Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2017, 09:16   #9
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Inspektor Corday, proszę na chwilę do pokoju dla świadków – rozległ się głos Komendanta z głośnika w rogu pokoju.

- I wywołany został wilk z lasu - mruknęła pod nosem, lekko się uśmiechając do siebie. Irya nie miała pojęcia co kombinuje jej przełożony, ale coś jej mówiło, że co chciał to już dostał. Kobieta odsunęła się od stołu.
- Panowie wybaczą - rzuciła do mężczyzn i wstała z krzesła. Nieśpiesznie opuściła pomieszczenie i zamknęła za sobą drzwi do sali przesłuchań. Czasem się tak zdarzało, że biegało się od jednego pomieszczenia do drugiego niczym kot z pęcherzem.

Irya darowała sobie pukanie i po prostu weszła do pokoju. Z samego progu skierowała pytające spojrzenie na Komendanta.
- Zaraz nam wszystko spierdoli – warknął Carl na widok wchodzącej Iryi.
- Mówiłem ci, że może być dobra – odparł Sinclair – No może nie spodziewałem się, że aż tak – dokończył zerkając na wchodzącą postać – Zamknij drzwi Corday.

Blondynka skinęła głową i zatrzasnęła je za sobą.
- To o co chodzi z tym zatrzymaniem? - "jak bardzo zjebaliście je?" cisnęło jej się na usta, lecz ugryzła się w język. Zdecydowanie brakowało jej bezpośredniości, na jaką mogła sobie pozwolić na poprzednim posterunku. Po tych słowach zaczęła wyczekująco spoglądać to na Komendanta to na sierżanta.

- Sprawa wygląda tak, że w czasie aresztowania faktycznie mogliśmy złamać ze dwa podstawowe prawa zatrzymanego – zaczął Sincair.
- I to ewidentnie – dodał Ramsey.
- Ewidentnie i do tego z premedytacją – przytaknął Komendant.
- Jeśli dobrze liczę to chyba nawet trzy, a nie dwa Szefie – uzupełnił sierżant jakby wyliczając w pamięci.
Irya przewróciła oczami. Zakładała, że coś mogło pójść nie tak, ale do pewnego stopnia przewałki dawało się rozmyć, szczególnie kiedy wiedziało się jak to zrobić, albo kogo prosić o “drobne” nagięcie rzeczywistości.

- Zależy jak na to patrzeć, ale możesz mieć rację – potwierdził jeszcze raz Sinclair, a następnie zwrócił się do pani Inspektor.
- Jeśli będą chcieli to praktycznie wszystko co powiedział ten prawnik nam mogą udowodnić wykorzystując nagranie mojej rozmowy z centralą. Ale generalnie o to nam chodziło. Jeśli teraz cię nie wtajemniczę to wszystko szlag trafi, bo mimo wszystko za dobrze ci idzie – Sinclair powiedział z widocznym uznaniem. – Nie zrobiłem tego wcześniej, bo nie wiedziałem czy mając tą wiedzę dobrze to rozegrasz. Aresztowanie Hilla to podpucha. Głównie nam chodziło o to, żeby pociągnąć za odpowiednie sznurki i zobaczyć kto przyjdzie mu na ratunek. Obecnie mamy dwa potwierdzone tropy: Andersona i Morgana, a Hill już nie jest nam potrzebny. W sumie to teraz trochę żal mi kolesia. Bo pewnie dobiorą mu się do dupy.

Blondynka westchnęła przeciągle, ale zaraz wzruszyła ramionami.
- Mi to wszystko jedno. Jak trzeba to odpuszczę i odeślę ich z kwitkiem do domu. Na razie to nawet dobrze się tam z nimi bawię - stwierdziła chowając dłonie w kieszenie. Uśmiechnęła się z rozbawieniem. - W sumie to nam nawet na rękę jak go sprzątną. Potwierdzi, że Hill ugryzł za dużo i sobie nie poradził, a i jednego śmiecia mniej będzie na tym świecie - dodała patrząc na zatrzymanego przez weneckie lustro. - A i oskarżenie o morderstwo lepiej wygląda w aktach sprawy niż takie o lewe interesy, gdy już dobierzemy się do właściwej osoby.
Komendant zmrużył lekko oczy na słowa swojej Inspektor. Na pewno w tym momencie wpadła do jakiejś szufladki. A nikt poza nim nie wie gdzie ta szufladka ulokowana jest w jego systemie wartości. Ale czy na pewno nikt więcej?
- No dobra Corday. Więcej się już nie dowiesz. Wracaj tam doprowadź tą grę do końca.
W chwili, gdy Komendant wypowiadał te słowa za szybą pojawił się ruch. Mark Hill zaczął gestykulować w trakcie dosyć dynamicznego monologu w kierunku swojego prawnika.
- Lepiej się pospiesz, bo robi się ciekawie – dodał jeszcze Sinclair.

Kobieta zmarszczyła brwi widząc to co się działo. Wyciągnęła ręce z kieszeni i zrobiła krok w tył, palcem wskazując na szybę.
- Mam nadzieję, że to nagrywacie, bo będę chciała się dowiedzieć o co im poszło - rzuciła na odchodne, po czym odwróciła się na pięcie i opuściła pomieszczenie. Pośpiesznie przeszła przez korytarz, ten krótki odcinek jaki dzielił ją od sali przesłuchań i wparowała do środka.
- … mnie chyba z tego wyciągnąć, a ta młoda robi z tobą co chce! Poza tym ładnym ubrankiem masz coś wspólnego z prawnikiem?
Irya nie była pewna czy Hill urwał wypowiedź ze względu na jej powrót do pomieszczenia czy na reakcję właśnie odwróconego w jego kierunku Morgana. W każdym bądź razie dealer wyglądał na przestraszonego.

- Proszę się uspokoić panie Hill - odezwała się tonem nakazu, podchodząc do swojego krzesła. Corday uważnie przyglądała się mężczyznom. - Czy zamierza pan cokolwiek jeszcze dodać do swoich zeznań? - zapytała.

Dealer złapał krzesło za podłokietniki i z głośnym stuknięciem odsunął je od swojego prawnika. - Nie. Nic więcej nie chcę dodać – syknął.
- W takim razie kontynuujmy. Udało się Pani coś ustalić? – powiedział Morgan powoli odwracając głowę w kierunku Inspektor. Na jego twarzy malował się spokój, który mocno kontrastował ze stanem w jakim znajdował się Hill.
- A i owszem - odparła Corday z lekkim uśmiechem na ustach. - Czy chce pan coś powiedzieć w imieniu swojego klienta? - dodała spoglądając na Morgana.
- Tym razem wezmę przykład ze swojego klienta i zachowam milczenie - prawnik uśmiechnął się lekko, na co w oczach dealera błysnęła złość. - Wygląda na to iż ze mną nie ma zamiaru współpracować tak samo jak z Panią.

Iryę niezmiernie ciekawiło o co też ta dwójka się poprztykała. Wciąż miała nadzieję, że będzie co odsłuchać z ich rozmowy.
- Więc przejdźmy do rzeczy - stwierdziła nie zajmując swojego miejsca przy stole. - Komendant przychylił się do wniosku pana Morgana o zwolnienie pana Hilla przed czasem, z zachowaniem ustalenia o nie wnoszeniu przez pana Hilla oskarżenia - oznajmiła oficjalnym tonem, opierając się udem o bok stołu. - Za chwilę przyjdzie osoba z odpowiednimi dokumentami i po ich podpisaniu będzie mógł pan opuścić posterunek - dodała, spoglądając na dealera. Uśmiech nie opuszczał ust Corday.

Mark Hill widocznie zdezorientowany zerkał to na Inspektor to na prawnika. Pierwszy raz w czasie tego przesłuchania zaniemówił. Charles Morgan natomiast jeśli był zaskoczony to świetnie to ukrył. W skupieniu świdrował spojrzeniem twarz Corday jakby próbował wyczytać z niej coś więcej. Po kilku sekundach dał jednak za wygraną i przybrał swój neutralny wyraz twarzy.

- W takim razie moje zadanie tutaj dobiegło końca - prawnik skwitował całą sytuację. Następnie podszedł do Iryi i skinął głową na pożegnanie. - Bardzo było mi miło panią poznać Inspektorze. Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję się jeszcze spotkać. - Ponownie na jego twarzy pojawił się delikatny tajemniczy uśmiech, który mógł znaczyć cokolwiek, a następnie ruszył w kierunku drzwi - Żegnam panie Hill - rzucił jeszcze nawet nie odwracając głowy i nacisnął klamkę. Dealer próbował jeszcze coś powiedzieć, ale został całkowicie zignorowany.

Policjantka skinęła jedynie głową prawnikowi, a po jego wyjściu usiadła sobie na brzegu stołu w oczekiwaniu na dostarczenie wspomnianych papierów. Ciekawiło ją czy Komendant będzie korzystać z nieobecności Morgana przy zatrzymanym i próbował podłożyć mu jakieś lewe papiery do podpisania. Corday po dzisiejszym dniu wcale takie działanie w wykonaniu Sinclaira by nie zdziwiło. Pokręciła lekko głową na swoje myśli, ignorując przy okazji obecność Hilla.

Przez kilka minut zalegała krępująca cisza, którą przerwało dopiero wejście Carla Ramseya.
- Zbieraj się Hill, bo Szef jeszcze może zmienić zdanie - zaczął ponaglającym tonem.
Poczekał aż dealer wstanie i zabierze kurtkę z oparcia krzesła, potem złapał go pod pachę i wyprowadził na korytarz, a następnie poprowadził na schody. Papiery najprawdopodobniej będą czekały na dole na recepcji.

Corday przeczekała aż zostanie sama w pomieszczeniu i dopiero wtedy odwróciła się by pozbierać zdjęcia z blatu stołu. Wrzuciła je do teczki, którą zaraz schowała pod pachą i dopiero wtedy opuściła pokój. Na korytarzu zatrzymała się, wahając czy iść do sali dla świadków, czy od razu do biura. Ostatecznie zadecydowała o tym drugim i skierowała tam też swoje kroki.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 31-05-2017 o 09:52.
Raga jest offline