Panna Lewis przez chwilę nie reagowała. Po kilku sekundach gwałtownie skierowała twarz w kierunku pani Inspektor. Corday miała wrażenie jakby dziewczyna nie była przyzwyczajona do innego traktowania jak wykrzykiwanie poleceń w jej kierunku. Zmieszana skinęła bez słowa głową i wstała zza biurka. Z jednej strony unikała kontaktu wzrokowego, a z drugiej aż emanowała zaciekawieniem.
Amy ruszyła w kierunku drzwi. Lekko odwróciła głowę wprawiając w ruch burzę włosów, które mogły być obiektem zazdrości niejednej kobiety. Upewniła się czy Inspektor idzie za nią. Była niska, miała może ze 160 centymetrów wzrostu, miała ładną buzię, była szczupła i bardzo proporcjonalna. Ze względu na zepchnięcie jej do funkcji pracownicy biurowej nosiła standardową białą koszulę z pagonami i krawatem, ale za to mogła pozwolić sobie na ciemną spódnicę powyżej kolana i czarne buty na obcasie. Wyglądała atrakcyjnie, ale chyba nie docierało to do niej. Amy otworzyła drzwi na korytarz i przytrzymała je dla Corday
- Tu na lewo – powiedziała cicho wskazując dłonią korytarz.
Skrzydło wydziału mieściło się na drugim piętrze kamienicy. Za plecami Amy znajdował się szyb windy, klatka schodowa i drugie skrzydło. Na korytarzu było jak zwykle gwarno. Pracownicy z aktami, kilka osób prowadziło rozmowę przez telefon, starając się przekrzyczeć pozostałych, aresztant siedzący na ławce pod oknem pilnowany przez mundurowego.
- Długo już tu pracujesz? - zapytała Irya z przyjacielskim uśmiechem, gdy razem szły korytarzem.
Amy jakby tylko czekała na inicjatywę ze strony Iryi.
- Jestem tutaj na stanowisku konstabla prawie cztery lata – odparła szybko i trochę zbyt obszernie nie odwracając jednak głowy w kierunku rozmówczyni – Zaraz po akademii – dodała na koniec.
Informacja dała Corday jasno do zrozumienia, że od prawie dwóch lat Amy nie otrzymała awansu po zakończeniu okresu próbnego.
- Od początku pracujesz z Sinclairem? - pytała dalej blondynka, robiąc współczującą minę.
- Tak, to mój pierwszy przydział - tym razem Amy zdobyła się aby na krótko nawiązać kontakt wzrokowy po czym szybko go zerwała.
- Czym się chciałaś zajmować po ukończeniu akademii? - zainteresowała się Corday. Amy wyglądała jej na bardzo empatyczną osobę. Zaciekawiło ją czym to panna Lewis podpadła komendantowi. Oczywiście mógł to być zwykły brak umiejętności u dziewczyny, czego Inspektor wcale nie wykluczała, ale różnych historii już się o życiu nasłuchała, a Amy była śliczną dziewczyną…
- Właśnie to co robię - odparła z rozbrajającą szczerością - No może nie do końca dokładnie to - uzupełniła dodając swój charakterystyczny uśmiech. - Żeby było bezpieczniej na ulicach - dodała po chwili, ale o wiele ciszej, jakby to było coś osobistego.
- Może masz ochotę dziś lub jutro po robocie skoczyć się gdzieś na obiad? - zaproponowała, nagle zmieniając temat.
Amy minęła czwarte drzwi z tabliczką „pokój dla świadków” i zatrzymała przy następnych oznaczonych „pokój przesłuchań”. Pierwszy raz odważnie wbiła świdrujące spojrzenie w panią Inspektor. Mimowolnie przygryzła dolną wargę i z determinacją skinęła energicznie raz głową wypowiadając krótkie - Tak.
- Świetnie - ucieszyła się Irya. - Dzięki Amy za pomoc - dodała i skinęła głową do koleżanki, po czym zdecydowała się wejść do pokoju przesłuchań.
Po naciśnięciu klamki oczom Pani Inspektor ukazało się jasno oświetlone i topornie wyposażone pomieszczenie zawierające przykręcony do podłogi metalowy stół i dwa krzesła. Tak jak spodziewała się w lewą ścianę wmontowane było lustro weneckie.
Jedno z krzeseł zajmował znany już jej Mark Hill. Był około trzydziestki i wyglądał na cwaniaka. Nażelowane włosy były nieco sponiewierane pod wpływem aresztowania, a twarz była napuchnięta jednej strony. Albo sierżant Ramsey dodał coś jeszcze od siebie doprowadzając go do pokoju przesłuchań, albo po prostu opuchlizna dopiero teraz wyszła. Miał na sobie T-shirt i jeansy, a na lewym przedramieniu świeżo założoną szynę usztywniającą złamaną rękę. Skórzana kurtka zawieszona była na oparciu krzesła. Mark Hill z zaciekawieniem zwrócił wzrok na swojego gościa. |