Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2017, 19:22   #5
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Wyszli na ciepłe, majowe powietrze i przyjemnie przygrzewające słońce. Po brukowanych chodnikach kręciło sie sporo zajętych swoimi sprawami przechodniów, a niektórzy z mijanych mężczyzn oglądali się za panną Felder i pogwizdywali. Wilbur miał nadzieję złapać jakąś taksówkę, bądź dorożkę, jednak kobieta zaprowadziła detektywa do alejki nieopodal kamienicy, w której mieszkał i wsiadła do zadbanego, czerwonego samochodu konstrukcji Thomasa Flyer'a, a Crawley zajął miejsce pasażera. Biorąc pod uwagę, czym jeździła, Wilbur nie musiał już się dziwić, że bez problemu zgodziła się na podaną przez niego kwotę.


Chwilę później wyjechali na główną ulicę, a Beatrice zwalniała i tak niezbyt szybkie tempo jazdy, gdyż musiała uważać na inne samochody, furmanki, dorożki, pałętających się po jezdni przechodniów i wbiegające co jakiś czas dzieciaki, które za nic miały uliczny ruch. W oddali, nad czerwonymi i czarnymi dachówkami domów i kamienic widzieli czarny dym unoszący się z kominów w dzielnicy przemysłowej. Powietrze nie było zbyt przyjemne, ale przynajmniej nie jechali popołudniem, gdy mgła i smog zalegały nisko przy ziemi, zupełnie rozmywając kontury miasta i zamieniając je w twór, który niektórzy nazywali magicznym, a inni paskudnym, w zależności od gustu.

Podróż na Brown Street 16 trwała niecałe pół godziny i nie obfitowała w żadne niespodzianki. Londyn miał to do siebie, że ludzie tutaj zajęci byli swoimi sprawami, swoją codzienną gonitwą za lepszym życiem i nie zwracali uwagi na innych bardziej, niż powinni. Beatrice zaparkowała samochód niemal przed samymi drzwiami dużego, wiktoriańskiego budynku i oboje weszli przez dwuskrzydłowe, odmalowane świeżą, czerwoną farbą drzwi. Na klatce panował przyjemny chłód i neutralny zapach, co Wilbur przyjął z zaskoczeniem. Weszli na drugie piętro, panna Felder wygrzebała z torebki klucze i po chwili znaleźli się w mieszkaniu Augustusa Shrewsbury.


Miejsce było bardzo przestronne i dobrze oświetlone, choć już od wejścia w nozdrza detektywa wbił się ten charakterystyczny, mdły odór śmierci. Lepki zaduch utrudniał oddychanie, dlatego Beatrice błyskawicznie otworzyła okna w salonie. Wszędzie panował pedantyczny wręcz porządek, a pokój dzienny olśniewał drogimi meblami i malunkami wiszącymi na ścianach. Półki, biurko i kredens zajmowały dziwne przedmioty, które zmarły przywiózł z pewnością z Indii. Na dywanie przy kominku Wilbur odkrył trzy duże, ciemne plamy, które musiały być krwią nieboszczyka i kilka mniejszych, nieco wyblakłych.

Dwa pozostałe pokoje w mieszkaniu zastawiono regałami z przeróżnymi książkami, których nie sposób było zliczyć, a tytuły tych opasłych tomiszczy nic Crawleyowi nie mówiły. W większości nawiązywały do Indii i tamtejszej kultury oraz wierzeń, co potwierdzało słowa Beatrice o fascynacji wujka. Łazienka i kuchnia wyglądały na nietknięte, jakby dopiero co czekały, aż ktoś się tutaj wprowadzi.
- Proszę, niech pan się czuje jak u siebie i sprawdza, co chce - powiedziała Beatrice, wyrywając Wilbura z rozmyślań. - Wujek nie byłby rad, gdyby widział, że ktoś myszkuje w jego rzeczach, ale cóż... wujek już nigdy nie postawi swojej stopy w tym mieszkaniu.
Ze smutkiem w głosie kobieta poczęła przechadzać się wzdłuż kredensu, oglądając pamiątki Augustusa.

 

Ostatnio edytowane przez Tabasa : 08-06-2017 o 18:15.
Tabasa jest offline