Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2017, 22:24   #10
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mieli może parę minut, góra dziesięć, zanim zamek nie zostanie opanowany przez Niemców. Ruszyli za krwawymi śladami pozostawionymi przez Hansa. Mężczyzna musiał mocno krwawić. Szli jedno za drugim, rozpaczliwie szukając czegoś za czym mogliby się schować, jednocześnie osłaniając siebie nawzajem. Ogień Niemców ustał, a w okolicy nastała cisza przerywana pomrukami burzy i kroplami spadającymi na kamienny bruk.

Znaleźli go w środku ruin, w dużej i wysokiej komnacie tuż za pierwszą basztą. Komnata, niegdyś zapewne sala tronowa lub główna komnata zamku, miała zniszczoną jedną ze ścian. Całość była oświetlona przez trzy lampy naftowe. Na środku zostały wyrysowany dziwny pentagram, a na jego środku znajdowało się ciało dziecko z otwartą klatką piersiową. Z miejsca w którym stali nie byli w stanie poznać czy ofiarą była dziewczynka czy też chłopiec. Hans stał nad ciałem i mamrotał coś pod nosem, po czym pochylił się nad ciałem i wyjął z niego serce, które zjadł.

W komnacie zrobiło się odczuwalnie chłodniej, a cienie wydłużyły się. Ruda poczuła jak włosy na karku jej się jeżą, a zmysły zaczęły krzyczeć by uciekała. James zdawał się niczego nie zauważyć, a na jego twarzy było widać wściekłość.

A Hans… Hans wyprostował się, wydawał z siebie dziwny zwierzęcy pomruk, a potem odwrócił się w ich stronę.
- Poddaj się…- rzekł Irlandczyk i nie czekając jednak aż Hans się podda, nacisnął spust wycelowanej w niego broni. Sytuacja robiła się nerwowa i należało ją szybko rozwiązać.
Więc… uczynił to za pomocą kuli posłanej w klatkę piersiową, mając nadzieję, że dojdzie do celu i unieszkodliwi Hansa. Z niemieckimi żołnierzami za plecami nie było sensu cackać się ze szwabskim szpiegiem.
Ella przełknęła ślinę. Nie podobało jej się to. I to bardzo. Otoczenie, atmosfera, zachowanie Hansa i ten cholerny pentagram na ziemi. Mimo to jednak stanęła z boku sali, by w razie czego przywitać ostrzałem każdego, kto wbiegnie przez ogromne drzwi. Kiedy James wystrzelił, prawie podskoczyła, tak mocno były napięte jej nerwy. Pełna złych przeczuć spojrzała na ranionego szpiega. Teoretycznie facet nie miał szans.

James trafił mężczyznę w klatkę piersiową na wysokości lewego płuca, odrzucając Hansa o pół metra. Niemiec jednak stał na własnych nogach. Dopiero teraz dostrzegli, że jego oczy zrobiły się czarne.
- Wrrrrrrrrrrrrrrraggggggggggg - wydał z siebie Hans, a raczej coś co nim kiedyś było i ruszyło w ich stronę. Było szybkie, bardzo szybkie, ale nie na tyle by coś im zrobić. James nie czekał co stanie się dalej. Komnatę oświetliły pięć wystrzałów po których w końcu Hans padł omal nie przewracając przy tym Jamesa.

W tym samym momencie w mieście rozległy się syreny - widać mieszkańcy w końcu zdali sobie sprawę, że coś jest nie w porządku. W oddali zaczęły padać strzały, tym razem, czego byli pewni zarówno James, jak i Szkotka, strzelali Walijczycy - nie dało się nie poznać, że w użyciu były stare strzelby myśliwskie.
- Musimy wiać. - krzyknęła Ella, choć zamiast zabierać z sali swoje zgrabne pośladki, postanowiła przykucnąć przy ciele i przeszukać kieszenie czegoś, co kiedyś było Hansem.
- Jesteśmy na swoim terenie. To angielska ziemia, a my jesteśmy agentami korony.- odparł choć bez przekonania James przeładowując przy okazji broń. Mimo wszystko Ella miała rację. Lepiej nie bawić się w dyskusje z uzbrojonymi Walijczykami. Obudzeni strzałami i po spotkaniu ze Szkopami, mogli nie mieć cierpliwości do rozmów.
- A skąd oni to mają wiedzieć, jeśli najpierw będą strzelać do obcych, a dopiero potem pytać? - Ruda widać myślała podobnie - Pamiętasz jak tu jechaliśmy? Pięć minut stąd była taka wielka szopa na uboczu z podjazdem. Pewnie do przechowywania siana na zimę. - powiedziała Ella, której rodzina miała własny kawałek pola i nieraz musiała z rodzeństwem kopać buraki - Tam można by schować samochód i nas... przynajmniej do rana. No i trzeba o ciebie zadbać, chłopcze.
Nawet obszukując umarłego, Szkotka potrafiła uśmiechnąć się zalotnie do towarzysza.
- Sprawdzimy jak urocza z ciebie pielęgniarka. Tylko pamiętaj, że niesforny ze mnie pacjent.- odparł James rozglądając się dookoła i wypatrując innych potencjalnych zagrożeń, oraz… starając się zapamiętać pomieszczenie.

W kieszeni Hansa, który wrócił do normalnego wyglądu, znalazła drewniany pierścień przypominający te, które widziały w busoli. Poza tym mężczyzna miał w kieszeni pistolet i niewielki notatnik.
Ella zabrała wszystkie rzeczy, po czym przykurczona lekko, by nie sięgać linii okien, ruszyła w kierunku drzwi.
- No to chodź, kaleko. - ponagliła Jamesa gestem dłoni.
Jamesowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, ruszył pierwszy rozglądając się bacznie i wypatrując wszelkiego ruchu. Jego celem było jak najszybsze dotarcie do ich samochodu i opuszczenie tego miejsca. Hans nie żył, więc nie stanowił już problemu. Cokolwiek chciał przekazać niemieckim mocodawcom… nie będzie miał już okazji. Nie wszystkie sekrety zdążyć zabrać do grobu, ale te których nie zdążył były obecnie w zgrabnych dłoniach Szkotki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline