Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2017, 13:15   #7
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Droga na osiemnasty posterunek, gdzie mieściło się biuro detektywa inspektora Horace'a Harkera ciągnęła się w nieskończoność. Pierwszą przeszkodą, która znacznie wydłużyła podróż, był wypadek na rogu Langley i Lambeth. Zderzyły się dwa powozy, panował straszny rozgardiasz, zatem Beatrice musiała nadłożyć drogi objazdem. Kolejnym utrudnieniem okazały się być roboty drogowe na całej długości Rampayne Street, przez co ruch kierowano na Tachbrook i Moreton, które ze względu na nawał pojazdów pogrążone były w zupełnym chaosie.


W końcu jednak dojechali na miejsce. Pana Felder wysadziła detektywa na Marsham Street i odjechała. Wilbur omiótł wzrokiem wysoki, przyjemny dla oka budynek policji i dziarskim krokiem zniknął w środku. Wiedział, że na drugim piętrze mieści się biuro starego detektywa, jednak zanim mógł tam podążyć, musiał wpisać się w księgę w recepcji, a młody Bobby Fisher, który był strasznym nadgorliwcem, nigdy mu tego nie ułatwiał.
- Był pan umówiony?
- Nie, ale to ważna sprawa
- powiedział Wilbur.
- Gdybym miał wpuszczać wszystkich z ważnymi sprawami do pana Harkera, to ten biedak nie miałby czasu nawet zjeść ryby z frytkami - mruknął władczym tonem Fisher.
- Nie mam na to czasu, naprawdę. - Crawley chwycił za długopis i wpisał się szybko w otwartą księgę, po czym ruszył szybko w stronę schodów.

Fisher wypadł za nim, próbując go zatrzymać.
- To wbrew przepisom, proszę opuścić budynek, zanim pana aresztuję, panie Crawley.
- Chcę porozmawiać z Harkerem, to zajmie mi nie więcej, niż dziesięć minut. Bądź człowiekiem, Fisher. Wiem, że mnie nie lubisz, ale mnie nie powstrzymasz. A jeśli się na mnie rzucisz, będę mieć pełne prawo do obrony koniecznej, więc się zastanów.

Posterunkowy był mikrej budowy mężczyzną i z Wilburem nie miałby najmniejszych szans w walce, dlatego też już na półpiętrze odpuścił dalsze próby przekonania detektywa, by opuścił posterunek.

Crawley uśmiechnął się do siebie i szybko wbiegł na drugie piętro, bezbłędnie odnajdując biuro Harkera z wypisanym na szybie jego imieniem i nazwiskiem. Zapukał dwa razy i wszedł do środka. Stary detektyw oderwał się od gazety i spojrzał na swojego gościa, wyraźnie zachmurzony. Czyli tak, jak zawsze, gdy go widział.


- Crawley? Do kurwy nędzy, mówiłem Fisherowi, żeby cię tu nie wpuszczał, ten chłopak niczego nie potrafi dobrze załatwić. - Warknął od drzwi, uderzając gazetą o blat biurka. - Co tym razem zmajstrowałeś? Czego ode mnie chcesz?
Horace Harker rozsiadł się w swoim fotelu, aż ten zatrzeszczał. Nic dziwnego, ponad pięćdziesięcioletni mężczyzna nie odmawiał sobie tłustego jedzenia i doskonale było to po nim widać. Kartoflowatą twarz zdobił szeroki nos, gęste, siwe wąsiska i wiecznie ściągnięte brwi. Jedno oko zakrywało szkło na łańcuszku, które bacznie przyglądało się detektywowi.

 

Ostatnio edytowane przez Tabasa : 08-06-2017 o 18:17.
Tabasa jest offline