Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2017, 20:41   #4
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Mijali dziwne meble, stojące na tyłach domów. Raz na jakiś czas dochodziło ich szczekanie psów. Zatrzymali się na tyłach jakichś wielkich zabudowań.
- Tu mieszkam. - Wskazała podbródkiem uchylone na poddaszu okno. - Dasz radę się wspiąć?
- Raczej tak, wiesz jestem rycerzem, nie wspinaczem, ale powinienem sobie poradzić. Właściwie wioska jak wioska, podobna do tego, co znam, Choć za moich czasów raczej kominy były rzadsze - przyznał. - Już wchodzić, otwarte tam jest?
- Za mną
. - Kobieta podeszła do dziwnej drabinki, po której pięła się jakaś roślina. Co było dziwne w oknach były przezroczyste elementy, trochę przypominające kryształki jakie widział w podziemiach. Charlotte bez większego wysiłku dotarła do krytego strzechą dachu i ruszyła dalej, chwytając się słomy. Po chwili była przy uchylonych drzwiczkach, także wypełnionych tym kryształem.Dała mu znak by się ruszył. Więc zrobił to powtarzając jej drogę. Cóż bowiem mógł więcej. Niby był wampirem, starszym, ale co właściwie z tego, skoro bez niej nie mógł praktycznie nic. Trzeba było słuchać.

Gdy kobieta zobaczyła, że sobie radzi, wskoczyła do środka, a on za nią rozglądając się wokoło. Wszystko było niby podobne, jednocześnie zaś niepodobne. Chociażby wspomniane kryształki? Musiał spytać kobietę później.


Ledwo się mieścili w środku we dwoje. Charlotte przecisnęła się obok niego, zamykając za nim dziwne drzwiczki. Zasłoniła też dziwny, wiszący w nich materiał. Po chwili jakby się w czymś zreflektowała i zaczęła zgarniać leżące tu i ówdzie stroje. Szczególnie te białe i upychać je w walizce.


- Rozgość się. - Wybąkała najwyraźniej zmieszana.
- Dziękuję. Mogę ci jakoś pomóc. Nie lubię po prostu stać - patrzył na dziwnie maleńki pokoik z jeszcze dziwniejszymi meblami. Ogólnie ściany były obite jakimś kolorowym pergaminem. Jednakże takim z niezwykle regularnym wzorem. Ile służących musiało to robić. Dziwne, że tak drogą rzecz umieścili na poddachu maleńkiego pokoju. Szafy, jak szafy, no cóż, za jego czasów też istniały szafy, ale zainteresowało go łóżko. Co za dziwak robił metalowe łóżka, wszak kowale mieli znacznie więcej do roboty, niżeli wykuwanie takich prętów. Wspomniany wiek coraz bardziej wydawał się zwariowany. Niby maleńka przestrzeń, ale pościel także wyglądała całkiem dobrze. Niejeden szlachetny pan mieszkał gorzej oraz pijał z glinianych naczyń, a nie takich cudeniek, które stały na szafce. Aż podniósł do góry, były tak dziwnie delikatne.
- Piękne - wyszeptał. - Naprawdę ludzie potrafią zrobić coś takiego?
Jednak jeszcze bardziej zainteresował go obrazek obok. Był genialny. Cały taki niezwykle dokładny. Bystre wampirze oko doskonale rozróżniało każde pociągnięcie pędzelka. Do tego jeszcze dwa malunki na ścianach przedstawiające jakieś łąki, trawy oraz pasące się krowy.
- To tanizna z rynku. - Wyszeptała kobieta. - Jesteśmy na poddaszu pubu, wynajęłam tu pokój. Ściany są potwornie cienkie, więc mów cicho, dobrze?
- Dobrze
- ściszył głos - jaka tanizna. Mieszkasz całkiem bogato. Za moich czasów to raczej poza bogatymi ludźmi, nikt nie miał takich wspaniałości - widać było, jak podziwia wszystko. - Co to jest pub?

Kobieta schowała te kilka rzeczy. Najwyraźniej resztą się nie przejmowała. Podeszła do wampira i skrzywiła się.
- Jutro załatwię ci jakieś rzeczy… - Wyszeptała. - ...że też naprawdę to robię.
Pokręciła niedowierzająco głową i zerknęła na naczynia. Na jej twarz wypłynął rumieniec.
Ujął jej dłoń.
- To, to znaczy co, lady Charlotte? Czy mogłaby pani być precyzyjniejsza … bardzo proszę - uśmiechnął się miło.
Gdy tylko jej dotknął jej twarz stała się niemal czerwona.
- Ciuchy… ubrania. Będę musiała kupić ci jakieś odpowiedniejsze. Gdzie planujesz się udać?
- Och, nie wiem. Dopiero się obudziłem. Dlatego właśnie tak pani potrzebuję, lady Charlotte. Przy tak urodziwej, pełnej wdzięku kobiecie
- jego dłoń zaczęła leciutko głaskać jej nadgarstek - może odnajdę się w tym XIX wieku tak, żeby nikogo nie krzywdzić oraz spokojnie sobie żyć nie wadząc nikomu. Pomyślałem, że może chciałaby pani mi pomóc w tej istotnej sprawie.
Kobieta zadrżała od jego dotyku, ale jej twarz była nadal zmieszana.
- Geharis… będziemy musieli zrobić coś z tym imieniem… ale… - Wskazała palcem na stojący na komodzie lśniący przedmiot. Wampir zobaczył w nim siebie. Tak jak w tafli wody. Oczywiście znał także lustra, lecz były one polerowanym metalem, często srebrem. Tymczasem tutaj wyglądało to jakoś nadzwyczaj nienormalnie. Cała jego twarz była umorusana krwią, podobnie szyja i pierś.


- Rany, jak wyglądam - jęknął, choć cicho pamiętając, że jest jakiś pub, cokolwiek to to takiego właściwie. - Gdybym sam siebie zobaczył w takim stanie, to bym się przestraszył - przyznał. - Czy można się jakoś umyć. Nie chciałbym siedzieć przy tak urodziwej kobiecie będąc tak brudnym. Mężczyzna powinien się prezentować odpowiednio przed damami, nie uważa pani?
- Puścisz mnie? To spróbujemy coś z tym zrobić
. - Uśmiechnęła się niepewnie.
- Ach przepraszam - rzeczywiście puścił jej rękę, ale tak jakoś powoli, niechętnie. - Choć pani dłoń jest równie piękna jak oblicze. Ślicznie śmieją się pani oczy, czy wie pani? - oddał uśmiech. - Proszę, oddaję się pod pani opiekę - uniósł ręce nieco w okolice piersi.
- Zdejmij tą koszulę. - Wyszeptała cicho. Przecisnęła się obok niego i podeszła do naczyń stojących na komodzie. - Możesz usiąść na łóżku. - Niepewnie zerknęła na jego zakurzone spodnie.

Rzeczywiście żadna dama nie poprosiłaby szlachetnie urodzonego mężczyznę o zdjęcie koszuli, ale cóż, nowe czasy nowe obyczaje. Uśmiechając się ciągle zdjął górę przyodziewku.
- Hm, chyba spodnie także muszę, żeby nie pobrudzić poni pięknej pościeli. Musi być jednak pani bardzo zamożna wynajmując taki wspaniały pokój.
Zrzucił buty.
- Czy ma pani może jakiś ręcznik, bym mógł owinąć biodra po zdjęciu spodni? - spytał uprzejmie.
Kobieta wyjęła z jednej z szuflad materiał i podała mu. Odwróciła się tyłem, widział jednak że zerknęła w odbiciu lustra. Jednak nie przeszkadzało mu to, bowiem niby dlaczego miałoby. Czyżby miał czegokolwiek się wstydzić. Poza wyświniona budem skórą oczywiście. Spokojnie powoli zdejmował spodnie, celebrował przebierankę, stał całkiem ładną chwilkę nago, potem usiadł okrywając biodra ręcznikiem niczym narzutką.
- Może zabrzmi to dziwnie, ale mów mi Charlie, dobrze? - Kobieta obróciła się. Ustawiła obok łóżka miskę i nalała do niej odrobinę wody z dzbanka. Po chwili zanurzyła w niej gąbkę. - Tytuł Lady nadaje królowa, jakby ktoś usłyszał, że tak mnie artykułujesz mogłabym mieć problemy. - Powoli zaczęła zbierać krew z jego twarzy. Widział jak jej ręce lekko drżą, jednak wyglądało jakby miała wprawę. - Do tego to dziwne jak goły mężczyzna mówi do mnie per Pani.
- Tylko królowa? Cóż, prawa się zmieniły - przyznał. - Ale jeśli tak, jeśli mam cię nazywać Charlie, to jak ty będziesz mnie nazywać?
Spojrzała na niego zaskoczona. Jednak zreflektowała się szybko i powróciła do mycia go. Spłukiwała gąbkę i ponownie czystą obmywała go.
- Nie wiem… jeśli chcesz się wtopić z dziewiętnasty wiek… - Zerknęła na niego. Widać było, że nadal nie jest przekonana do tej całej historii. - … to może powinno być imię popularne w tych czasach?
- Piękna Charlie, przecież pojęcia nie mam, jakie są popularne imiona. Może wybierzesz mi jakieś
? - przeciągnął się, odpowiednio prezentując swoje ciało, szeroką, po męsku owłosioną pierś, twarde mięśnie oraz kilka blizn po ciosach mieczem. Kobieta przełknęła ślinę. - Czy mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz, kiedy mnie tak myjesz? Jesteś niezwykle urodziwą niewiastą, Charlie. Ukrywasz piękno pod męskim strojem, ale można je i tak dostrzec, jeśli ktoś potrafi patrzeć.
- Głupku… nie założyłabym sukni do jaskini
… - Wyszeptała to tak cicho, że gdyby nie słuch wampira, pewnie by nie rozpoznał słów. Rzeczywiście, niedaleko leżało coś co mogło być bardziej odświętnym strojem, elementem, którego z jakiegoś powodu Charlie nie ukryła, w przeciwieństwie do pozostałych. Zerknęła mu w oczy, ale odwróciła wzrok. - James? George? Charles? Henry?
- Jakie wolisz, jakie ci się podoba
? - spytał. - Chciałbym zobaczyć cię w sukni. Bez sukni także, tak jak ty mnie - wyszeptał cicho, że raczej mogła się domyślić, niżeli słyszeć.
Kobieta zabrała gąbkę.
- Przestań to robić…
- Co robić, piękna Charlie
? - spytał. - Dziękować ci, cieszyć się, że jesteś ze mną, doceniać twoją urodę? Chyba pozwolisz mi na mówienie ci szczerej prawdy.

Podniosła wzrok. Jej twarz cała była oblana rumieńcem. Widać było, że jej oddech przyspieszył. Wampir czuł bijący od niej gorąc. Odłożyła gąbkę.
- Doskonale wiesz co robisz. - Zobaczył, że drży. Czuł, że jej ciało woła go, pędząca w jej żyłach krew niemal pachniała. Jej serce było jedynym dźwiękiem w tym pokoju… przez chwilę.
Wtedy pojawił się kolejny. Głośny kobiecy jęk, dochodzący zza ściany. Jęk, doskonale znany wampirowi. Charlie szybko zebrała rzeczy do mycia i wyjęła kolejny ręcznik podając go Gaherisowi.
- Wytrzyj się... proszę. - Jej głos drżał. Prezencja i zagrywki wampira, nie dawały Charlie żadnych szans. Widać było, że zsuwa nogi, że dłonią chwyta koszulę by zasłonić odkryte, z powodu rozpiętych guzików, ciało. Czuł tą napiętą skórę, nagle przyśpieszony dech oraz krew, która przyśpieszyła w jej żyłach. Podobało mu się, wszak od tylu lat leżał jedynie pogrążony wśród ciemności, zaś jego jedynymi towarzyszami były dziwaczne sny. Tutaj zaś obok stała kobieta, nawet jeśli nie szlachcianka, gdyż sama tak stwierdziła, to niewątpliwie żywa, zgrabna, mająca ładną twarz oraz smaczną krew. Czy trzeba chcieć więcej? Gaheris potrafił docenić wyjątkowość i twardy charakter kobiety.

Powstał i zaczął się wycierać, przewiązawszy przepaskę biodrową z ręcznika. Dosyć luźno zresztą. Powstał nie próbując ukryć lekkiej jeszcze, ale zaznaczającej się erekcji, która trochę uwypukliła w pewnym miejscu materię. Powoli wycierał się, jakby specjalnie prezentując swoje ciało, napinając poszczególne mięśnie.
- Jestem ci bardzo wdzięczny za pomoc, Charlie – odłożył wreszcie ręcznik. Ujął jej dłonie pochylając się i unosząc do swoich ust. Pocałował jej smukłe paluszki, potem ponownie, jeszcze raz, powoli przemierzając wargami cały wierzch kobiecych dłoni.

Kobieta szybko zauważyła jego wzwód i bardzo starała się nie patrzeć w tamtym kierunku. Gdy pocałował jej dłoń jej serce jeszcze przyspieszyło. Spróbowała się cofnąć ale to nie tak że miała w pokoju jakiekolwiek pole manewru. Oparła się o komodę o mały włos nie zrzucając podstawionych na nią naczyń.
- Wiesz jak w tych czasach traktuje się kobiety, które idą do łóżka z mężczyzną poznanym tego samego dnia? - Wpatrywała się w jego twarz.
- Zapewne zawsze tak samo, jeśli wiedzą na ten temat jedynie one, oraz ich skryty kochanek, który umiejąc milczeć, ofiaruje coś więcej, aniżeli jedynie zwykła przyjemność - cóż, właściwie czy to był pierwszy dzień, czy któryś tam znajomości, jeśli kobieta zachowywała dyskrecję, nic się nie działo. Czy na dworze króla Artura czy kiedykolwiek. Można było mieć poważne zastrzeżenia co do stosunków osobistych Lancelota i Ginewry, jednak póki ich nie przyłapano przy świadkach, pies mający kulawą nogę się tym nie zainteresował nawet. - Jesteś piękną, namiętną dziewczyną, jesteśmy sami pośród naszej tajemnicy.

Stojąc przed nią objął Charlotte tuląc takim opiekuńczym ruchem. Z sąsiedniego pokoju dotarły do nich kolejne jęki. Dziewczyna spłonęła jeszcze większym rumieńcem ale dała się objąć. Położyła nawet dłonie na jego piersi.
- To jakieś szaleństwo, a miało być łatwo. - Podniosła wzrok i jej rozpalone oczy napotkały wzrok wampira.
- Będzie łatwo, jeśli twe myśli przestaną się opierać temu, czego pragniesz. Uśmiechnij się do siebie, odrzuć wszystko i wtedy spytaj, czego naprawdę chcesz? - przerwał pozwalając się rozluźnić kobiecie. - Twe dłonie już wiedzą, twe ciało także … Czy pragniesz być całowana, jak nigdy, pieszczona, jak nigdy, kochana, jak nigdy - szeptał jej do ucha pełne uroków zaklęcia.
- Jestem twoja Gaheris. - uśmiechnęła się. - Tej nocy.
- Moja ty, ja twój. Tej nocy
- pochylił się całując jej czoło, oczy, wreszcie usta, pierwej delikatnie, ale potem mocno, po męsku, jednocześnie zaś jakoś opiekuńczo, jakby chciał powiązać ich węzłem mocy. Mężczyźni rzadko pamiętają, że pragnąc utulić kobietę na puchowym łożu, oprócz brania, muszą także coś dać. Gaheris wiedział, doświadczony arkanami miłości dworskiej. Jego pocałunki, dotyk, pieszczota miały sprawić przyjemność im obojgu. Spinające się mocno wargi wiązały ze sobą jej kobiecą słodycz oraz jego męską siłę. Oczywiście, Charlotte miała energię oraz była mocna kobietą, psychicznie i fizycznie, ale teraz oddawała mu się archetypicznie kobieco, omdlewająco niemal, drżąco oraz pragnąco jego męskiego ciała. Dotykała go, błądziła dłońmi po jego ciele złakniona czułości. On zaś oddawał jej pieszczotę. Jego usta powoli spływały z ust na smukłą szyję, na której słodko, wręcz nieznośnie ponętnie, żyły przetaczały kolejne porcje smakowitej krwi. Oblizał swoje wargi wręcz powstrzymując się przed zatopieniem kłów. Na taką słodycz był jeszcze czas, wiele czasu. Ona jednak chyba owo oblizanie się, kiedy język przesunął się po jego wargach, przyjęła za coś innego. Kto wie …

