Garidan magic missile vs E2 1d4+1= 5
Miotanie magicznych pocisków wśród adeptów sztuk tajemnych uważane było za umiejętność raczej podstawową, dostępną uczniom już po paru latach intensywnych ćwiczeń. Nawet gdy ta moc budziła się w istotach zupełnie przypadkowo, za sprawą pradawnej magicznej krwi przodków - tak jak było to w przypadku Garidana - okiełznanie jej zazwyczaj było dość proste.
Tym dziwniejsza była natura tych pocisków. Większość mocy wymagała bowiem od adeptów mozolnego celowania w częstokroć zupełnie nieprzewidywalnego, czy, jeszcze gorzej, związanego walką z sojusznikiem, przeciwnika. Z magicznym pociskiem było inaczej, zdawał się mieć własny rozum, mknąć z ogromną prędkością bezbłędnie między przeszkodami, wokół barier i koło sojuszników.
Tak też stało się tym razem. Pocisk z wizgiem mignął ku drapieżnikowi przelatując na ramieniem pół-elfiej kobiety, gwałtownie obniżając lot nad drewnianymi szczątkami, ciałem rozbitka i w końcu... z wielką mocą trafiając w opancerzone cielsko wrogiej im istoty. Nawet Garidan mógł być zaskoczony tym, jak wiele energii udało mu się skumulować w tym czarze, pocisk wbił się w istotę z głośnym sykiem, topiąc jej boczny pancerz i parząc wnętrzności w środku. Jakimś cudem jednak bestia nadal żyła. Gwałtownie odskoczyła od ciała nieruchomego rozbitka rozglądając się za istotą, która była agresorem.
Losowy cel Garidan/Freya d2=2 Freya
Jej zmysły nie były przywykłe do tak skomplikowanych bodźców toteż po prostu zasyczała wściekle odwracając się gwałtownie w kierunku najbliższej poruszającej się istoty - Freyi.