Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2017, 12:53   #9
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Ella zaklęta w tak opisowy sposób, że nawet marynarze z puby byliby pod wrażeniem.
- Co robimy? Śledzimy ich? - zapytała szeptem Jamesa.
- Szlag. Nie mamy wyboru. Mogłabyś zdjąć paru z nich. - przyznał James wyraźnie poirytowany. - Ale wszystkich chyba nie zdołasz, a dwójka ludzi z pistoletami ma małe szanse z liczniejszą grupą uzbrojoną w broń maszynową. Trzymamy się na razie na odległość lunety, by móc ubić paru zanim nas zauważą. I czekamy okazji. Co ty na to?- zaproponował w końcu.
- Ty tu rządzisz - powiedziała, na wszelki wypadek jednak biorąc snajperkę i układając się z nią na ziemi - Jestem ciekawa po co tu przybyli. I to z oficerem. Sporo ryzykują jakby nie patrzeć.
- Myślę że przybyli na wezwanie naszego Harry’ego. Planują jakiś rytuał? - wydawało się Jamesowi niedorzeczne, ale jaki inny powód by mieli ? Położył się koło Elli pytając.- Ile zdołałabyś zdjąć ich zanim dobiegliby do nas ?
- Przy tej pogodzie? Czterech może pięciu - oceniła. - Zakładajac, że nie ma ich więcej pod pokładem... Jeśli mam ich dorwać, najlepiej będzie na plaży. Tu nie będą mieli żadnych osłon. Tak więc, decyzja, szefie? - zakręciła lekko pupą, moszcząc się wygodniej na prowizorycznym stanowisku snajperskim.
I poczuła na pośladku dłoń mężczyzny, niby przypadkiem, masującą jej zgrabny tyłeczek gdy James kucał.- Dobra… to strzelaj póki zasięg i zaskoczenie jest po naszej stronie. A nuż hałas broni ściągnie nam tu jakieś wsparcie. W razie gdyby się zaczęli zbliżać dajemy dyla do wozu i wciskamy gaz do dechy. Nikt nam nie płaci za umieranie.-
Ella tylko uśmiechnęła się, nie zmieniając pozycji. Przez lunetę obserwowała żołnierzy. Czekała na moment, gdy zaczną wyciągać łódź na brzeg. Wtedy zacznie strzelać, poczynając od oficera.
A James czuwał obok niej z wyciągniętym już pistoletem proponując żartobliwie. - Jak na strzelnicy podczas festynu, ustrzelisz każdego z nich jednym strzałem to dostaniesz… misia, na to za dużą jesteś dziewczynką. Nagroda do negocjacji?-
Znów się uśmiechnęła, cały czas jednak trzymając dłoń na spuście i nie odrywając oczu od lunety.
- Dlaczego? Lubię misiaczki. Szczególnie gdy ich celem jest nagradzanie mnie. Mogłabym się dać ponagradzać takiemu miśkowi... jeśli jakiegoś znasz.
- Możliwe że ten miś jest bardzo blisko, tyle że pytanie się od razu pojawia. Czy miś byłby nagrodą dla ciebie, czy ty dla misia. Więc proponuję bardzo gorącą kąpiel z tym misiem , tam gdzie będziesz go chciała mieć podczas tej kąpieli… jeśli trafisz każdego.- dłoń mężczyzny nadal pieszczotliwe gładziła pośladek Szkotki, acz delikatnie, co by jej nie rozpraszać.
- A skąd ci przyszło do głowy, że o takim misiu mowa? Wydajesz się bardzo pewny siebie, Irlandczyku. - rzekła, napinając lekko pośladki. Po chwili też dodała z rozbawieniem - I mnie.
- Nagroda warta ryzyka, nieprawdaż? - uśmiechnął wodząc palcami po napiętych pośladkach rudej pokusy. - Tego zaprzeczyć nie możesz.-
- Ale coś czuję, że jak nie zabierzesz tej dłoni zaraz, to nie ja wystrzelę. - zachichotała.
- Wybacz, omsknęła mi się.- James nawet nie próbował nadać szczerego tonu swemu kłamstwu. Ale dłoń odsunął.

Łódź podpłynęła do brzegu i zarzuciła kotwicę. Pierwsza szóstka żołnierzy, niczym w balecie, wylądowała w wodzie. A po nich kolejna. Ella wybrała pierwszy cel, uspokoiła oddech i nacisnęła za spust. Kula przebiła hełm żołnierza na wylot, przeszła przez czaszkę i wyszła z drugiej strony. Niemiec osunął się do wody.

Usłyszeli nerwowe rozkazy i posypał się w ich kierunku grad kul. Na ich szczęście niecelny, choć szturmowcy na dole musieli korzystać z jakiś zmodyfikowanych karabinów o dalekim zasięgu.
Ruda nie dała się jednak łatwo przestraszyć, trzymała pozycję. Uśmiechnęła się do siebie, celując. Lubiła ryzyko. Znów namierzyła kolejnego szwaba i strzeliła. James zaś próbował określić jak daleki jest ów zasięg hitlerowców. Trochę się zdziwił i nieco przeraził, gdy okazało się, że przewaga zasięgu (jedyna obecnie jaką mieli), nie była tak duża jak zakładał.

Kolejny z nazistów padł trafiony przez Rudą. Pozostali jednak nie zatrzymali się o krok, brnąc w błotnistym podłożu w kierunku ruin. Ostrzał stawał się coraz ostrzejszy, a kule latały nad głową Jamesa i Szkotki coraz bliżej. I wtedy Irlandczyk zauważył kątem oka, że w ich stronę zbliża się Herr Hans. Był całkiem blisko, a w prawej ręce trzymał pistolet starego Colt z 1922 roku. W lewej ręce miał pistolet z flarą.

Nie przypominał człowieka ze zdjęcia. Prawdę powiedziawszy wyglądał jak ktoś, kto wiele ostatnio przeszedł. Był bardzo, niemal chorobliwie chudy. Oddychał ciężko. Ubranie miał poplamione czarną mazią, która przypominała Jamesowi zaschniętą krew. Miał też dziwacznie poszerzone źrenice, które wyglądały zwierzęco.

Starał się skradać, ale nie szło mu najlepiej. Kroki stawiał niepewnie i bardzo ostrożnie. Doszedł jednak blisko, wystarczająco blisko by wycelować w Jamesa i nacisnąć za spust.

BANG!

Rozległ się huk wystrzału, a kula przeszła tuż obok ramienia Irlandczyka. Hans poprawił rękę...
BANG! Poleciła kolejna kula, przecinając lewą rękę i płaszcz Jamesa. Irlandczyk odpowiedział ogniem, celnie. Hans zachwiał się, oddał jeszcze trzy strzały w kierunku Jamesa i Elli, ale na szczęście niecelnie, jednocześnie znikając za ruinami murów.

- Nic ci nie jest?! - starając się nie wychylać głowy ponad osłonę, Ella poderwała się i przyskoczyła do Jamesa. Szybko zlustrowała go wzrokiem.
- Spadamy stąd, co? - zapytała, zmieniając snajperkę na pistolet.
- Nie… musimy dotrzeć do ruin przed tymi złotymi chłopcami Himmlera, dopaść Hansa i go przejąć. Albo zabić. Nie może opuścić Anglii żywy.- stwierdził Irlandczyk ignorując postrzał.- Trafił mnie w rękę ale tym martwimy się później.-
Jak adrenalina przestanie działać jako środek przeciwbólowy.
Ruda uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi. Jej oczy błyszczały. To nie był typ zamartwiający się kwoki. Ta dziewczyna kochała pakować się w kłopoty.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline