Zew Cthulhu: Mroczne zakątki świata - mocno ryło banie. Arkham Asylum, klimat na początku. Te najazdy nagłych zbliżeń jak z wisielcem w którymś pomieszczeniu, oraz motyw w motelu, gdy ekipa idzie zabić postać główną. Mocne. A już jak córka Thomasa zabita jakoś wczesniej znienacka przeleciała przed nosem z dziecięcym śmiechem na skrzyżowaniu w kanałach, to bałem się w nocy w akademiku iść do kibla. Co z tego, jak po takim świetnym wciskającym początku gra zmieniła się w którymś momencie w strzelankę FPS. No ale do któregoś momentu gra mnie wgniatała. Vampire: Bloodlines ["Ocean House" Hotel] - kiedy kolejne razy przechodziłem tę część gry (bo VtM:B samo w sobie dalekie od horror) to już nie tak mocno odczuwałem atmosferę. Ale za pierwszym razem w środku nocy OHH dał mi konkretnego czadu...
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |