Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2017, 15:35   #26
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

- PRZED SKLEPEM MAKRYATA -

Przyjaciele profesora stanęli przed dylematem, co w tej sytuacji zrobić. Wedle słów policji, dokonane przeszukanie nic nie wykazało. Mogło się jednak przecież zdarzyć, że coś zostało przeoczone. By się jednak tego dowiedzieć, przyjaciele musieli się zdecydować na złamanie prawa i dokonanie włamania. Nawet gdyby się na to zdecydowali, nie mogli tego zrobić o tej porze dnia. Należało odczekać przynajmniej do zapadnięcia zmroku.
Nadal było dość zimno. Nie miało sensu stanie na mrozie przed zamkniętym sklepem. Franz jeszcze raz spojrzał do środka przez zamarzniętą szybę.
- Sprawdźmy, czy nie ma jakiegoś wejścia od zaplecza - rzucił, rozglądając się za przejściem na tył budynku.
- Może jednak zajmiemy się tym po zmroku, jeśli mamy tam wejść nie do końca legalnie, lepiej, żeby nikt nie widział nas kręcących się tutaj - stwierdziła Lady Howard. Z jej ust wylatywały kłęby pary, kiedy mówiła. Policzki miała różowe i wyglądała na zmarzniętą, choć nie czekali tutaj długo na Ritę.
- Tego bym się nie spodziewała! Eleonor i włamanie. - Rita się zaśmiała. - Masz jednak całkowitą rację, El. Nie powinniśmy podejrzanie kręcić się wokół tego sklepiku w ciągu dnia. Możemy poczekać do zmroku w okolicznej knajpie, gdzie przy okazji się rozgrzejemy, a i chciałabym wam opowiedzieć o tym, co udało mi się znaleźć w bibliotece mojego ojca.
- Zgoda. Idźmy gdzieś się ogrzać. - Franz łatwo dał się przekonać.

Ruszyli więc w trójkę do pobliskiej knajpy, znajdującej się dwie ulice od antykwariatu. Gdy weszli do środka przywitało ich miłe ciepło i zapach grzanego wina z goździkami i cynamonem oraz głos Marion Harris.
Rita szybko pozbyła się ołówkowego płaszcza z futrzanym elementami, chowając rękawiczki do kieszeni i usiadła przy jednym ze stolików. Wybór był dość duży, bo prócz nich w knajpie przebywała jedynie obsługa.
Eleonor zdjęła granatowy płaszcz obszyty czarnym futrem i zawiesiła go na wieszaku obok wejścia, uprzednio chowając do kieszeni rękawiczki. Zajęli miejsce w głębi knajpki, na obitych czerwonym aksamitem kanapach. Spirytystka usiadła naprzeciw swojej przyjaciółki.
Zaraz podeszła do nich kelnerka, u której mogli złożyć zamówienie. Lady Howard zdecydowała ją na grzane wino z cynamonem.
Rita poszła w ślady swojej przyjaciółki i również zamówiła grzane wino, bo przez aromatyczny zapach unoszący się w pomieszczeniu nabrała wielkiej ochoty właśnie na ten trunek.
- Dowiedzieliście się czegoś na komisariacie? - spytała, kiedy kelnerka odeszła od ich stolika z przyjętym zamówieniem.
Von Meran zdjął odzież wierzchnią i też zamówił wino, znane w Austrii jako Glühwein.
- Tak. Ten właściciel antykwariatu, niejaki Mehmet Makryat był na odczycie profesora i przyglądał nam się.
Franz przekazał pokrótce Ricie, to co powiedział im inspektor Fleming.
- Co więcej, dziś rano w The London Herald ukazał się dość dziwny artykuł.
Franz wyciągnął z kieszeni złożoną gazetę i podał obu paniom do przeczytania.
- Obie sprawy są najwyraźniej powiązane.
Eleonor przesunęła gazetę do siebie i przebiegła po niej wzrokiem, wyszukując najważniejszych fragmentów artykułu. Gdy skończyła posunęła dziennik po stole w kierunku Rity i spojrzała na Franza.
- Kolejne zwłoki, a raczej ich brak - zmarszczyła brwi i zamyśliła się na chwilę.
- Czy po akcie samospalenia, tak czy siak, nie powinno zostać coś po nieszczęśniku?
Rita przeczytała szybko artykuł i oddała gazetę Franzowi.
- Nie jestem ekspertem, ale sądzę, że tak, coś powinno po nim zostać.
Franz wyciągnął papierośnicę i poczęstował panie, po czym sam zapalił wypuszczając obłok aromatycznego dymu papierosów Dunhill zamówionych w znanym sklepie tytoniowym w St. James’s.
- Weźcie pod uwagę, że to tylko artykuł prasowy i mogą w nim być pewne nieścisłości. Ten nieszczęśnik mógł po prostu uciec niezauważony. To znacznie bardziej prawdopodobne, niż to, że zniknął w płomieniach bez śladu.
Rita poczęstowała się papierosem, a potem zmarszczyła brwi, jakby nad czymś się zastanawiała.
- To ciekawe… - zaczęła, po czym zaciągnęła się i po chwili wypuściła papierosowy dym. - Wszystko wskazuje na to, że ten Turek łączy w jakiś sposób te sprawy. Pożar u profesora, samozapłon i w końcu śmierć trzech Mehmetów…
- Łączy je na pewno osoba pana Mehmeta. - Eleonor odmówiła papierosa, ciąża doskonale wyleczyła ją z tego nałogu, do dzisiaj pamiętała ten okropny smak w ustach, który wtedy zaczęła odczuwać.
- Co do miłośnika kolei, to masz rację, Franz, szczególnie, że policja wszczęła sprawę zaginięcia, nie zaś morderstwa. Tym niemniej… - Zamilkła, kiedy kelnerka wróciła z tacą i trzema parującymi napojami. Postawiła zamówione trunki na stole i odeszła, wówczas Lady Howard wróciła do przerwanej myśli.
- Jeśli zaginiony jest zaplątany w całą sprawę, znalezienie go żywego, lub przynajmniej dowiedzenie się gdzie mógł się udać, może być dla nas pomocne i dać wskazówki, co do dalszych działań. - Objęła dłońmi ciepłą szklankę z winem, a zapach cynamonu przywodził na myśl dobre wspomnienia.
- W takim razie najlepiej będzie zacząć od jego domu i gospodyni. Tam istnieje największa szansa na to, że znajdziemy jakąś wskazówkę.
Rita upiła mały łyczek grzanego wina, który przyprawił ją o przyjemny dreszcz.
- Jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju - powiedziała lekko zamyślonym tonem. - Franz, czy masz może ten dziennik z notatkami profesora?*
Mężczyzna tylko sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągając notatnik Juliusa.
- Noszę przy sobie wszystkie ważniejsze informacje. Takie skrzywienie zawodowe.
Uśmiechnął się puszczając do Rity perskie oko.
Rita uśmiechnęła się w odpowiedzi i sięgnęła po dziennik.
- Czekając na telefon od was zagłębiłam się w zbiory mojego ojca, chcąc znaleźć cokolwiek na temat tego tajemniczego Sedefkar Simulacrum - powiedziała, kiedy przejrzała notatki i oddała dziennik Franzowi. - Otóż Sedefkar Simulacrum to posąg przedstawiający ludzką postać. Niektórzy nazywają ją “Diabelskim odbiciem” lub po prostu podobizną diabła. Wiele więcej ponad to, co wiecie z dziennika, nie zdążyłam się dowiedzieć, ale jestem pewna, że w bibliotece mojego ojca jeszcze coś można znaleźć. W każdym razie po waszym sprawozdaniu z wizyty na komisariacie przyszła mi do głowy szalona teoria…
- Oh, proszę, podziel się nią z nami. - Eleonor uniosła do ust wino i upiła odrobinę, spoglądając na Ritę znad szklanki z grubego szkła.
- Pamiętajcie, że to tylko teoria. I że jest szalona. - Rita sama upiła trochę zawartości swojej szklanki, po czym zaciągnęła się papierosem. - Ciała trzech identycznych Turków zostały brutalnie okaleczone. Nie wiem ile to ma sensu, być może w ogóle, ale jak mówiłam, to szalona teoria. Do rzeczy, może ktoś równie szalony, może ci kultyści, którzy zaatakowali profesora… Może skórują swoje ofiary, bo niezbędne jest to do złożenia tego posągu? W końcu przedstawia ludzką postać.
- To dlaczego nie zdejmą skóry z jednej ofiary, a po kawałku z trzech? Poza tym do złożenia posągu potrzebne są te wszystkie rozrzucone po Europie części. Czy potrzeba do tego ludzkiej skóry, tego nie wiemy. - Franz upił trochę wina. Makabryczny temat najwyraźniej nie odebrał mu ochoty na wino.
- Wiecie, moje drogie … odniosłem takie wrażenie, gdy zobaczyłem tego Mehmeta, że chciałby się z nami skontaktować. Wyglądał na zagubionego i jakby przestraszonego.
Franz machnął ręką.
- Takie odniosłem wrażenie.
- Muszę się zgodzić z Franzem - stwierdziła Lady Howard, odstawiając, wciąż za gorące, dla niej wino. - Prędzej powiązałabym takie zachowanie z jakimś rytuałem, musiałabym przejrzeć księgozbiór ojca i zastanowić się nad tym. Ale myślę, że nie bez przyczyny każdy z mężczyzn był pozbawiony skóry z innej części ciała. Poza tym, nie byli identyczni i o tym trzeba pamiętać. Kiedy się im przyjrzeć różnili się między sobą. Może Mehmet chciał kogoś zmylić, ściągając ich do Londynu, bo tak właśnie myślę, że się stało, biorąc pod uwagę jaką każdy z nich miał wiadomość przy sobie.
- Może to byli po prostu jego bracia. Otrzymali telegram. Przyjechali do hotelu Chalsea Arms, a tam ktoś ich napadł, pobił i zamordował. Jedna osoba tego raczej nie dokonała, ale pchnięcie nożem w serce sugeruje jednego mordercę. Zwróćcie uwagę, że pożar u profesora był 5 stycznia wieczorem, a ciała znaleziono w nocy tego samego dnia. Tych trzech mogło być podpalaczami, choć to mało prawdopodobne.
- Wciąż pozostaje pytanie, czy ktoś ściągnął ich tam, aby ich zamordować, czy ktoś chciał dopaść Pana Mehmeda i natknął się na nich w hotelu.
- Czy myślicie, że prawdziwy Mehmet Makryat wciąż żyje? Gdyby udało nam się go odnaleźć… - Rita zamyśliła się na chwilę ze szklanką przy ustach.
- Sądzę, że istnieje taka opcja i możemy ją brać pod uwagę. Być może znajdziemy coś w jego antykwariacie, co tym sądzisz, Franz? - Eleonor zwróciła się do von Merana.
- Na to liczę, choć prawdę powiedziawszy moja edukacja szkolna nie obejmowała otwierania zamkniętych drzwi bez pomocy klucza - odparł Franz. - A wasza, moje kochane?
Spirytystka tylko pokręciła głową i popatrzyła wyczekująco na Ritę, bo kto jak kto, ale z ich trójki to ona mogła mieć tego typu zdolności.
Rita obrzuciła Eleonor nad wyraz oburzonym spojrzeniem.
- No to was najwidoczniej zdziwię, ale nigdy nie potrzebowałam otwierać zamków za pomocą wytrycha. Czy wyglądam wam na jakiegoś oprycha?
- Oprychy otwierają drzwi z tak zwanego “kopa”. Cóż, trzeba wszystkiego w życiu spróbować, także i tego - powiedział swobodnie Franz, najwyraźniej nie przejmując się szczegółami technicznymi. - Jak nas złapie policja powiemy, że jesteśmy bibliofilami na głodzie. Choć Rita nie wygląda na mola książkowego.
- Powinnam się obrazić - Eleonor zwróciła się do Franza z uśmiechem błądzącym na ustach.
- Odbiorę to jako komplement w takim razie - odparła Rita, kończąc zawartość swojej szklanki. - Zatem tej nocy wchodzimy na ścieżkę występku. Cóż, mogłam się domyślić, że prędzej czy później tak skończę - dodała żartem, po czym gestem przywołała kelnerkę, by zamówić jeszcze jedno grzane wino.
- Obrazić? Czemuż to? - spytał Franz.
- Dama nie powinna być uznawana za mola książkowego. Oczytana, to jedyny epitet, którego można wobec niej użyć. - Zaśmiała się unosząc do ust szklankę. Wzięła kilka łyków już tylko ciepłego wina.
- Hm… W takim razie zaciekawiło mnie, na kogo, według ciebie, drogi Franzie, wyglądam? - spytała Rita, unosząc jedną brew.
Wobec tak zmasowanego ataku Franz postanowił zastosować taktykę obrony okrężnej i spoglądając za okno powiedział:
- O! Śnieg w tym roku gęsto pada.
Rita pokręciła głową, a na jej twarzy pojawił się uśmiech rozbawienia.
- Oj Franz, spodziewałam się więcej po tobie, niż najprostsze odwrócenie uwagi. - Eleonor świetnie bawiła się zakłopotaniem przyjaciela.
- Moje drogie, czyż nie wystarczy wam, że będziecie miały najładniejsze zdjęcia z profilu w całej kartotece londyńskiej policji?
- Powiedzmy, że nie mieściło się to w moich postanowieniach noworocznych. - Eleonor dopiła wino i obróciła pustą szklanką w dłoni - Tak czy siak, musimy czekać do wieczora, by przekonać się, czy rzeczywiście będziemy miały okazję dzisiaj pozować.
- Gdybym wiedziała, że czeka mnie jeszcze kariera modelki, to bym się lepiej przygotowała - stwierdziła z rozbawieniem Rita i upiła grzanego wina, które przyniosła jej kelnerka.
- Kochana, do wieczora jeszcze zdążymy się zrobić na bóstwo, powinnyśmy nawet sprostać wygórowanym standardom Franza. - Machnęła dłonią na kelnerkę zamawiając jeszcze jedno wino i nie mogła się przestać śmiać.


Humory dopisywały całej trójce, choć Rita mogłaby przysiąc, że w oczach każdego z nich widziała krzątający się niepokój. Ona sama czuła się trochę nieswojo z myślą, że już za kilka godzin przyjdzie jej złamać prawo. Rita co prawda nie należała do najbardziej poukładanych i grzecznych angielskich dam. Słynna była ze swojego kontrowersyjnego podejścia do życia, z którego starała się czerpać garściami, nie przejmując się konwenansami i etykietkami, które ludzie tak bardzo lubili sobie przyczepiać. Jednak myśl o włamaniu rodziła pewne obawy, choć jednocześnie niesamowicie ekscytowała. Bowiem włamanie do czyjegoś sklepu pod osłoną ciemności było dla niej zupełnie czymś nowym, w przeciwieństwie do pałętania się po starożytnych grobowcach lub chociażby korzystaniu z biblioteki po godzinach jej otwarcia.

~ * ~

- Mało brakowało - skomentowała Rita, kiedy wszyscy troje opuścili późnym wieczorem ciemny zaułek, zostawiając w nim wejście na zaplecze skromnego antykwariatu Mehmeta Makryata.
Czuła jak serce waliło jej jak oszalałe, a adrenalina powoli zmniejszała swoje natężenie. Spojrzała po swoich przyjaciołach i uśmiechnęła się.
- Przynajmniej teraz wiem, że w razie, gdybym miała jakieś zwłoki do ukrycia, mogę liczyć na moich przyjaciół przestępców - zażartowała, bo poczuła, że należy jakoś rozluźnić nerwową atmosferę. W końcu mieli już to za sobą, a i nie wyszli z pustymi rękoma.
Wspólnie doszli do wniosku, że należało czym prędzej skontaktować się z pozostałą trójką przyjaciół profesora, którzy również zostali wciągnięci w to śledztwo. Musieli omówić zdobyte dotychczas wskazówki i opracować plan działania na kolejny dzień.
Rita zaproponowała, by udali się w takim razie do Kensington, gdzie mieścił się jej rodzinny dom. Chciała bowiem jeszcze tego wieczora zajrzeć do biblioteki swojego ojca, by kontynuować poszukiwania z poranka.
- Im nas będzie więcej, tym szybciej się z tym uporamy - stwierdziła, przekonując Eleonor i Franza.
Jej przyjaciółka jednak miała już w głowie swój misterny plan, więc Rita nie naciskała, ufając, że ta wie, co robi. Ostatecznie do Kensington udała się razem z Franzem, Eleonor życząc powodzenia i by jak najprędzej się z nimi skontaktowała. Rita zapisała pośpiesznie swój adres na kartce i wręczyła go przyjaciółce. Nigdy bowiem nie spotkały się w jej domu, bo Rita nie przepadała za przyjmowaniem gości - uważała, że posiadłość, w której mieszkała, nie była ani wytworna, ani godna uwagi, a na świecie było tyle przyjemnych miejsc na spotkania, że nie warto było marnować takich okazji na picie herbaty w wysłużonych fotelach.
- Przyjedź nawet w środku nocy. Każę Winstonowi przygotować dla ciebie któryś z pokoi gościnnych - powiedziała na pożegnanie, po czym się rozstali.

Dwójkę przyjaciół przywitał lekko zaskoczony Winston. Nie spodziewał się bowiem gościa, a już na pewno nie mężczyzny, jednak szybko opamiętał swoje emocje i przyjął ich należycie. Zabrawszy płaszcze, ruszył w stronę kuchni, cały czas łypiąc trochę podejrzliwie w stronę Franza.
- Nie przejmuj się nim - powiedziała rozbawionym tonem do Franza, kiedy pociągnęła go za sobą w stronę rozwidlających się schodów. - Jest dla mnie jak ojciec, więc też podobnie się zachowuje. Zresztą, rzadko miewam tu gości, bo sama nieczęsto tu przebywam.
To przypomniało von Meranowi, że powinien czym prędzej powiadomić swojego lokaja o tym, że raczej nie wróci na noc. Jak się później okazało z krótkiej rozmowy telefonicznej, do Franza kilkukrotnie wydzwaniał George, u którego zebrała się pozostała dwójka przyjaciół profesora Smitha. Umówili więc się na wspólne spotkanie przed południem w posiadłości George’a. Wiadomość tą Rita przyjęła teatralnym przewróceniem oczami, bo nie spodziewała się niczego innego, jak tego, że George będzie nalegał, by to wszyscy do niego przyjechali. Zaczęła zastanawiać się ile razy jeszcze przyjdzie jej oglądać willę jej kuzyna i czy nie powinna zacząć myśleć o wynajęciu w niej pokoju. Przemyśleniami swoimi podzieliła się razem z Franzem i oboje, zanosząc się śmiechem, ruszyli schodami do wschodniego skrzydła, gdzie znajdowała się między innymi bogata biblioteka Howarda Cartera.
Wkrótce oboje zasiedli przy jednym biurku, obłożeni zewsząd stertami ksiąg i zapisków, a Winston przyniósł im tacę z herbatą i szarlotką.
- Winstonie, miałabym do ciebie prośbę - powiedziała Rita, przypominając sobie o pewnej obietnicy. - Przygotuj, proszę, jedną z sypialni dla gości, nocą może wpaść tu jeszcze moja przyjaciółka, Eleonor Howard, zapewne zmęczona.
- Jak sobie panienka życzy - odparł Winston, po czym zerknąwszy na siedzącego obok Franza, opuścił bibliotekę bez żadnego słowa.

Mijały godziny, a dwójkę przyjaciół siedzących z nosami w książkach i innych dokumentach zaczęła morzyć senność. Równogłośnie stwierdzili więc, że mają dość herbaty i wszystkich tych zapisków i pora spać, wszak mieli za sobą ciężki dzień pełen wrażeń. Winston natomiast przygotował sypialnię zarówno dla Eleonor, jak i dla obecnego gościa Rity.
- Widzę, że Winston nie próżnował i przygotował nawet przybory do porannej toalety - stwierdziła Rita, kiedy weszła za Franzem do jego tymczasowej sypialni.
Nie był to imponujących rozmiarów pokój. Mieściło się w nim podwójne łóżko, potężna szafa i biurko, a także drzwi do osobnej łazienki oraz mały kominek. Z okna rozpościerał się widok na ogrody mieszczące się na tyłach posiadłości.
- Przypomina to jeden z naszych wieczorów w Alpach - powiedziała Rita, podchodząc do Franza wpatrującego się w ciemne kształty żywopłotów za oknem. Przylgnęła do jego pleców, a głowę oparła na jego ramieniu, ustami lekko muskając szyję. Doskonale czuła piżmowy zapach jego wody toaletowej wymieszany z aromatem papierosów.
- Jest noc, jest śnieg, w kominku cicho trzaska ogień - wyszeptał Franz, który czuł jak ciepłe dłonie Rity powoli wsuwają się pod jego koszulę.
- Mamy nawet tajemnicę do rozwikłania - dodała Rita, a wtedy Franz odwrócił się do niej przodem i nie minęła chwila, kiedy ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku, a oni mogli w końcu dać upust wszystkim swoim emocjom.


Ranek Rita spędziła w ramionach Franza. Głowę opartą miała na jego klatce piersiowej, po której wodziła palcami. Leżała tak przez dłuższą chwilę, po czym doszła do wniosku, że pora wstawać. Wysunęła się najciszej jak potrafiła z łóżka, lecz Franz tak jak ona nie spał od jakiegoś czasu.
- Dzień dobry - przywitała go, stając kompletnie naga pod mocne światło porannego słońca tak, że Franz mógł dostrzec jedynie sylwetkę jej ciała. - Czeka nas dzisiaj ciężki dzień i kto wie czy nie przypadkiem cała seria takich dni. W końcu daliśmy się wciągnąć w niezłą intrygę - powiedziała, po czym zawiesiła wzrok na jego w połowie odkrytym ciele. - Ale kilka minut jeszcze nikogo nie zbawiło…
- Kilka minut?! - oburzył się Franz, lecz nie zdołał nic więcej powiedzieć, uciszony pocałunkiem.
Przy śniadaniu przywitali się z Eleonor, której przybycie musieli przeoczyć. Oboje wypytali ją czy udało jej się doszukać jakichś nowych informacji, a także sami podzielili się swoimi wnioskami po kilkugodzinnej sesji w bibliotece ojca Rity.
Przed południem wspólnie wyruszyli w kierunku posiadłości George’a, gdzie mieli w końcu spotkać się z pozostałą trójką. Całą drogę zastanawiali się, do jakich informacji dotarli pozostali przez ten jeden dzień i czy wszystko było u nich w porządku. Zastanawiali się też czy powinni informować resztę o sposobie, w jaki doszli do posiadania księgi rachunkowej Mehmeta.
- Im mniej osób o tym wie, tym lepiej - stwierdziła Rita, która nie miała problemu z ukrywaniem tak nieistotnych faktów.

W samej willi Cartera Rita wspólnie z Eleonor stwierdziły, że we dwójkę powinny udać się na spotkanie z Randolphem Alexisem, który zgodnie z informacjami z księgi rachunkowej, sprzedał Mehmetowi felerny model pociągu, który później najwidoczniej przyczynił się do tajemniczego zaginięcia lub śmierci w płomieniach.
Zgodnie z zaproponowanym planem Franz i Pauline mieli zająć się sprawą zamordowanego poprzedniego dnia studenta profesora Smitha.
- Moim zdaniem Franz powinien udać się na komisariat. Już raz całkiem nieźle ci poszło na posterunku, więc może masz do tego smykałkę - stwierdziła Rita, obdarowując Franza uśmiechem bordowych ust. - Pauline natomiast udałaby się wtedy na uczelnię, wypytała o zmarłego, o jego rodzinę, przyjaciół, relacje z innymi i przede wszystkim z profesorem.
- George, hrabio Zamoyski, dla was pozostałoby spotkać się z gosposią Stanleya i wypytać o zaginionego i wszelkie z tym związane okoliczności. Jakby wam jeszcze udało się przyjrzeć jego posiadłości, a w szczególności pokojowi, w którym rzekomo spłonął… - zasugerowała, po czym spojrzała po wszystkich.
Nie wiedziała do końca, co ją podkusiło do tego, by właściwie zacząć wydawać polecenia, ale musiała przyznać, że całkiem jej się to spodobało. Niemniej uważała, że tak skonstruowany plan był całkiem rozsądny i pokrywał wszelkie tropy, na jakie do tej pory wpadli.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 08-02-2017 o 15:43.
Pan Elf jest offline