, że jest nieświadoma powolnych, pieszczotliwych ruchów, jakimi obdarzała naczynie.
- Poczekaj na zakończenie sprawy, zanim wydasz o niej osąd. Może właśnie na tym polega niebezpieczeństwo? Nikt nie traktował sprawy poważnie, aż urosła gdzieś w cieniu?

Przeczesała teraz palcami rude włosy. W przeciwieństwie do większości kobiet, Ella nie wiązała ich w żadne fryzury, ani nawet nie przycinała. Jej grzywa była jednak tak piękna i charakterystyczna, że trudno było wyobrazić sobie Szkotkę bez niej.
- Myślę, że powinieneś się cenić, drogi agencie. Skoro przydzielono tobie to zadanie, musiały być ku temu przesłanki. Chyba nie chcesz podważać decyzji jej wysokości? A może po prostu szukasz pretekstu, by trochę odpuścić służbowego drygu? - uśmiechnęła się szeroko, po czym wstała z krzesła - W takim razie czuję się zobowiązana, by zmotywować cię i przypomnieć, iż obiecałeś mi piknik pod zamkiem. A ja... robię się bardzo szybko... głodna.
Kobieta mrugnęła doń zalotnie, po czym bokiem lokalu ruszyła w kierunku wyjścia, nie zostawiając O’Railly’emu praktycznie wyboru. Wydawało się, że Ella zupełnie straciła zainteresowanie bitką, którą sama wywołała.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline