Wątek: Mokropsy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2007, 20:04   #1
Foliescu
 
Reputacja: 1 Foliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znanyFoliescu wkrótce będzie znany
Mokropsy

Schwarzwald- małe miasteczko na wschodnich krańcach imperium. Nadbrzeże portowe… tłum, paki, paczki, pakunki. Mieszczanie targający na plecach resztki dobytku. Nędzarze szturmujący łodzie… byleby tylko wydostać się stąd.. byleby tylko nie czuć smrodu inkwizycyjnych stosów. Patrole straży wzmocnione Rycerzami Białego Wilka. Rutynowe kontrole, rutynowe zatrzymania.. rutynowe procesy „… za sianie niepokoju i zamętu, za podburzanie przeciw władzy cesarskiej…” jest tylko jedna kara- śmierć. Ale wcześniej ciało trzeba oczyścić- najlepiej najlepiej w ogniu.

Tak, nie jest to dobre miejsce, szczególnie dla kogoś w którego żyłach płynie odrobina elfiej krwi „Meerd, cóż za okropny swąd palonego mięsa”. Jednak nie tylko względy estetyczne wpłynęły na podjęcie decyzji o ucieczce.. Wiele razy słyszał złe słowa o swej matce… nie chciał ich usłyszeć tym razem, stojąc przed obliczem Trybunału.

Przed obliczem Trybunału nie chciał stanąć również pewien zubożały rycerz, cóż, jego ród od wielu pokoleń związany był z Dynastią z Nuln… której ostatnim członkiem był zamęczony w Middenheim, Wilhelm II.

A niziołek? On nie był zamieszany w politykę, był zwyczajnym złodziejaszkiem który wpadł w gówno.. po uszy.

Cała ta trójka, czy to płacąc sowicie (tak jak rycerzyk który sprzedał rumaka, zostawiając sobie ino parchatego podjezdka), czy też wykorzystując swe powiązania w półświatku, znalazła się szczęśliwie na pokładzie „jaskółki” małej barki rzecznej płynącej w górę rzeki Wyliji. Szczęśliwie, oznacza że szyper nie wyczyścił ich mieszków do ostatniego miedziaka... . Podróż mija spokojnie acz w niezbyt komfortowych warunkach.. ciągła mżawka, brezent rozpięty nad pokładem niemiłosiernie przecieka... jedzenie rozgotowanej ryby i rozmiękłego chleba przez 6 dni. Na pokładzie niema miejsca, wszędzie jakieś pakunki, skrzynie i jeszcze koń- przestraszone, płochliwe zwierzę.

Szóstego dnia zdażył się cud, błysnęło słońce, dopłynęli też też do Niedersdorf, granicznego miasteczka pomiędzy Imperium a Xięstwem Brasławskim.

Taa, Marienburg toto nie był. Ziemno-drewniany fort na nadrzecznym pagórku i kilkanaście chałup otoczonych wyższym płotem.. „ to podgrodzie chyba?” . Całości obrazu dopełniały- przystań z kilkoma pomostami i przycupnięte pod pagórkiem szałasy, namioty i ziemianki. Dalej łódź nie płynęła „ Panie, od kiedy Brasław komore celno tu przeniósł, to nima poco dalej...” stwierdził szyper ćmuląc fajeczkę…
 
Foliescu jest offline