- Salkalten. Nie ma to jak w zaszczurzonym, śmierdzącym domu.
Franz Schierke zmienił się znacznie od czasu, kiedy po raz pierwszy zawitał do Salkalten. Na jego rękach zawitało parę nowych siniaków i blizn. Teraz nosił bogatszy strój. Ciemne kolory kaftana kontrastowały z tu i ówdzie pobłyskującym posrebrzanym ćwiekiem. Płaszcz, który miał na sobie, pod warstwą brudu i kurzu był czarnego koloru, który u dołu przechodził w ciemną czerwień. Jak zwykł mawiać: “zupełnie jak jucha, co tryska z gardła dorodnego wieprza na świniobiciu”. Przy pasie miał przypięty topór, trzymał teraz za lejce nieco starawego konia o brązowej maści.
- No dobra, czasu nie ma, kasza stygnie. Zdejmij maskę i pokaż ludziom, że żaden z ciebie topielec ani bestia, co uciekła z boru, i miejmy to wszystko z głowy.
Miesiąc minął niespokojnie, choć z drugiej strony, nie narzekał na swoją nową sytuację. Od czasu fatalnej pomyłki nieumarłego upiora, zdołał się wzbogacić nieco i zyskać nowe koneksje, które odpowiadały charakterowi Franza. Ostatnie trzy tygodnie, które były w sporej mierze wypełnione pijaństwem, karczemnymi bójkami i wizytami w zamtuzach okazały się być jak najbardziej udane.
- Ja na przykład doceniam maski - ciągnął najemnik. - Chociaż zazwyczaj, jeśli widzę je na buzi jakiejś niewiasty, to w zupełnie innych okolicznościach. Ale straż miejska to bojaźliwi ludzie, zupełnie jak moja babka. Kiedy byłem młodszy niż jestem, to pamiętam dokładnie, jak w noc poślubną sąsiada wrejterowała do łożnicy, żeby się upewnić, czy z panią młodą wszystko w porządku. I wystaw sobie, że otóż nie, panną młodą okazał się niejaki Gustav Schillinger, który wraz z panem młodym chciał położyć łapę na posagu i dać nogę do Altdorfu. Oczywiście, kiedy tylko zwleczono go z wypiętego zadka panny młodej, tę ostatnią powieszono, a jego samego wychłostano dla przykładu.
Brązowy koń tupnął kopytem, zniecierpliwiony.
- Morał z tego taki - dokończył - że świat pełen jest podłych, nieuczciwych i pozbawionych sumienia ludzi. A my przecież tacy nie jesteśmy. To weź i ściągnij tą maskę na chwilę i pokaż dobrym ludziom, żeś porządna baba.
Franz podrapał się po zaroście w zamyśleniu.
- Albo też możesz wdrapać się na mury miejskie lub podpłynąć od strony portu, tedy nie ma problemu, będziemy czekać w Rudej Owcy. Tylko zdecyduj się jakoś w miarę szybko, jak już mówiłem, alkowa stygnie. Tfu, kasza.