Sala tronowa była wyjątkowo ubogo urządzona. Nie szło w niej uświadczyć pięknych dzieł sztuki, czy nawet bogato zdobionych przykładów oręża. Wszystkie cztery ściany były zupełnie gołe i jedynie na środku pomieszczenia stał tron. Tron z Wyrzuconego na Brzeg Drewna. W sali przebywała trójka mężczyzn. Głos zabrał największy z nich:
- Bracie, nasz wstępny desant na kontynent przebiega bez zakłóceń - zwracał się do siwego mężczyzny zasiadającego na tronie. - Błotniaki pochowały się na niedostępnych bagnach, nawet nie próbują stawiać oporu. Szara Woda jest nasza.
- Bardzo dobrze - ocenił Balon Greyjoy, lord Pyke i władca Żelaznych Wysp. - Wszystko przebiega zgodnie z planem. Victarionie, niech Asha skieruje swoje siły na Palec Flinta, ty natomiast uderzysz na Mallisterów. Czas odzyskać naszą dziedzinę, jaką było Dorzecze, a Seagard będzie doskonałym punktem wyjścia dla naszej ofensywy. Tully'owie są słabi, nie zdołają nam się oprzeć.
- Jak rozkażesz, bracie - odrzekł Victarion, po czym odwrócił się i pospiesznie opuścił pomieszczenie.
- Już niedługo nasz plan się ziści - Balon skierował swoje słowa do milczącego do tej pory człowieka, ubranego bardziej jak żebrak niż brat lorda.
- Lannisterowie i Starkowie mogą nam przeszkodzić w spełnianiu woli Utopionego Boga - odparł Aeron, zwany Mokrą Czupryną.
- Nie martw się tym. I jedni i drudzy, niczym sępy, będą zajęci walką o koronę po tym psie, Robercie Baratheonie. A my w tym czasie odbudujemy własne królestwo. I zapłacimy za nie tak jak zawsze: żelazem! Jako się już rzekło:
- piechur ze Strażnicy nad Szarą Wodą do Palca Flinta, w strażnicy zostawiam żeton
- cała armia z Pyke do Seagardu
Ostatnio edytowane przez Col Frost : 17-02-2017 o 18:05.
|