W Talizmana nie miałem okazji jeszcze zagrać, ale na dniach zamierzam nadrobić ten brak i dopiero wtedy będę się wypowiadał na jego temat.
Ja nie mam nic przeciwko pewnej losowości. Podoba mi się za to, jak niektóre gry minimalizują tę losowość w różny sposób. Z drugiej strony jest taka podkategoria, którą nazywam "głupie losowe gry", gdzie poziom losowości potrafi mnie skutecznie pozbawić przyjemności z rozgrywki. Tu od razu przychodzi mi na myśl gra Cosmic Encounter. W grze każdy jest przywódcą jakiejś kosmicznej rasy, ma pięć planet i pewną ilość statków kosmicznych. Naszym celem jest przejmowanie planet innych graczy. Wygląda to tak, że w swojej kolejce gracz A deklaruje, że zaatakuje gracza B, po czym obaj namawiają pozostałych graczy, by stanęli po jednej ze stron. Mogą im przy tym obiecywać różne profity. Gdy już sojusze się ustawią, wystawiamy swoje statki. Powiedzmy, że atakujący wystawiają łącznie 12 latających spodków, a broniący wystawiają 8. Do tego momentu brzmi to całkiem fajnie. Niestety, zanim bitwa się rozstrzygnie, gracze A i B mogą jeszcze zagrać po jednej karcie, która modyfikuje siłę armii. To, jakie karty mają na ręce jest kompletnie losowe. I może się zdarzyć, że obrońca rzuca kartę +50 (a przynajmniej ten rząd wielkości). I w tym momencie do gracza A dociera, że choć udało mu się namówić gracza C by go poparł i podesłał 3 dodatkowe statki, to... było to kompletnie bez sensu...
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |