Czy było coś piękniejszego dla koczownika niż przyjemna twardość końskiego grzbietu, lubo uciskająca męskość przyszłego atamana? Zdecydowanie tak - posiadanie branki na owym grzbiecie, oczywiście! Choć przyznać trzeba było, że nie jeden junak (i nie jedna branka) stracili życie w takim miłosnym cwale po stepie Ziem Trolli... Nasz Ungoł chwilowo jednak zaspokoił swoją chuć i przyjemność niebywałą czerpał z możności podróżowania na końskim grzbiecie - wszak z kislevską fantazją rzucił groszem i miast jucznego konia pozwolił sobie na prawdziwego wierzchowca! A był to nie byle jaki wierzchowiec - czy uściślając, byle jaki w oczach drużynników, jednak nie w mniemaniu Atanaja. Bo wszak był to czystej (prawie) krwi kilevski kucyk stepowy - małe, muskularne zwierze nieprzywykłe do kawaleryjskich szarż, za to zwrotne, wytrzymałe i niebywale krnąbrne. Z początku uznał za właściwym nazwać go dumnym imieniem, Matyj-Toł - jednak po kąśliwych uwagach Ragnara na temat ułożenia "wierzchowca" koczowniczk zgodził się skrócić imię "rumaka" do Ma-Toł.
Gdy więc zatrzymali się przy bramie, Atanaj ściągnął wodze dosiadanego przezeń na oklep konika, rzekłszy do niego:
- Nu kaj lyziesz, pjerszejeronie ciapaty!
Konik stanął posłusznie, by za chwilę chwycić za koszulę zsiadającego jeźdźca i tak szarpnąwszy głową, że Chudy o mały włos nie wylądował na tyłku w pyle gościńca. To byłaby dopiero krotochwila: koczownik układany przez swojego konia, ha! Zamierzywszy się jak do ciosu "na odlew" na zwierzaka, Atanaj wymamrotał przez zęby kilka przekleństw w rodzimym narzeczu, po czym dołączył do reszty drużyny ciągnąc nieposłusznego zwierzaka za uzdę:
- Nu i szto, kawaleryja? Duraki wpuścić nas nie chcą, a? A tfa, psia jucha ich ... - gadał to do siebie, to do towarzyszy; nawyku tego nabył po spędzaniu czasu u Ady. Wreszcie zwrócił się do elfki:
- Nu diewoczka, szto probliem dielasz? Pokarzżje lica, nasza krasawica, i bez prioblem będzie, a?
W głębi duszy nie wierzył, by elfka dała się namówić - ale czemu nie podroczyć się przed pójście spać? A pewnie i tak przyjdzie im wcisnąć w łapy żołdaków po kilka monet i jako tacy wejść do miasta. Co zaś będzie dalej - okaże się!