Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2017, 22:47   #9
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Eleanor Chamberlain. Pamiętał ją jako starsza matronę, która zwykła chłostać ludzi językiem. Nigdy nie byli szczególnie bliscy – poza posiedzeniami Rady rozmawiali raptem kilkadziesiąt godzin w kilka lat – ale była częścią jego Skillthry.

Rozciągnięta na prostym łożu wyglądała zupełnie inaczej. Nie miała na sobie szat wierzchnich, które dodawały jej postury i autorytetu, więc można było zobaczyć, jak bardzo wątła jest. Przypominała stojącą nad grobem nędzarkę, ale nie – śmierdzącego morfa.

- Morf, morf… – Jednak przygarbiony, nienaturalnie wykrzywiony diatrys otworzył jej żyły z taką samą metodyczną obojętnością, z jaką uliczny sprzedawca ukręcał głowę koragowi.

To było tak bezczelne, że wzięło archigosa z zaskoczenia. Diatrys poruszał się pokracznie – szurając nogami, jakby był niedołężny – a w dość wątłym świetle jawił się archigosowi jak morf. Gdyby Parwiz miał wskazać w tym pokoju morderczego morfa, bez wahania wskazałby diatrysa właśnie. Jednak to radna dusiła się własną krwią, a powykręcane… coś… nawet nie zadało obejrzało jej drugi raz przed zadaniem ciosu.

Jeśli diatrys potraktował tak ją – wątłą starowinę, którą mógłby zwyciężyć ktokolwiek – to co będzie z nimi?… Choć skóra paliła go przy tym żywym ogniem, to szarpał więzy, którymi przymocowano go do łoża, starając się je rozwiązać – albo przynajmniej rozciągnąć je na tyle, żeby jakoś się z nich wyślizgnąć.

- Zostaw – wycharczał, zbierając w sobie siły, aby nakazać coś diatrysowi. Wyszło mu średnio – bardziej charczenie niż przemowa. Jednak diatrys, zastygły w bezruchu jak zwinięta w kłębek żmija, nawet się nie odwrócił w drodze ku następnemu rogowi. - Rozkazuję... – utknęło mu w suchym gardle.

- Tak to się skończy? – ledwo przebrzmiał wycieńczony głos diuka, gdy morf zaskrzeczał „morf, morf...”, a Fizgerald mógł już tylko rzęzić.

W celi nie było już chyba nikogo innego – a jedynie archigos i nieubłaganie sunący ku niemu diatrys. Szur…, szur…, szur…, szur… - wyglądał, jakby z każdym przesunięciem zmagał się ze swoim własnym ciałem. Mimo, że cela nie była duża, to diatrysowi ta droga do łoża zajmowała sporo czasu.

Jehuda bał się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – i wiedział już, że zrobi wszystko, żeby jakoś się wydostać nim powolny, wlekący się diatrys stanie nad nim. Wtedy miał jakąś (choćby nawet najmniejszą) szansę, żeby – czołgając się – przeczołgać się tuż obok niedołężnego?… diatrysa, aby uciec z otwartej celi i spod zakrzywionego ostrza.
 
Velg jest offline