Rzeczywiście śliczna kobieta dawała mu coś, czego nikt nie oferował rycerzowi od kilkunastu wieków. Siebie. Usta mężczyzny całowały coraz mocniej szyję, zaś dłonie wściznęły się na plecach pod jej bluzkę, przesuwając się po aksamitnej skórze dziewczyny. Wampir wyczuł pod palcami kilka blizn. Akurat jednak to nie wzbudziło w nim jakiegoś negatywnego podejścia. Blizny zazwyczaj oznaczają przejścia, przejścia zaś ćwiczą charakter. Oczywiście, bardziej fizycznie podobały mu się damy dworu, szlachcianki, panie wielkich rodów, które były niczym nieskazitelna cieleśnie waza. Jednak niekiedy miał dosyć takich niewiast spotykając się z kobietami o ciałach może nieco oznaczonych przez czas, ale dużym wdzięku, inteligencji, charakterze oraz, pomimo wszystko, jednak urodzie. Każdą spośród tych cech miała Charlotte. Gaheris powoli zaczął przenosić dłonie na bok przesuwając po ciele oraz unosząc coraz wyżej kamizeklę i noszoną przez nią pod kamizelką bluzkę.
- Jesteś niczym kwiat, który skrywa swe wspaniałe wdzięki - wyszeptał ponownie podnosząc usta oraz skupiając się na całowaniu, kiedy zdejmował kamizelkę i bluzkę dziewczyny. Charlotte pomogła mu z łatwością rozpinając guziki zarówno kamizelki jak i koszuli. Gdy wampir zaczął ją zsuwać przeszła do spodni. To było dziwne, kobieta i spodnie. Jeszcze nigdy nie spotkał takiego wyjątkowego przypadku. Pochyliła się zdejmując dolną część garderoby. Wtedy właśnie zdjął jej górę. Dziewczyna nie miała nic na sobie, poza już naprawdę nielicznymi drobiazgami, co tylko nadawało jej jeszcze więcej powabu oraz sprawiało, że męskość Gaherisa coraz bardziej wypychała materiał ręcznika, który okrywał biodra rycerza. Charlie przytuliła się do niego napierając nań obwiązanymi bandażem piersiami. Ona zaś utulił ją mocno, szukając jednocześnie opuszkami palców końcówki bandaża. Długie reformy, oraz buty mogły jeszcze poczekać, obecnie najbardziej wabiły wampira piersi kobiety. Oczywiście wiadomo, zawsze na pierwszym miejscu pociągała go krew, ale gdy był względnie syty, w grę wchodziły inne potrzeby, zapamiętane oraz dalej kultywowane, szczególnie uprawianie wspólnoty fizycznej prowadzące do wzajemnego zaspokojenia pragnień. Pożądała go, czuł doskonale, ale on też pragnął posiąść jej ciało. Całował oraz zdejmował bandaż nie śpiesząc się, budując coraz bardziej wzajemne pragnienie. Aż fragment materii osłaniający jej wdzięki upadł obok, zaś uwolnione piersi ruszyły się, leciutko opadły przyjmując naturalny kształt.
- Są piękne, wiesz - wyszeptał do niej leciutko kąsając jej śliczne uszko.

Uśmiechnęła się. Wiedziała! Jak zachowywalaby się, gdyby nie prezencja? Ruchy Charlie mimo że drżące miały znamiona pewności siebie. Lubiła tą grę i kto wie, co by było gdyby … Jego usta stopniowo znowu zaczęły krążyć wokoło szyi, zaś dłoń obejmująca dziewczynę zaprowadziła ją do metalowego łóżka. Jednak zanim jeszcze dotarli mocno przytulił ją.. Siedzieli obok siebie całując się i obejmując. Jej usta były takie pełne słodyczy oraz chęci do dzielenia się nią. Zaś pierś unoszona dechem pięknie prezentowała się, szczególnie kiedy jego prawa dłoń spoczęła na jej lewym pagórku. Była śliczna, tak śliczna, jak mocno reagująca na jego dotyk. Obejmował ją, niby tamta materia. Pełną dłonią, leciutko unosząc, przesuwając się tak, że wnętrze dłoni muskało ciemnoróżową malinkę. Raz za razem, coraz mocniej i bardziej pewnie. Gdy ją pieścił sięgnęła jedną dłonią do pierwszego buta i sprawnie go rozsznurowywała.
- Jesteś bardzo delikatny. - szepnęła i uśmiechnęła się. - Wszystkie wampiry są takie?
- Raczej nie, tak jak reszta ludzi. Jedni są przyzwoici, drudzy mają myśli piękne, niczym twoje piersi, Tak samo wśród nas. Jedni zabijają, drudzy dbają, by ludzie nie umierali, niekiedy zaś nawet pomagają i są bardzo delikatni dla kobiet
- mówiąc to przerywał całowanie jedynie na moment. Męska dłoń zmieniła tylko obiekt pieszczot na drugi cycuszek, ułatwiając tym samym zdjęcie drugiego buta.
- Ach… że też nie powinnam zdradzać że tu jesteś. - wyszeptała zdejmując drugi but.
- Moja piękna, przynajmniej teraz możesz, jeśli pragniesz być głośniej. Tutaj, jak się wydaje, nikt nie zwróci na to uwagi ...

Siedzieli na brzegu łóżka, bliżej wezgłowia nieco, kiedy mężczyzna lekko nacisnął ciało kobiety tak, że nie zabierając nóg z podłogi, po prostu ułożyła się plecami w poprzek łoża. On zaś pochylił się nad nią i zamiast dłoni, tym razem jej piersiami zajęły się męskie usta, całując się, przesuwając się po nich wargami, chwytając sutki, zasysając mocno oraz pieszcząc języczkiem rosnące brodawki.
- Im bliżej do nich, tym lepiej widzę ich urodę - uśmiechał się szeptem, choć niekiedy trudno było mu się przebić, kiedy zza ściany rozlegał się jęk, lub wręcz głośny krzyk.
 
Kelly jest offline