„Oj! O rety! Dogonili!
Bobrom uciec nie zdołałem!”
Zając myślał w pierwszej chwili,
Że za nogę go złapały…
Lecz niedługo pojął sprawę,
trudną własną sytuację;
„Łapka w sidłach - nieciekawie!
Łeeee – nie zdążę na kolację!…”
„Może lepiej w łapy bobrze
wpaść mi było biedakowi?...
Zostać tutaj ech, niedobrze…
Oj, co mama w domu powie?...”
Na wspomnienie o rodzinie
zając zaczął znów zawodzić:
„Niech ten sen koszmarny minie!
Ja już nie chcę w świat wychodzić!...”
Prosi, woła, rzewnie płacze,
łzy zmoczyły mu futerko.
„Niech mnie tutaj ktoś zobaczy!” -
już nadzieję stracił wszelką…
Chlipie ciągle nieszczęśliwy,
wylizuje małą łapkę
„Przyjdzie po mnie tu myśliwy ? –
w końcu wpadłem mu w pułapkę…”
„Proszę, niech mnie ktoś ratuje…” –
szepnął jeszcze po cichutku.
Łapki prawie już nie czuje;
Zimno. W sercu tyle smutku…