Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2017, 20:14   #4
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Thomas poczuł się niemal rozczarowany faktem, iż Emily nie mieszkała sama, choć w zasadzie ładna siostra lub współlokatorka by mu nie przeszkadzały, to jednak rudy chłopak nie wzbudził w Williamsie szczególnego entuzjazmu. Szczególnie biorąc pod uwagę sposób, w jaki się zachowywał.

Spojrzał z ukosa na nastolatka, zaś jego brwi uniosły się nieco wyżej, gdy brzdąkał na znalezionej gitarze, strojąc ją przed najważniejszą częścią - grą.


Uśmiechnął się lekko do siebie widząc jak jego własne palce tańczą po gryfie, wygrywając rytm zespołu Fleetwood Mac. Zatrzymał się w momencie, w którym należało włączyć do gry własny głos. O tak, muzyka ułatwiała myślenie. Miał ochotę na papierosa, ale głupio było mu prosić o kolejnego. Przynajmniej w tej chwili.
- Jeśli to moi znajomi, to czemu, wiedząc gdzie mnie szukać, nie powstrzymali mnie lub nie odnaleźli? Jeśli nie, to… - urwał, zastanawiając się. Właśnie… to co? Z pewnością gościna u Emily nie była w takim przypadku najlepszym z pomysłów. Dla wszystkich włącznie z nim.

- … to skorzystam z możliwości zjedzenia czegoś i czas na mnie - odstawił delikatnie gitarę i w zamyśleniu sięgnął po sałatki i chleb, na który nałożył sobie szynki oraz sosu. Nie był bohaterem, a przynajmniej tak mu się wydawało. Jeśli ktokolwiek widział Emily targającą jego zwłoki z rzeki, to z pewnością zjawią się tutaj. Wtedy będzie mogła powiedzieć, że odszedł, ale nie wie gdzie i wszyscy będą bezpieczni. W tym on. A jeśli to jacyś przyjaciele? To odnajdzie ich sam.

- Nie wiem czy przyjaciele, czy znajomi - rudzielec władował się w końcu do kuchni. Mimo, że był drobnej budowy i szczupły robił wokół siebie tyle harmidru i zamieszania, że zdawało się, że zamiast jednego nastolatka jest ich tuzin. Klapnął prawie na krześle, gdy wzrok Emily Rose zamroził go w miejscu. Potulnie podszedł do zlewu i umył ręce. Dopiero wtedy wrócił do stołu i zaczął nakładać spore ilości jedzenia. Żując kawałek chleba kontynuował:
- Zachowywali się dziwnie. Coś rysowali na chodniku, coś gadali między sobą… a potem… - niemal zakrztusił się i machnął rękoma do góry kaszląc głośno.

Emily Rose walnęła go w plecy siarczyście i zaczerwieniony rudzielec w końcu złapał dech:
- Co potem? - dziewczyna łypnęła okiem w kierunku Thomasa.

- A potem było najdziwniejsze. Zniknęli za rogiem.

- Tak po prostu zniknęli? - zapytał Tomas, któremu było na tyle ciężko w to uwierzyć, że przestał na chwilę grać.

- Mhm - mruknął chłopak.

Emily Rose łyknęła herbaty:
- John, mów jaśniej.

- No przecież mówię - rudzielec strzelił lekkiego focha - Zniknęli za rogiem. Obserwowałem ich, sam nie wiem czemu jakoś nie chciałem ich poznać bliżej. Mieli takie… nie wiem... coś wokół siebie - otrząsnął się teatralnie - Potem przeszli kawałek dokami i skręcili za mur jednej z hurtowni. Jak poszedłem tam to ich nie było. Ale… hurtownia jest otoczona murem, bez przejścia. - John zawiesił głos spoglądając to po dziewczynie to po Thomasie.

- Może cię zauważyli i gdzieś się schowali?

- Gdzie? Na dachu? Na ninja nie wyglądali - ironizował młody, ładując kolejną porcję jedzenia do ust.

- W śmietniku, kanałach albo gdziekolwiek byłoby miejsce. Z niezwykle uprzejmej wypowiedzi wnoszę jednak, że żadnego takiego miejsca nie było - spojrzał dziwnym wzrokiem na nastolatka i przez dłuższą chwilę milczał również jedząc. Szybko jednak skończył.

- Jeśli można jeszcze o coś prosić - zwrócił się do Emily, nie podejmując więcej tematu zniknięcia. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale jutro mógł rozejrzeć się we wspomnianym miejscu. Może rysunki coś mu powiedzą, choć wątpił w to. Raczej nie rysowali kluczy wiolinowych.

- To o jakieś kanapki na drogę i ze dwa papierosy - rzekł z niezmiennym wyrazem twarzy.

- Jak to kanapki? - Emily Rose zamrugała zaskoczona - Na drogę? Co Ty zamierzasz?

John jadł bez słowa wpatrując się nieprzychylnie i ironicznie w Thomasa. Dziewczyna za to wyglądała na prawdziwie zaskoczoną i zaniepokojoną.
- Dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby mnie tu nie znaleźli. Jeśli ktoś widział jak mnie wleczesz i gdzie, a to nie są moi znajomi i nie są to przywidzenia, to lepiej, żeby mnie tu nie było.

- No ale gdzie Ty pójdziesz?

- ...do domu dla bezdomnych,... - mruknął “cicho” John. Zdzielony morderczym spojrzeniem Emily Rose wzruszył ramionami:
- No co?!

- Może skup się. Przypomnij sobie. Komuś nadepnąłeś na odcisk? Może da się z nimi dogadać? - dziewczyna mówiła coraz szybciej.

Wzruszył lekko ramionami, wpatrując się w przestrzeń.
- Co ja niby mogłem zrobić? Nie mam pojęcia jak zwykły muzyk może podpaść komuś inaczej niż tandetnym repertuarem. Nie mam pojęcia nawet czy oni rzeczywiście są kimś, kto chce mojej szkody - napił się herbaty z kubka, choć wolałby, by była w tym jakaś, choćby symboliczna wkładka.

- Nie wiem. Może komuś kasę wisisz? Lubisz hazard? - Emily Rose rzucała pytaniami od czapy. - Słuchaj, ja mam propozycję.

- Nie do odrzucenia zapewne - dodał kąśliwie John.

- Cicho, młody! - ofuknęła go brutalnie - Zostań dzisiejszą noc. A rano ruszysz dalej. Nic dzisiaj nie znajdziesz, a miasto jest opętane mistrzostwami. No? Co Ty na to? - uniosła zadziornie brewkę.

Zastanawiał się dłuższą chwilę. Żeby coś wyciągnąć ze świadków, trzeba było ich najpierw znaleźć, a potem przekonać do mówienia. To mogło zająć trochę czasu, zaś noc już tak do końca pierwszej młodości nie była. W końcu skinął głową.
- Może masz rację. W takim razie skorzystam z propozycji - uśmiechnął się lekko i spojrzał na gitarę.

- Może uda mi się jutro znaleźć osoby, które znam… znałem - poprawił się.

- Chociaż w sumie moje mieszkanie byłoby niewiele wyżej na liście miejsc do sprawdzenia. Pomyślę nad tym jutro - westchnął lekko i dłużej nie dał się kusić drewnianemu instrumentowi. Dźwięki “House of the rising sun” wypłynęły spod jego palców. Brakowało mu jeszcze tylko papierosa, ale nawet nie tak bardzo. Muzyka była ważniejsza. Spojrzał z ukosa na Emily i uśmiechnął się delikatnie.

Emily Rose odpowiedziała uśmiechem przepełnionym ulgą, a John skwitował tę wymianę prychnięciem.
- Idę do siebie. - oznajmił i szurnął krzesłem.
Odczekał ułamek minuty i gdy nikt go nie zatrzymał, ruszył w głąb hallu.

Emily Rose wstała od stołu z westchnieniem, opadła na fotel zarzucając nogi przez oparcie i zapaliła papierosa. Machnęła zapraszająco dłonią w stronę paczki.
- Przepraszam za niego. Ostatnio humorzasty jest strasznie.

Struny ucichły.
- Czytasz mi w myślach - rzekł krótko i wyjął z paczki jednego, by po chwili wypuścić z płuc kłąb dymu. Ponownie podjął grę.

- Uroczy - skomentował mrużąc lekko oczy od gryzącego dymu.

- Brat? - zapytał.

- Tak - skinęła głową machając stopą w rytm muzyki - Młodszy. A ty masz… - ugryzła się w język - … no tak, nie pamiętasz. A ta … - dziewczyna chwilkę urwała ale dzielnie brnęła dalej - … ta Danielle? Pamiętasz ją?

Zafałszował, chwytając nie ten akord, który powinien, zaś następnego nie zagrał. Palce zawisły nad pudłem rezonansowym.
- Nie - odpowiedział krótko, choć wydawało mu się, że powinien ją pamiętać. Wiedział niewiele więcej niż to, iż była ważna. W jakiś sposób.

- To znaczy… Rzeczywiście pamiętam imię, ale tylko tyle - dodał jakby smutniej.

- Niewiele mogę ci o sobie powiedzieć, choćbym chciał. Może ty opowiesz coś o sobie? - zapytał, podejmując grę tuż po strzepnięciu popiołu do popielniczki.

- Hmmm… ja za to niewiele mogę. Jak Ci powiem więcej o sobie, to będę musiała Cię zabić. - rzuciła ze śmiechem najwyraźniej cytując coś - Jestem grafikiem komputerowym, mam 23 lata, John to mój młodszy o 4 lata brat. Nasi rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym parę lat temu. - wzruszyła ramionami zaciągając się papierosem. - Ot i tyle.

Pokiwał głową. Przerwał poprzedni utwór, by rozpocząć nowy. “Tears in heaven” Erica Claptona.
- Would you know my name if I saw you in Heaven? - zaśpiewał cicho.

- To przykre. Wypadek samochodowy… - zmarszczył brwi, by po chwili podjąć ponownie:
- Masz 23 lata, utrzymujesz młodszego brata i przez jedną noc nieznajomego muzyka. No i psa. Ale chyba on jest najmniejszym zmartwieniem… A ja wiem, że jestem ci coś winien. Tylko aktualnie nic nie mam - pociągnął papierosa ostatni raz, zaś żar niemal dotarł do filtra. Zgasił go w popielniczce.

- E tam - machnęła dłonią - Nic mi nie jesteś winien. Noooo może piosenkę - zaśmiała się cicho.

- Jakieś specjalne życzenia?

- Nie… co Ci przyjdzie do głowy. A ja spróbuje zgadnąć czemu akurat ta a nie inna, hm?

Uśmiechnął się nieco szerzej.
- To będzie trudne, bo sam mogę tego nie wiedzieć, ale dobrze. Spróbujmy - wstał i przesiadł się nieco bliżej Emily.


- Belle, C'est un mot qu'on dirait inventé pour elle… - rozpoczął z przymkniętymi oczami, delikatnie kołysząc się do wyśpiewywanego i wygrywanego rytmu.

Emily Rose siedziała niemal bez ruchu, wsłuchując się w słowa śpiewanej piosenki. Przymknęła oczy, a wyraz twarzy nabrał łagodności i rozmarzenia.
Gdy Thomas skończył mruknęła protestująco:
- Szkodaaaa, że koniec. Pięknie…. Ale powodów może być kilka - mówiła szeptem jakby nie chcąc zburzyć nastroju jaki powstał po wyśpiewanych ostatnich taktach - Może Danielle? - uśmiechnęła się przekornie - Wiem, wiem. Nie pamiętasz.

Zamyślił się nad prawdziwością jej stwierdzenia.
- Może - stwierdził z nieobecnym spojrzeniem, a kiedy jego wzrok nabrał ostrości i skupił się ponownie wyłącznie na dziewczynie, powiedział:
- A może nie - kąciki ust delikatnie uniosły się.

- Hmm… - zakręciła się lekko na fotelu - … skąd znasz francuski?

- Szczerze? - zapytał poważnie.

- Nie znam - powiedział krótko, pochylając się nad struną, by dokładniej się jej przyjrzeć. Zdrapał plamkę fałszywie sugerującą uszkodzenie.

- Mniej więcej wiem o czym jest piosenka, znam słowa, wiem jak je wypowiedzieć, ale języka nie znam - dodał wyjaśniająco.

- Ale… wymowę masz bardzo dobrą, dałam się nabrać - roześmiała się wesoło - Noooo toooo… jeszcze jedną? Proooooooooszę - złożyła usta w słodki dzióbek i zamrugała szybko rzęsami w karykaturze uwodzicielskiego kociaka.

- Podejrzewam się o słuch muzyczny. To może być przez to - odparł półżartem, po czym zamyślił się.


Spokojne, odgrywane jedna po drugiej nuta delikatnie zawisły w pokoju. Czasem przyspieszał, gdy rytm tego wymagał, by dotrzeć do miejsca, w którym do ogólnego obrazu włączył się głos. Tym razem nie był niski i delikatnie chrapliwy, jak poprzednio. Tym razem był wyższy i nieco płaczliwy, dzięki czemu również tym razem zbliżył się nieco do oryginału.

- Jak - zaczęła po chwili przerwy. Odchrząknęła cicho i zaczęła raz jeszcze - Jak Ty to robisz? To jakbyś miał zupełnie inne głosy...

Wzruszył ramionami z błąkającym się w cieniu, nieznacznym uśmiechem.
- Nic specjalnego. Przynajmniej u podrzędnych grajków zarabiających w barach czy podobnych miejscach. Trochę pracy przeponą, trochę inaczej zaciśnięta krtań i jakoś to leci. Ale daleko mi do oryginału. Aż tak dobry nie jestem - odparł, spoglądając poza szkło okularów.

- Dziwne, że nie zrobiłeś kariery, że nie jesteś sławny. Jesteś naprawdę uzdolniony. - Emily Rose spochmurniała nieco - Jakoś nie pasujesz mi na kogoś, kto by chciał się utopić. Czujesz się na samobójcę? - wpiła spojrzenie w twarz Thomasa.

Początkowo nic nie mówił, brzdąkając nieznaną nawet sobie, wolną melodię.
- Nie. Nie wiem czy coś mi odwaliło, czy to wypadek, czy ktoś chciał mi pomóc w przejściu na drugą stronę, ale zdecydowanie nie czuję się na samobójcę - pokręcił głową.

Machnęła dłonią:
- Durne pytanie, przepraszam.

- Wygodnie Ci tu było? - zmieniła temat na neutralny by zatrzeć wcześniejszą wypowiedź jaką najwyraźniej uznała za gafę.

- Zupełnie nie masz za co przepraszać. Na tyle wygodnie, że do wyjścia zmusiła mnie boląca głowa - odparł, podejmując temat zmieniony przez Emily.

- Tam jest pokój twojego brata, tam łazienka, a tutaj kuchnia - spojrzeniem wskazywał po kolei wymienione przez siebie elementy mieszkania.
- A twój? - zapytał.

- Ten pierwszy w korytarzu po lewej - wskazała ostatnie możliwe drzwi - Zazwyczaj rano jest hałas, bo John robi straszny rumor gdy jest nie w humorze. Czyli prawie zawsze - dopowiedziała ze śmiechem. - Więc przygotuj się na poranną pobudkę. - uprzedzała lojalnie odsuwając pasemko włosów z twarzy.

- Plan wylegiwania się do południa runął - zażartował.

- Chyba i tak będę musiał wstać wcześnie. W końcu muszę odwiedzić Mulligans i obejrzeć te rysunki w miejscu, w którym tamci… zniknęli. Będę musiał też zadbać o jakiś dach na jutrzejszą noc i skądś wziąć trochę gotówki. Dobrze by było dowiedzieć się gdzie mieszkałem. Może mam tam jakąś mp3-kę i słuchawki. No i za coś muszę kupić fajki. Jedzenie i picie w sumie też by się przydało. Ale najpierw fajki - powiedział nieco poważniej.

Emily Rose roześmiała się niemal opluwając popijaną herbatą:
- No brzmi jak plan. Fajki - zaczęła wyliczać na palcach - rysunki, fajki, kasa i mieszkanie, fajki! No może i klub, ale fajki! - za każdym słowem odginała jeden z palców - Wow. Napięty grafik. - mrugnęła wesoło rozbawiona.

- Jak dla mnie wygląda świetnie. Tylko… zabrakło ci jeszcze mp3-ki. I fajek - dodał podejmując ton rozmowy i humor Emily.

- A ty co planujesz na jutro?

- Mam trochę pracy no i… - spoważniała na chwilę - … myślałam, że pójdę z Tobą do Mulligan’s? - dorzuciła niepewnie. - Ale jak wolisz nie, to powiedz.

Westchnął cicho i napił się z własnego kubka.
- Za nic nie przepuściłbym okazji, żeby przejść się tam z tobą. Z resztą… W końcu muszę mieć jakiegoś przewodnika po mieście - złagodził pierwszą część wypowiedzi półżartem drugiej.

- O której będzie ci pasowało? Widzisz, mam taki przywilej, że nie muszę pamiętać czy i gdzie pracowałem.

- Myślę, że poradzę sobie ze zleceniami do południa a potem możemy “pomalować miasto na niebiesko” - zacytowała błędnie słowa piosenki. - Zdążysz się wyspać chyba do dwunastej, co?

- Jak twój brat mnie obudzi, to pewnie już nie zasnę. Pracujesz w domu czy w firmie? I czy John też pracuje?

- W domu, jako freelancer. John ma rentę po rodzicach jeszcze. No i uczy się jeszcze. - wyjaśniała spokojnie. Ruszyła przy tym z powrotem do kuchni by zacząć zbierać naczynia po kolacji.

Thomas także wstał. Odłożył gitarę i pomógł składać talerze, by odnieść je do kuchni. Czynności były bardzo znajome. Zupełnie, jakby wykonywał je często. Może nawet codziennie. A może to tylko złudzenie umysłu próbującego wydrzeć z otchłani niepamięci choćby fragment własnej przeszłości? Tego nie wiedział. Kiedy odwracał się, by wrócić do pokoju po resztę, “przypadkiem” trącił własną dłonią jej palce.

- Przepraszam - rzucił krótko z lekkim uśmiechem i ponownie podjął marsz w kierunku pustego już kubka.

- Nie… nie ma za co - mruknęła, lekko rumieniąc się. - Eeem… długo trzeba się uczyć grać na gitarze, żeby grać tak jak Ty?

Odwrócił się do Emily.
- To zależy od człowieka. Nie wiem ile czasu się uczyłem, ale niektóre utwory są naprawdę proste. Chyba nie ma osoby, która nie potrafiłaby się nauczyć “Come as you are” Nirvany. To tylko dwie górne struny i trzy pierwsze progi na gryfie. Chciałabyś się nauczyć? - zapytał, opierając się o futrynę.

- Mam dwie lewe ręce jeśli chodzi o cokolwiek innego niż myszka albo pen - zaśmiała się lekko - brakuje mi wyczucia rytmu - brzmiała jakby powtarzała czyjeś słowa. Thomas mógł się domyślać czyje.

Machnął ręką.
- Bzdura. Tego się nie da nie zagrać prędzej czy później. Jakby ci nie szło, możesz znaleźć jakiś metronom online. On pokaże ci rytm, ale nie sądzę, by był potrzebny.

- Metronom? - Emily Rose powtórzyła marszcząc nosek - A to to do liczenia uderzeń? - błysnęła wiedzą, gdy coś zaskoczyło w jej pamięci.

- Powiedzmy - skinął głową.

- Tylko tutaj nie chodzi o ilość, a o to kiedy i w jakim odstępie następuje uderzenie. Ale tak, chodzi właśnie o to. Może być pomocne początkującym, którzy nie słyszą kiedy ma co nastąpić. To co? Chciałabyś się nauczyć?

- Mhm - skinęła niepewnie i wytarła dłonie. - Od czego się zwykle zaczyna? - powoli podeszła do gitary i do siadającego na sofie Thomasa. Klapnęła bezwładnie, zakręciła na miejscu i spojrzała sponad okularów - Panie psorze… - w oczach dziewczyny zalśniła lekka kpina.

- Zacznij od zagrania… Ehhh… Ciężko wytłumaczyć - usiadł głębiej na swoim siedzisku.

- Chodź, pokażę ci. Usiądź do mnie tyłem. Tak też najwygodniej mi patrzeć na gitarę - wyciągnął do dziewczyny rękę, by usadzić ją na sofie przed sobą i wyjrzeć na instrument znad jej ramienia.

Emily Rose podciągnęła nogi i usiadła po turecku, układając gitarę niewprawnie na kolanie. Zerknęła kątem oka na Thomasa z lekkim uśmiechem.
Z bliska mógł poczuć zapach jej włosów: mieszaninę rumianku i … czegoś co po chwili zaskoczyło… dziecięcy puder? Zabawna mieszanka.

- Taaak? - spytała gdy milczenie się nieco przedłużało.

- Prawie - odparł ponownie przykuwając uwagę do gitary, choć nie było to tak łatwe, jak można było przypuszczać.
Wsunął własne ręce pod jej, muskając talię, po czym poprawił gitarę, nie odmawiając sobie delikatnego dotknięcia jej nogi. Wychylił głowę ponad jej ramieniem i w swoją lewą dłoń ujął jej.

- Ten palec tutaj, a ten tutaj. Dociśnij strunę tym, a tego zostaw w spokoju. Przyda nam się później - powiedział cicho nieopodal jej ucha. Podobnie postąpił z prawą dłonią.

- Tutaj też właściwie przydadzą się dwa palce. Masz dłuższe paznokcie niż ja, więc łatwiej będzie ci się grało. To znaczy ja gram palcami, ale mnie już zdążyły stwardnieć opuszki - odezwał się ponownie, tym razem demonstrując ową twardość na dłoni Emily.

- Trąć tę strunę, odpuść i przyciśnij tą pod drugim palcem. I zagraj - uśmiechnął się lekko, choć ona najprawdopodobniej tego nie widziała.

- Aha… - dziewczyna siedziała nieco sztywno od chwili gdy znalazł się blisko, na policzkach wystąpił leciutki rumieniec ledwie widoczny w przytłumionym świetle. - Ok - pomrukiwała słuchając wskazówek Williamsa. Dawała się prowadzić od czasu do czasu leciutko się poruszając. W końcu pokiwała głową i pochyliła nad instrumentem ukazując delikatnie zwijające się na karku pasma krótszych włosów:
- Ok... uwaga - sama sobie dodawała animuszu, próbując się skoncentrować. Brzdęknęła lekko, struna z cicha zadrżała. - Tak? - odwróciła nagle twarz by spojrzeć na Thomasa.

- Tak. Bardzo dobrze - uśmiechnął się do niej.

- Teraz zagraj trzy razy to pierwsze i raz to drugie - odchylił się nieco do tyłu, by powstrzymać się przed muśnięciem jej karku ustami. Opuścił ręce, które wylądowały na własnych udach, lecz palce nieznacznie opierały się o talię Emily.

Lekko odgięła się do tyłu jakby instynktownie szukając ciepła Thomasa, ale pokręciła lekko głową i skupiła na gitarze.
- Raz, dwa, trzy, raz - powtarzała pod nosem jak małe dziecko gdy uczy się liczyć. Palce muskały lekko struny, wydobywając ledwo echo dźwięków. - I raz jeszcze? - spytała kończąc sekwencję dźwięków.

- Tak, możesz powtórzyć tyle razy, ile chcesz, potem przejdziemy do części dalszej. Za chwilę przejdziemy do kolejnej części, też złożonej z dwóch uciśnięć, a potem jeszcze dwóch i to będzie cały utwór - odparł, kiwając głową.

- Nie żartuj? - zaskoczona Emily Rose ponownie odwróciła twarz ku Thomasowi - Tylko tyle? - zabrzdękała w struny nieco bardziej odważnie. - Nie brzmi trudno. - zadowolona pokiwała głową na boki i roześmiała rozgrywając układ raz jeszcze.

- Mhm. A to nawet jeszcze prostsze, bo korzystasz z… czterech… albo pięciu różnych uciśnięć. Nie jestem pewien, bo nie liczę ich grając - dodał wyjaśniająco.

- Ale na końcu wracasz do tych początkowych, tylko… od tyłu - ponownie nachylił się nad Emil, przylegając lekko do jej pleców, a kiedy skończyła powtarzanie, ujął jej dłonie w swoje tak jak poprzednio, by pokazać kolejne chwyty i blisko ucha, brodą trącając kosmyki włosów, poinstruować jak i ile razy czego zagrać.

- A potem… już… grasz? - wyszeptała znowu lekko sztywniejąc i ostrożnie poruszając dłońmi wedle wskazówek Williamsa. Sama lekko poruszała palcami muskając twarde opuszki mężczyzny paznokciami.

- Tak, potem wystarczy już tylko grać - odparł równie cicho. Położył jedną rękę na nodze Emily, jakby trafił tam przypadkiem, choć nie cofnął się, zaś druga poddawała się działaniu paznokci dziewczyny.

- Aha - szepnęła cichym tchnieniem. Trąciła cicho strunę odwracając się nieco ku Thomasowi, gdy nagle atmosfera zgęstniała i przepełniła elektrycznością. - To… łatwe - spojrzenie Emily Rose powędrowało ku ustom Thomasa. Nieświadomie zagryzła dolną wargę.

- Mówiłem - odparł Williams zbliżając nieco własną twarz do jej. Delikatnie pocałował górną wargę Emily, zaś ręce jakby z wolna budziły się do życia. Objął dziewczynę i przysunął się nieco bliżej, by mieć lepszy dostęp do jej ust.

Wydała ciche westchnienie w chwili gdy poczuła usta Thomasa na swoich, nieśmiało i z wolna oddała lekki pocałunek. Ciało jednak ożyło własnym życiem i gospodyni wtuliła się w zagłębienie ramion Williamsa. Gitara wciąż ułożona na jej kolanach wydała głuche vibratto, gdy Emily Rose lekko uderzyła pudło.
Zdjął gitarę z nóg Emily i na ślepo postawił obok, przyciskając ją do siebie nieco mocniej. Jedna z dłoni ruszyła w górę od linii bioder, marszcząc bluzkę, zaś druga udała się w kierunku przeciwnym, zajmując się nogą. Dość niechętnie, powoli oderwał własne usta od jej i przesunął je bliżej ucha, skąd miał krótką drogę do karku i szyi.

Wtuliła się mocniej, napierając drobnym ciałem na Thomasa. Głowa dziewczyny opadła na jego ramię. Odgięta lekko i nastawiona w drżącym oczekiwaniu na muśnięcia ciepłej, gładkiej skóry.
Jak w zwolnionym tempie, jej dłoń powoli powędrowała w górę. Emily Rose leniwym ruchem wsunęła palce w kędziory Williamsa i leciutko masowała skórę głowy, od czasu do czasu muskajac też płatek ucha, jaki odnalazła zupełnie po omacku.

Zamruczał lekko przy jej uchu, zaś dłonie błądziły powoli i cierpliwie po ciele Emily, jeszcze przez barierę materiału, choć palce jednej ręki przesunęły się po żebrach i na wysokości linii piersi przemknęła na łopatkę wprost na nagi kark. Zbliżały się tam również usta, schodzące krok po kroku. Druga dłoń przesunęła się po nodze w górę i wślizgnęła się nieznacznie pod bluzkę. Palce pozostały jednak na biodrze, gdzie błądziły leniwie od granicy brzucha po skraj pleców.

Żadne z nich nie usłyszało zbliżających się kroków. Za to oburzony wrzask już tak:
- Co tu się wyprawia?! - te kilka słów podziałało niczym ice bucket challenge, a zaczerwieniona Emily Rose odsunęła się gwałtownie.

Thomas spojrzał na Johna bez cienia zażenowania czy czegokolwiek, choć w tej chwili miał ochotę utopić gnojka w zlewie pełnym naczyń. Zamiast tego Williams wychylił się i czubkami palców wyciągnął papierosa z paczki.

- Nie widać? Gramy na cymbałach - odparł stoicko umieszczając filtr na ustach i pstryknął zapalniczką. Chwilę później wydmuchnął kłąb dymu.

- Jak tylko znajdę mój portfel, to odkupię ci całą paczkę - zwrócił się do dziewczyny. On sobie pójdzie, a dzieciak pewnie nie da jej żyć. Ponownie wypuścił powietrze z płuc.

- Widzisz, to taka kontrowersyjna pułapka pozwalająca przyłapać małe dzieci na podsłuchiwaniu i podglądaniu. Jak widać, działa - spojrzał chłopakowi prosto w oczy.

"Jeśli cię złapią za rękę, mów, że to nie twoja ręka."
Skąd on to znał?

Miał przeczucie, że nie pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Choć mógł się mylić.
Jeżeli miał rację, to może za to go szukają?
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline