Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2017, 02:01   #112
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave 3/3

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak



Zwilczenie





- Zakraść się? A o tym nie pomyślałem. - przyznał Nowakowski i na chwilę znieruchomiał pod ciałem kobiety. Psikus Summer z zamianą pozycji zaskoczył go tak samo jak pomysł ale na pewno od razu przypadł mu bardziej do gustu. Teraz miał ją w całkiem wygodnej pozycji od frontu, i miał jej wdzięki tuż przed oczami i na wyciągnięcie ręki. I to tak jak najdosłowniej. Więc fantazja i pomysłowość kolorowłosej dziewczyny spodobała mu się. Tak samo jak jej bardzo przyjemna i przyjazna reakcja na jego manewry. No i ta finezyjna aktywność wilczycy też budziła w nim pożądanie i satysfakcję. Ale ten ogon to jednak go zaskoczył kompletnie.


- O rany. - powiedział gdy po reakcji kobiety dostrzegł dyndający u nasady pleców ogon. Ogon wydał mu się znajomy jak ten jaki Summer miała w wilczej postaci ale jednak teraz taki “doklejony” do kobiecego ciała na moment go zaskoczył i stropił. - Wow. Niesamowite. Ciekawe co jeszcze potrafimy. - pokiwał głową wciąż wpatrzony w dyndający wilczy ogon.


Ale gdy się schyliła by się z nim całować właściwie reszta jakoś zeszła na dalszy plan. Pobudzone wcześniej wzajemnymi manewrami ciała na chwilę zastopowane ogonowym odkryciem teraz domagały się koncentracji uwagi na sobie. Polak z satysfakcją i wzajemnością oddał Angielce pocałunek. Nie chciał już dłużej czekać. Najpierw oplótł dłońmi i ramionami szyję, głowę i ramiona Summer ale szybko przypomniał sobie jak bardzo przecież przeszkadza im ten jej sweter. Posłał więc swoje dłonie i ramiona w jej dół, przez jej boki i plecy by sięgnąć za dolny rant jej okrycia i ściągnąć go z niej.


W czym mu aktywnie pomogła. Widocznie owa wilcza część kobiety pochłonęła wcześniejsze wahania, pozostawiając tylko samą przyjemność. I pragnienie, które lśniło w oczach i zmusiło Summer to przejechania językiem po ustach. Nie czekając na Dawida, sięgnęła dłońmi do tyłu, do zapięcia stanika, który to w chwilę później wylądował tam gdzie sweter, czyli na podłodze.

- Wiem co ja potrafię - wyznała, ponownie się pochylając i wbijając usta w jego szyję, na której to poczuł nie tylko wargi ale i język wilczycy. Jej uda ciasno oplatały jego, a ogon wesoło merdał nad jej ramieniem. To, że przy okazji podwijał spódnicę, było w tej chwili bardziej ułatwieniem, niż przeszkodą.


Dawid ucieszył się, że tym razem dziewczyna jest tak samo napalona i chętna jak i on. Jej aktywna i zachłanna postawa ocierająca się o drapieżną agresję pobudzała go jeszcze bardziej. Ale gdy wspólnie pozbyli się jej swetra a ona w tri - mi - ga wyswobodziła swoje śliczne, przednie wdzięki ze stanikowego więzienia na chwilę zatrzymał się celebrując tą chwilę. Lubił kobiece piersi. I zawsze go fascynowały. Nie potrafił nie zwrócić na nie uwagi. A jak już zauważył wcześniej nawet przez bezkształtny sweter a teraz właśnie widział z bliska i bardzo detalicznie u Summer było na co zwracać uwagę. Więc zwrócił.


Najpierw sycił przez moment swoje oczy podziwiając te dwie drgające półkule. Ale szybko do głosu doszła gorąca krew więc zbliżył swoje dłonie do tych dwóch cudeniek i mruknął z przyjemności gdy do zmysłu wzroku doszedł zmysł dotyku tych dwóch, przyjemnie ugniatających się jędrności. - Zajebiście Summer, po prostu zajebiście… - mruknął wodząc palcami i dłońmi po jej piersiach z góry, i na dół, i wokół i dopiero gdy nasycił pierwszy głód i chciwość jakby dotarło do niego to co często w takich momentach czyli, że partnerka nie składa się z samych piersi, choćby najfajniejszych i poza tym też ma sporo ciekawych miejsc do zabawy, zbadania i spenetrowania.


Czuł, że pożądanie w nim rośnie i zaczyna kierować jego ruchami. Znów jego usta zajęły się ustami Summer a dłonie błądziły po jej już częściowo odkrytym ciele. Zjeżdżały na jej wygięte plecy, napięte łopatki, przysuwały do siebie jej kark, zagłębiały się w jej włosach i zjeżdżały w bok, po żebrach by przesunąć się znów na jej brzuch i piersi. Było mu zarąbiście! Ale mogło być jeszcze bardziej bo w tej pozycji miał swobodę w operowaniu tylko górą jej ciała. A przecież miała jeszcze tyle ciekawych rzeczy tam poniżej. - Zmiana warty. - mruknął do niej chrapliwie puszczając z bliska oczko i przesuwając kciukiem po jej policzku. A potem podważył ją tak, że fiknęła na dół i teraz on się znalazł na niej.


Summer roześmiała się w odpowiedzi, nie sprawiając wcale wrażenia osoby, której taka zmiana by w jakikolwiek sposób przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, skorzystała z okazji i zabrała się do rozpinania paska, a następnie spodni, które Dawid miał na sobie. Ogon gdzieś zniknął, pozostawiając wilkowi swobodę w dostępie do krągłości bioder partnerki, które to w pełnej krasie ukazały się gdy ta uniosła kolana dając mu swobodny dostęp do siebie. Oczy Summer lśniły radością i oczekiwaniem. Nie były jednak do końca ludzkie. Czuć w nich było i widać, zwierzę, które się w niej czaiło. Zdawało się być tuż, tuż i czekać, napędzając ruchy wilczycy i wyrywając z jej gardła zduszone warknięcia.


Teraz Dawid miał ją pod sobą. Czyli i miał dostęp do czegoś więcej niz tylko usta i twarz Summer. Chciał więc spróbować tego czegoś więcej. Zaczął całować blondynę z plamką kolorowych włosów w usta ale już się niecierpliwił więc szybko zjechał wargami i językiem po jej szyi chłonąc jej smak i zapach. Potem jeszcze niżej na obojczyki i jeszcze niżej na te dwa, jędrne i zachęcające rozedrgane skarby kobiecej anatomii które zawsze tak go kusiły. Pomagał sobie palcami i dłońmi co w połączeniu z ustami i językiem pozwalało nasycić tak długo tłumione pragnienie by je poznać. No Wreszcie! Jednak nie droczyła się z nim wczoraj przy ognisku.


Nasycił się jednak w końcu na tyle, że niecierpliwość pognała go dalej. Dłonie, usta i język przesunęły się niżej na spazmatycznie dyszący brzuch kobiety i jego przyjemne ciepło aż doszły do granicy jaką wyznaczał rant spódnicy. Zbyt długo. Podniósł na chwilę twarz by spojrzeć na nią i psikuśnie do niej mrugnął. Potem podniósł się co nieco by mógł swobodnie z niej ściągnąć spódnicę.


Ona zaś zdjęła dłonie z jego głowy, które to pospieszyły by mu w tych działaniach pomóc. Także i uda uniosły się nieco w górę dzięki czemu już po chwili owa przeszkoda w postaci spódnicy spoczywała sobie radośnie na podłodze, obok swetra. Summer przyglądała się mu z pożądaniem lśniącym w oczach. Oddychała szybko, jak po biegu. Jej usta wygięte były w lekkim, nieco zadziornym uśmiechu. Podniosła się nieco by dokończyć rozpinanie jego spodni, po czym rzuciła mu nader wymowne i ponaglające spojrzenie.


- No, no Summer… Ślicznie wyglądasz bez niczego. - Dawid przygryzł nieco dolną wargę udając, że nie zauważa spojrzenia partnerki i pozwolił sobie na chwilę nasycić się widokiem jej nagiego ciała. Przesunął się wzrokiem po jej gładkich nogach, zapraszającym udom i ich zwieńczeniu, żwawo oddychającym brzuchu, rozedrganym piersiom, uśmiechniętym ustom i zadziornemu spojrzeniu okolonemu jasnymi włosami. Spojrzenie. A tak. Spodnie. No tak.


Zaczął w pośpiechu ściągać z siebie dolne części swojej garderoby po czym gdzieś tam rzucił je niezbyt dbając właściwie gdzie. Wrócił spojrzeniem i dotykiem do Summer. Zaczął tym razem od bliższego mu kolana. Przesunął dłonią po nim a potem przekierował je w dół golenia sunąc samymi palcami po nagiej skórze. Doszedł do kostki i pozwolił i sobie i swojej dłoni przejść na druga stronę. Dłoń zawędrowała mu na spód nogi Summer, na jej łydkę doszła pod kolanem zmieniła kierunek na wewnętrzną stronę jej uda. Ale gdzieś tu trochę stracił ochotę na tak subtelne zabawy więc do zabawy z udami do dłoni i palców dołączył usta i język. Przeszedł tak cały szlak od dołu ud aż do ich zwieńczenia gdzie zajęło mu to ciekawe miejsce trochę więcej czasu i uwagi.


Uwagi, która została przywitana z warkotem zadowolenia, które opuściło usta Summer. Jej dłonie wylądowały na jego głowie, palcami wnikając we włosy i gładząc skórę. Następnie, w miarę postępu prac które Dawid podjął w owym wrażliwym miejscu, jej dłonie zsunęły się niżej, na kark, a następnie powróciły w górę by ponownie skupić się na głowie. Kolana kobiety uniosły się wyżej, a uda rozszerzyły mocniej, dając mężczyźnie łatwiejszy dostęp. Zaraz jednak poczuł ich dotyk na swoich barkach. Oddech Summer unosił jej piersi w niekontrolowanych spazmach, gdy na przemian warczała i łapała hausty powietrza. Jej ciało wiło się na łóżku, pobudzane coraz bardziej przez zręczne manewry, którym oddawał się język.

- Przestań się bawić i chodź tu to mnie - usłyszał w pewnej chwili, a wraz z głosem przyszło wyraźnie pociągnięcie za włosy, nakłaniające do pospiesznego spełnienia jej prośby. O ile chciał zachować swoją fryzurę.


Mężczyzna z satysfakcją obserwował jak reaguje kochanka i jej ciało. Była tak samo rozgrzana jak i on. Czuł jej namiętność, przyzwolenie i zachętę gdy tak zapraszająco nicowała mu włosy na głowie, przyciskała ją zapraszająco do siebie, gdy widział i czuł jak jej brzuch, piersi i usta drgają w rytm szybkiego oddechu. Też więc miał już dosyć tych wstępnych zabaw i miał ochotę przejść do sedna. Zwłaszcza jak prosiła, żądała i pożądała coś na co i on też miał właśnie największa ochotę.


Odczuł pełnej satysfakcji ulgę gdy znalazł się na niej, widział pod sobą jej twarz i jednocześnie wreszcie znalazł się także w niej w tym najciekawszym i najcenniejszym miejscu. Przez moment nasycił się w bezruchu tym cudownym momentem ale pożerany przez niecierpliwość i żądze szybko przeszedł do aktywniejszych działań. Gdzieś w mimochodem rejestrował jak zawilgły jej włosy przy skórze na skroniach, jak na jej obojczykach zabłyszczał się pot, jak coś tam zgrzyta wewnątrz łóżka, jak wezgłowie skrzypi cichutko regularnym, szybkim rytmem i jak dłonie Summer wodzą po jego torsie i plecach.


I nie tylko dłonie bo także i paznokcie wodziły po jego skórze, których to dotyk czuł nad wyraz dokładnie. Wyraźnie czuł także zapach jej potu i podniecenia, który drażnił jego nos, pobudzając do życia tkwiące w nim zwierzę. Czuł je bardzo wyraźnie, tuż pod skórą. Czuł jak jego własne mięśnie, które znał od urodzenia, zmieniają się i naprężają kierowane instynktami, które tylko w części były jego. A jednak czuł się z tym zwierzęciem dobrze. Akceptowało go, tak jak akceptowało jego partnerkę. Tą samą akceptację czuł także od Summer i jej wilczycy. W miarę pogłębiania się ich wzajemnego połączenia, czuł ją coraz głębiej w sobie, w swoim umyśle. Nie tylko bowiem ich ciała się ze sobą łączyły ale i myśli. Czuł to co ona odczuwała. Czuł rozkosz napływającą falami w odpowiedzi na jego ruchy. Czuł jej szybkie bicie serca. Wraz z nią nabierał powietrza przez na wpół uchylone usta i razem z nią smakował pot roszący jej wargi, gdy przesuwała po nich językiem. Wrażenia nabierały na intensywności i widział w oczach swojej kochanki, że i ona dzieli z nim ową intensywność doznań. Jej oczy wbite były w jego, źrenice rozszerzone, a z ich głębiny, z miejsca które podobno miało być wrotami do duszy, wyzierał wilk. Czy ona widziała to samo? Odpowiedź napłynęła bez zadawania pytania. Tak.

Głowa Summer uniosła się, a usta złączyły z jego. Wśród głośnych oddechów rozległo się warczenie, brzmiące tuż przy jego wargach, na które odpowiedział tkwiący w nim wilk. Wilk, który nakazywał mu by go uwolnił, by zlał się z nim w jedną całość i w pełni posiadł swoją partnerkę. By stali się tym czym pisane im było się stać.


Czuł. Tak wiele, tak mocno, tak głęboko, tak wielotorowo, tak odmiennie. Czuł. Wszystko działo się na raz i działo się tak wiele. Czuł, się przytłoczony i oszołomiony jakością i ilością nowych doznań. Smak, zapach, dotyk, ciepło, wilgoć, oddech, pot, skóra, jego, jej. Umysł! Czuł nawet umysł drugiej istoty! W sobie, u siebie, jakby mógł oglądać jakiś film ale o wspomnieniach, emocjach i uczuciach jakie odczuwała druga osoba. I nie kiedyś tam tylko teraz, na bieżąco! To było… Niesamowite! Niepowtarzalne! Tak inne!


Czuł się jak surfer na fali. Zbyt potężnej by ją kontrolować, zbyt silnej by ją okiełznać ale wciąż jednak dającej się ujeżdżać na desce. Teraz też czuł to co czuje Summer, patrzył w jej oczy, już wilcze, czuł to co czuje kobieta na której był i wewnątrz której był. Czuł jej przyjemność odnajdywał echa przyjemności jaką ona odczuwała. Że tak silna i wszechstronna będzie ich więź to się nie spodziewał. Dotąd traktował ja bardziej jako odpowiednik telefonu choć bardzo wygodnego zwłaszcza w wilczej formie gdy nie mogli mówić. A tu jednak miało to jeszcze kompletnie inny, nowy wymiar.


I wilk. I wilczyca. Jego wilk w nim i jej wilczyca w niej. To też czuł. Zupełnie jakby gdzieś tam pod skórą, w trzewiach umysłu kotłowało i czaiło się jakieś inne stworzenie. Wahał się. Dopuścić je do władzy? Nie był pewny co się stanie. Ale. Ale przecież byli wilkami. I on i ona. Mieli w sobie te wilki. Musieli jakoś z nimi współgrać by przetrwać. Postanowił zaryzykować.


Zbliżył swoje usta łącząc je z ustami Summer. Czuł jej zapach przesycony świeżym potem, czuł gorąc wilgoć jej oddechu, ślinę i jej i swoją jaka mieszała się między ich ustami, na nich, w nich i ściekała kroplami na brodę i policzki, czuł nacisk jej warg i twarzy na swoje wargi, ruch jej zębów, gorącą wilgoć jaka błyszczała na skórze, jej skroni, mokre kosmyki włosów. Smak. Tak słony, tak wabiący, tak gładki jak skóra Summer na jej policzkach, lekko pofałdowany jak nierówności na jej wargach. I oddech, tak szybki i tak głęboki, wprawiający w drgania te jej cudne, tak przyjemne w dotyku, smaku i widoku półkule. Oderwał się na chwilę od jej twarzy i ust, przesunął zębami, ustami i językiem po jej szyi kosztując nagromadzonego tam wilgotnego smaku i zapachu, tak przenikniętego rozkoszą i jednotorowo drylującego mózg pod tym kątem. Wreszcie zawędrował z powrotem do jej piersi poznając je na nowo i czując przyjemność jaką jej to też sprawiało. Sycił się ich jędrnym smakiem, uginającą się gładkością, ostrym zapachem świeżego potu i śliskiej już skórze reagującej na wspólny wysiłek i przyjemność. Wciąż czuł też jak wspólne dzielenie i pompowanie przyjemności łączy ich bardziej niż cokolwiek i kiedykolwiek wcześniej. Bardziej niż kiedykolwiek odczuwał z jakąkolwiek kobietą wcześniej w podobnej sytuacji. No i ten wilk. Czuł jak go szarpie i rozrywa od środka upominając się o swoją dolę. Nie był pewny co się stanie. Ale postanowił spuścić go ze smyczy.


Wilk podziękował mu wyciem, które rozległo się w nim samym, w jego wnętrzu, w umyśle. Rezonowało, wypełniając całe ciało i łacząc się z podobnym wyciem, które zbudziło się w jego partnerce. Widać Summer poszła za jego przykładem i także dopuściła wilczycę do steru. Efekt zaś…


Poczuł pod łapami śliską od rosy ziemię. Biegł wraz ze swoim stadem, mając przy boku swoją wilczycę. Czuł jej umysł w swoim, jej zapach wypełniał jego nozdrza. Uniósł łeb i zawył do lśniącego na czarnym niebie księżyca. Był to zew, na który odpowiedziała reszta wilków. Zew wzywający do odwiecznych zmagań. Do tańca życia, które wypełniało ich piersi, rozpalało trzewia i nakazywało łączyć się w pary by przetrwać.


Jego nos dotykał jej ucha. Czuł wilgotną od potu skórę, skrytą mokrą sierścią. Był na niej i w niej. Czuł ją wszystkimi zmysłami gdy oddawali się pierwotnym instynktom. Pachniała wolnością, siłą i podnieceniem. Z jej gardła wydobywały się pomruki, odwróciła pysk i klapnęła szczęką tuż przy jego nosie, na co odpowiedział warknięciem. Mocniej naparł na jej ciało, łapiąc zębami odsłoniętą szyję. Delikatnie, by jej nie zranić. Poczuł jak jej gardło drży, jak drży jej ciało, które mu oddała. Byli jednością, a gdzieś tam, w mroku nocy, temu samemu rytuałowi oddawali się członkowie ich watahy. Ich szczątkowe doznania docierały do nich niczym w formie echa, które brzmiało gdzieś na obrzeżach ich własnych doznań.


Ponownie widział jej ślepia, jak lśnią w twarzy okolonej burzą jasnych włosów. Widział w nich rozpoznanie, radość z ponownego połączenia. Ich dusze ponownie znalazły do siebie drogę i połączyły ze sobą. Dawid nie czuł już siebie i wilka, nie czuł Summer i jej wilczycy. Czuł siebie i ją. Jego przyjemność i jej. Byli jednością ze sobą i tym co zostało w nich przebudzone, co tkwiło wewnątrz czekając na owe ugryzienia, które były im pisane. Czas i miejsce przestały mieć znaczenie. Równie dobrze ta chwila mogła być tu i teraz jak tam i kiedyś. Czuł wieki, które przesuwały się przed jego oczami. Widział nieskończone noce spędzone przy jej ciepłym ciele, czy to pokrytym futrem czy gładkim i kobiecym. Widział setki stoczonych walk, widział radość gdy młode po raz pierwszy stawiały samodzielne kroki i czuł smutek gdy nie wszystkie dożywały wieku dorosłego. Przede wszystkim jednak dominowała radość, na chwilę tłumiąc pożądanie. Radość tą widział także w jej oczach, gdy leżała pod nim, oddając mu się. Był to najcenniejszy dar jaki wilczyca mogła ofiarować wilkowi. Zaufanie. Wszystko to co szło wraz z nim było tylko dodatkiem. Przyjemnym dodatkiem o czym przypomniał sobie gdy poruszyła biodrami. Czuł jej pragnienie, płonący ogień, który domagał się ugaszenia. Pamięć podsunęła mu obraz białej wilczycy kłapiącej niecierpliwie zębami, poganiającej go by porzucili watahę i znaleźli sobie własne leże. Zdał sobie sprawę, że nigdy nie należała do cierpliwych, w żadnej formie czy wcieleniu. Znał ją teraz tak dobrze jak znał siebie. Nie tą ludzką formę z jej zależnościami, znajomościami i historią wiążącą ją z tamtym światem. Nie, on znał ją głębiej, na poziomie o którym nigdy nie sądził że jest możliwy. Czy jednak była to odpowiednia chwila na takie rozważania? Odpowiedzi udzieliła mu Summer, łapiąc go za włosy i przyciągając do swoich zachłannych ust.


Obrazy, zapachy, smaki, emocje. Wspomnienia? Nie, nie przeżył tego. Nie on, nie Dawid Nowakowski z Polski, szukający swojego miejsca po całej Europie. Nie, on nie. Ale ten wilk. Coś co stało się jego częścią, coś co stało się nim. I Summer! Summer też tak miała! Też tam była! Czuł się trochę oszołomiony tą gonitwą myśli nie do końca własnych a jednak już teraz…


Dłonie i usta Summer wyrwały go z chwilowego zmieszania. Przylgnął do jej ust i ciała chętnie i mocno. Była taka jak on! Byli tacy sami! To co ich połączyło… Nie wiedział co to jest. Ta więź. Wątpił by nawet mądre głowy z ich świata umiały to nazwać. Ale wiedział, że tak było, połączyło ich coś wyjątkowego. Przestali się całować ale jeszcze leżał na niej patrząc w jej twarz. Odgarnął jakiś kosmyk włosów z jej twarzy. - O rany. Summer. To było. O rany. - tak samo jak brakowało mu w myślach jak tego nazwać tak i teraz brakowało mu słów by to nazwać, nadać jakąś formę. Ale wiedział, że przecież ona też tak ma. Przeżyła to co i on, była tam z nim. Też ją czuł, biegał, pożerał, kopulował, zajmował się szczeniętami jednym słowem byli wilkami. Oboje. Te wilki w nich. Czy te w które się zmienili. Jednak było inaczej niż sądził.


Sądził, że po prostu zmieniają się w wilki jak u nich ludzie z likantropią zmieniali się w wilkołaki i tyle. A jednak nie do końca. Te wilki jakoś miały własną pamięć. Gatunkową czy inną. Nie był pewny jaką. Ale zaskoczyło go to i oszołomiło. Ale było niesamowite. Zupełnie jakby mógł na chwilę wcielić się w skórę, uczucia i myśli innej istoty, żyć jej życiem i wspomnieniami. To było… No niesamowite właśnie. I cieszył, się, że nie jest w tym sam, i że kobieta która leżała pod nim też tam była. Chyba by zwariował jakby sam musiał się z tym mierzyć. Uśmiechnął się więc i znów ją pocałował. Ale tym razem czulej, wolniej i delikatniej. Położył się wreszcie na plecy leżąc obok niej. Łapał oddech wpatrując się chwile w sufit nad nimi. Chyba zawiesił się na chwilę ale spojrzał na leżącą obok kobietę. - Dobrze, że jesteś Summer. - powiedział uśmiechając się do niej.


Ona także zmieniła pozycję, obracając się na bok. Na jej ustach malował się delikatny uśmiech. Usta miała nabrzmiałe, policzki wciąż zaróżowione, a u nasady włosów nadal perlił się pot. Sprawiała wrażenie szczęśliwej, a przynajmniej na to wskazywał blask jej oczu.

- Chyba byłam od dawna - odpowiedziała miękko, kładąc mu dłoń na piersi. - Kim my właściwie teraz jesteśmy? - Zapytała po krótkiej chwili milczenia. - Nie czuję się już człowiekiem, ani wilkiem. Czuję się inna, nowa i stara jednocześnie. Jakbym posiadła wspomnienia wieków i jednocześnie miała też te swoje, z naszego świata.

Pokręciła głową, jakby próbując tym ruchem poukładać panujący tam mętlik.

Uśmiechnął się do niej. Podobała mu się. Tak teraz właśnie taka jak była teraz po tym co właśnie przeżyli wspólnie. Przełożył ramię pod jej ramieniem i przyciągnął ją do siebie tak, że częściowo opadła na jego bok a częściowo na jego pierś. Chwilę znów po prostu sycił się tym przyjemnie jędrnym kobiecym ciężarem na sobie, i przy sobie tak przyjemnie miękkim, jędrnym i chętnym. Przejechał kciukiem po jej skroni ścierając błyszczącą linię potu. Drugą dłonią zaczął się bawić jej długimi, jasnymi włosami opadającymi na jej plecy i samymi plecami. Ale jej pytanie jednak zaskoczyło go. Kim jesteśmy?


W pierwszej chwili pytanie wydało mu się nieprzyzwoicie proste. No jak?! Przecież był Dawidem Nowakiem, z angielska zwanym Dave, urodzonym w Polsce… No ale gdy ta tak znane obrazy, wspomnienia, związane z nimi twarze, adresy, daty, emocje, nadzieje, rozczarowania które znał przecież tak dobrze, które były nim! Czyniły go tym kim jest, co myśli, co czuje, jaki jest jaki będzie… No ale teraz… Teraz pamiętał co innego. Czuł co innego. Nawet nie jako wilk czy wilkołak tutaj, w tym świecie. Nie pierwszą przemianę, wizytę u Taminy, ucieczkę od niej, scysję z tamtą trójką kenów, nocny bieg i pływanie w strumieniu, spotkanie ze zwykłymi wilkami i ich odwrót, walkę z Ciemnością i spotkanie Fragmentów i z wodnikami i nawet rozmowy w tej chacie a nawet to co właśnie przeżyli w tym pokoju. To było jego. Jego, Dawida wilka, wilkołaka czy wybrańca Excalibura. Ale tamten bieg po trawie? Stado wilków? Bieg i dominacja pary alf? Nie. To nie było jego. Znaczy nie Dawida. Nie człowieka. Ale jakoś to przejął. Od wilka. I Summer też. Czuł ją, jej wspomnienia tak samo jak ona jego.


Co to było? Zmienili się. Odkąd się obudzili dwa czy trzy dni temu tam w kamieniach. Tempo zmian było fenomenalną jak na cokolwiek co do tej przeżyli w dotychczasowym życiu. Kim byli? Kim się staną? Zmieniali się. To koniec tych zmian? Czy jakiś etap? Mieli jakieś limity? Sam się na tym zastanawiał gdy o to zapytała. Zorientował się, że chyba nie odpowiadał dłuższą chwilę. Popatrzył w jej twarz. Czekała co powie. Nie był pewny co odpowiedzieć. Nie znał przecież odpowiedzi. Ale też i nie chciał zmilczeć albo przyznać, że nie wie. I nagle jakoś gdy przypomniał sobie o czym rozmawiał i z nią i z Yurin i z Iresin i z Branem jakoś mu się poukładało. Choć na początek.


- Ze światów wybrani, z tych światów zabrani. - zaczął odgarniając kosmyk jej jasnych włosów z jej twarzy. Od tego się zaczęło. Jakoś niezbyt miał w planach wycieczkę tutaj.


- Niewiedzą skażeni, obcością naznaczeni. -
następna część wydała mu się oczywistą konsekwencją pierwszej. Przecież tyle nie wiedzieli! Byli tak bardzo obcy! Co chwila przecież borykał się z czymś co było pewnie normą dla tubylców a dla nich fenomenem i nieodgadnionym zjawiskiem o ciężkim do oszacowania ryzyku i konsekwencjach.


- Fragmentom przypisani, mocą obdarowani. - na ślinę nawinął mu się kawałek jaki częściowo był odpowiedzią jaką zamierzał udzielić. Byli wybrańcami Exalibura. To czyniło ich wyjątkowymi nawet w tym magicznym świecie.


- Walce z Ciemnością przeznaczeni, przez Ciemność kuszeni. -
po to byli. Tu była ich misja. Wszystkich Wybrańców jacy tu kiedykolwiek trafili czy trafią. Ale i zagrożenia jak mu ewidentnie udowodnił Mark a pośrednio opowieść Brana.


- Przez krew i pot złączeni, chaosem i zwątpieniem otoczeni. - uśmiechnął się przysuwając do siebie jej twarz by ją pocałować. Połączył ich, akurat ich, i pot i krew. A przez ten nowy świat poruszali się przecież jak po polu minowym. Nigdy nie czuł komfortu pewności czy wybierają słusznie. Cały czas obawiał się, że jak wybiorą źle to niebo zaraz zwali im się na głowy.


- Ciekawością i nadzieją pognani, obawą i obcością przytłoczeni. -
był to nowy świat ale mimo zagrożeń jednak był ciekaw tego nowego świata i jego mieszkańców. ba! Nawet samego siebie i swoich nowych możliwości. Taka przygoda! Ale i zagrożenie. Te dwie siły jakby walczyły w nim o prymat prawie przy każdej decyzji i kroku. Iść dalej jak kazała ciekawość? Zatrzymać się jak kazała ostrożność?


- Przeszłością i światów esencją, dla światów i przyszłości nadzieją. - popatrzył prosto w jej oczy. Teraz po tych wizjach czuł, że są jakimś konglomeratem tego wszystkiego. Wielu sił, mocy, ludzi, wilków, mieszkańców obydwu światów ale przede wszystkim są Wybrańcami Excalibura. A ci mieli jedno zadanie: odnaleźć wszystkie Fragmenty i skompletować z powrotem legendarną broń. Po to by pokonać Ciemność, ocalić ten i inne światy w tym ich rodzimy. Nie mogli wrócić. Już nawet nie chodziło o to czy chcą czy nie. Powrót nic nie dawał, był umyciem rąk od sprawy. Prędzej czy później stałoby się. Zagłada tego a potem ich świata a wcześniej globalny chaos, szok i przerażenie rozsadzające społeczeństwa jak i planety. Nawet jak nie teraz, za tydzień, rok czy nawet za ich życia. To teraz była decydująca bitwa. Kto wie. Może i udałoby się komuś to potem odkręcić. Ale wolał tego nie sprawdzać. Był tu i zamierzał tu zostać i walczyć. O ten świat, o ich własny, o bezpieczne miejsce dla siebie i Summer. Ich potomków. O okaleczoną Iresin i miłującego ją Brana. O fikuśną i psikuśną Naszę. O tych wszystkich których jeszcze nawet nie spotkał i nie podejrzewał ich istnienia. A którzy musieli tu być albo kiedyś będą. Jeśli ten świat ocaleje. A ocaleje gdy odeprą Ciemność. A odeprą gdy skompletują Fragmenty. A by je skompletować musieli ich poszukać.


- Jesteśmy nadzieją, ostatnią dla światów jesteśmy nadzieją. - zamilkł przesuwając kciukiem po je policzku, kierując go ku dolnej wardze zapatrzył się w nią zamyślonym wzrokiem. Pocałował ją jeszcze raz.


- Poza tym Summer ja jestem z Polski. Nie będę błagał o swoją wolność. Wywalczę sobie swoją wolność. - uśmiechnął się już raźno i wilczo przypominając sobie slogan z jednej ze swoich koszulek z nadrukiem z czasów II Wojny Światowej. Zamierzał walczyć. Jeszcze nie wiedział jak, kiedy i z kim ale nie zamierzał odpuścić. Musieli zebrać te Fragmenty, skompletować Exalibura i pokonać Ciemność. Nie zamierzał żyć jako to coś co przeniknęło Marka. Nikogo nie powinno dotknąć coś takiego. I o to było jak najbardziej sens walczyć.



---



Oboje czuli się już lepiej niż gdy tu wnosił nieprzytomną Summer jakiś czas temu. Teraz nieśpiesznie ubierali się rozmawiając i zastanawiając się co dalej robić. Fajnie tu było i mieszkali tu kochani ludzie. Ale teraz gdy nad tym się zastanowił to nie mogli tu siedzieć bez końca. Musieli się ruszyć, odnaleźć kolejne Fragmenty i Wybrańców. Skompletować je nim bariery tego świata runął i Ciemność się rozpanoszy na dobre a potem przeniknie i do ich rodzimego świata. No tak. Ścigali się z czasem choć nie był pewny ile im go zostało. Może w ogóle nie było się sensu spieszyć? A może już było za późno? Wolał jednak nie ryzykować i ruszać gdy tylko się ogarnął. Musieli zejść na dół, podziękować za pomoc no ale się pożegnać. Pod wpływem impulsu postanowił spisać tą swoją rymowankę i zostawić gospodarzom. Miał nadzieję, że się zgodzą. Nie miał pojęcia w co się pakują tak naprawdę ale jakiś impuls kazał mu zostawić jakiś ślad po swojej obecności tutaj. Może dla innych co przybędą ich śladem? Jeśli będą jacyś inni i będą mieli jeszcze gdzie tu przybyć.

Ale ruszać dokąd? W sumie nie miał pomysłu. Mogliby spróbować ruszyć znów do kamieni i spróbować tym razem pójść tropem tamtych wilków co ich tu chyba wszystkich przywlekli. Albo te elfy i ex Taminy. Więcej adresów właściwie nie znał. Wahał się. Ale ostatecznie uznał argumenty Summer. W końcu chyba ten elf i Tamina byli stronami tej samej monety. Poznali jedną, była więc okazja poznać i drugą. Gdy więc szykowali się do zejścia na parter mieli już dość jasny obraz sytuacji gdzie chcą się udać. Mimo, że nie mieli zbytnio pojęcia gdzie to właściwie jest. Przynajmniej wiedzieli co powiedzieć Tomowi i Tracey. W końcu wychodziło mu, że też są Wybrańcami Excalibura. Na razie udawał, że nie zdaje sobie sprawy, że “wnerwiające trio” pewnie też więc jego plan mógł w bliższej lub dalszej perspektywie doprowadzić do spotkania z nimi. Choć miał nadzieję tego uniknąć. Musiał pogadać z dziewczynami od Fragmentów czy jakoś dałoby się wezwać inne Fragmenty bez ich właścicieli. Coś nie zapamiętał tamtej trójki zbyt pozytywnie więc oczekiwał po nich samych trudności i kłopotów oraz związanych z tym nerwów. Tym razem nie był pewny czy by zdzierżył tak nie potraktować takiego wkurzającego Kena szczękami zamiast brać go za chabet. Machnął jednak ręką na ten na razie odległy problem licząc, że jakoś to da się po drodze rozwiązać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline