Kogut padł gdzie stał i usnął
Do kufelka przytulony,
Raz po raz w swój grzebyk dmuchnął
Tuż nad dziobem przewieszony.
W porze zwykłej mać natura
Obudziła Kogucika.
Wpierw w pamięci pusta dziura,
We łbie chochlik figle fika.
Pachmielnyj syndrom – jęknął zły
Wspominając dziadka słowa,
Hen, daleko niczym zza mgły -
Oj! Już wiem jak boli głowa...
I spróbował ostrożniótko
Dźwignąć jedną z dwóch powiekę,
I tak leżał chwilę krótką
Patrząc tępo we plandekę,
Co skrywała kształty balii -
Zwykli stara z dziadem społu
Skubać tak jak karty z talii
Kurze piórka do rosołu.
Ach już wiem jestem w stodole!
Z entuzjazmem Kogut ożył,
Czym pogorszył swą niedolę,
Więc ostrożnie się położył...