W pierwszej chwili Garidan był tylko zdziwiony, że nie czuje kołysania, a pod nogami, a raczej pod plecami, czuje piasek, a nie desek pokładu. Dopiero po chwili przypomniał sobie zamieszanie, jakie zapanowało na pokładzie "Jenivere"... i ciemność, jaka zapadła po uderzeniu, jakim poczęstował go tajemniczy ktoś.
Otworzył oczy i usiadł, walcząc z zawrotami głowy. I błyskawicznie oprzytomniał, widząc w jakich tarapatach się znalazł. Co prawda nie tylko on, i co prawda on sam nie był bezpośrednio zagrożony, ale było rzeczą jasną, że wszystko jest tylko i wyłącznie kwestią czasu.
Co prawda mógłby obrócić się na pięcie i zostawić całe to zamieszanie za plecami, ale nie sądził, by ktokolwiek z jego krewnych, przyjaciół czy znajomych uznałby taki odwrót za coś honorowego.
Trzeba było wybić wszystkie potwory, jakie znajdowały się w okolicy, a potem dopiero, w ciszy i spokoju, zastanawiać się, co robić dalej.
Zerwał się na równe nogi i przywołał do siebie moc, po czym posłał magiczny pocisk w skorpionokraba, który znajdował się niedaleko jednej z ocalałych kobiet. Freyi, jeśli dobrze zapamiętał jej imię.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-02-2017 o 08:01.
|