Gerda zmarszczyła nos, gdy elfka zbliżyła się do niej. Był to jednak jedyna odmiana od jej zwykle pogodnej twarzy.
–
Ach, złotko. Znajdzie się dla ciebie i jedzenie i picie i gorąca kąpiel, to przede wszystkim. Wypadałoby też, żebyś zdjęła tę paskudną maskę, złotko. Nie pasuje do twojej… urody? – Głos karczmarki lekko zadrżał. –
Masz czym zapłacić? Z kąpielą i wszystkim będzie osiem pensów. Bo widzę, żeś znajoma tych tutaj. – Wskazała na resztę.
A potem wieczór jakoś minął...
Poranek, który przywitał bohaterów słoneczkiem, był gorący i dość duszny. Przez okiennice, prócz promieni światła, dostawał się zapach nagrzanych ulic, co w Salkalten oznaczało ryby, ryby i pomyje. A jeżeli elfka nie skorzystała z kąpieli Gerdy, to również elfkę.
Co przyniosła noc, która w końcu taka krótka nie była? Otóż Atanaj odkrył, że pchły mu pozdychały. Obudził się rano bez swędzenia i zadowolony. Brenton wysłał jakiegoś chłopaka po Pokojowy Pakt i poszedł spać, niestety Amalyn wymknęła się, jakoby miała mieć pracę w nocy. Może i miała… Kisza najedzona położyła się spać, co było lepsze niż wszystkie ostatnie tygodnie razem wzięte. Martin spił się nieco i spał wyśmienicie. No i rano kac go nie złapał, więc wygrał w loterii Ranalda. Franz wymknął się i wrócił na tyle późno, że w karczmie powitał go tylko pijący Martin i twarde krasnoludy. Ragnar popytał w karczmie o tożsamość uprowadzonej królewny niskiego wzrostu, jednak nie dowiedział się więcej niż wiedział. Czyli niewiele.
Śniadaniem okazał się makaron z małżami w sosie czosnkowo-rozmarynowym. Była to ciekawa odmiana po kaszach wszelkiego rodzaju. Kiedy drużyna dokańczała powoli śniadanie pojawiła się dziwna zgraja – niziołcza panienka w wysokich skórzanych butach, z butną miną i wielką kusza na plecach, krasnolud-zakapior z rudym czubem i szerokim nożem za pasem, dwójka mężczyzn z pobliźnionymi twarzami i kobieta w obszernej szacie i z tonsurą na głowie. Niziołka zlustrowała wzrokiem całą salę, zza pleców krasnoluda wyszedł chłopak i poprowadził ją do stolika:
–
To ten – wskazał na Brentona i zwrócił się do niego: –
Moje srebro.
–
Czego od nas chcesz, Brentonie? Rycerzu – odezwała się z dołu mała kobietka.[/i]
Przy stole pojawił się także Furbin syn Furbina. „Gotowi do drogi?” – zagadnął Ragnara.