Wolfgang popatrzył po oknach gospody.
- Dobra. Idziemy sprawdzić czy Szkiełko znalazł Williama.- Kiedy się oddalali od gospody mag miał nadzieję, że Zielony Łowca będzie myślał, że zostawili kogoś by obserwować go. Zapewne będzie starał się wykryć obserwatora, którego nie ma i trochę się może zapoci przy próbach jego szukania.
W końcu dotarli w pobliże barki. Techler rozejrzał się w poszukiwaniu kompana, ale nie znalazł nikogo. Natomiast z lewej wyłonił się niespodziewanie Leopold.
Widzieli jak jeden z ludzi Zielonego Łowcy siedzi na beczce i się zajada.
- To co robimy? Proponowałbym by szkiełko wtopił się w tłum w gospodzie i obserwował co się będzie działo w nocy i nadejdzie z odsieczą.- Zaproponował Wolfgang.
Techler nie zamierzał by cała ekipa siedziała na czatach.
- Proponuję by cześć ulokowała się na barce i wyspała ile się da a z jeden czy dwóch na warcie by stanęło. Szkiełko jak będzie coś się działo dałby umówiony znak by wszyscy mieli czas wstać i przygotować się do ewentualnej konfrontacji.- Mówił cicho by nikt nie usłyszał ich rozmowy. Wolfgang liczył, że raczej to jest niemożliwe bo dwa czary rzucone wcześniej by go ostrzegły.