Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2017, 18:16   #39
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Atanaj naszykował łuk i spostrzegł, że Martin także przyszykował kuszę. Dobra kompania co myśli jednako. Okazało się, że i Wędeczka wydobył z odmętów brudnego ubrania śliczną kuszę pistoletową, której połysk świadczył o wielkiej miłości właściciela. Plus dla Jana, krasnoluda bez honoru.

Franz natomiast, nie myśląc jednako, postanowił działać. Przykłusował do sceny, która przeniosła się już na drugi koniec mostu, a postać w płaszczu już prawie całkiem z niego zeszła. Najemnik przechwycił słowa rzucane przez bogacza: „tylko byście tak łazili!” oraz „złazi się, parobku, z drogi, na jaja świętego Sigmara!”.

Witajcie, panowie – zawołał Franz do dwóch postaci na moście. – Cóż to, panie, godzi się tak swojego sługę rugać?

Postać w płaszczu na nagłe słowa zareagowała wywrotką na tyłek, prosto w pył rozgrzanego słońcem traktu. Wtedy to kaptur opadł na chwilę z jej głowy, jednak naciągnęła go na tyle szybko, że Franz nie spostrzegł nic ponad piękne brwi i śliczny nos. Więc albo panna albo urodziwy chłoptaś. Natomiast konny obrócił się gwałtownie (na Atanaju zrobił szczególne wrażenie, gdyż samymi kolanami obrócił konia w miejscu w przeciągu uderzenia serca, no może trzech).

Kolejny? Precz bandyci!

Mężczyzna po raz kolejny sprawnie obrócił konia i spiął go do galopu na wschód, prawie że tratując przewróconego właściciela ładnego noska, który ledwo co przeturlał się na bok. Z bardzo kobiecym jęknięciem.



Hex 0705

Kisza pomarudziła trochę, jednak zgodziła się ruszyć dalej. W końcu pomoc Furbinowi, która w zamian sprawi, że będzie mordował każdego zwierzoczłeka, w efekcie zaowocuje większą liczbą martwych bestii niż jej samotna wyprawa na niepewną grupę potworów. Krasnoludy z Horstem zaczęły marsz, a elfka i Brenton wysforowali się naprzód na koniach.

Krajobraz zmieniał się w miarę posuwania się na południe. Łąki zrobiły się mniej rozległe, a pozostawione przez nie miejsca zaczął zajmować las. Piękne iglaki sprawiały, że powietrzem przyjemnie się oddychało i dodawało chęci do dalszej wędrówki.

Horst poinformował grupę, że za niedługo zbliżą się do skrzyżowania dróg, które prowadzą do dwóch małych osad, w których można by odpocząć (chociaż słońce stało jeszcze wysoko, ale powiedział, że to ostatnie osady, do których dotrą tego dnia). Słońce świeciło mocno w oczy podróżnych, wyciskając z nich łzy, a z pleców pot. Robiło się coraz goręcej.

I nagle zrobiło się jeszcze goręcej, jednak metaforycznie. Otóż mężczyzna z zakrwawioną opaską na głowie biegł od południa w stronę grupy, krzycząc coś, co brzmiało jak: „Pomocy!”.

Do grupy dotarły krzyki dobiegające z lasu na południowy wschód od drogi. A potem przeciągły ryk, który zmroził krew w żyłach wszystkich, co do jednego – krasnoludów, elfki i ludzi. Konie także zaczęły niespokojnie dreptać w miejscu.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline