Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2017, 10:25   #4
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Oszołomiona dziewczyna rozglądając się wciąż dokoła, odruchowo oddała uśmiech prawnika:
- Hmm… tak. Droga dojazdowa tutaj. To część posesji czy własność hrabstwa? Chodzi mi o jej możliwą poprawę. - dokończyła wyjaśniająco.
- Droga dojazdowa jest własnością hrabstwa, wszystko, co zaczyna się za linią drzew, czyli mniej więcej od wysypanego żwirem podjazdu, należy do pani - powiedział Gary, uśmiechając się lekko. - Zresztą, gdzieś tutaj, w dokumentach, powinien być dokładniejszy plan gospodarstwa, pani dziadek kiedyś mi pokazywał, więc myślę, że warto się rozejrzeć. Oczywiście może pani spróbować dogadać się z ratuszem we Wrexham odnośnie drogi dojazdowej, bo rzeczywiście nie jest w najlepszym stanie, ale nie wiem, czy to coś da. - Mężczyzna podrapał się palcem po skroni. - Coś jeszcze?
- Hmmm
- Nicole puknęła palcem w brodę - Nie miałam okazji spytać wcześniej ale czy dziadek wspominał mnie? Opowiadał coś może?
- Jedynie przy spisywaniu testamentu, z tego, co pamiętam
- odparł mężczyzna, mrużąc oczy, jakby starał się przypomnieć sobie tamtą chwilę. - Niewiele o pani mówił, właściwie tylko tyle, że chce, by dom trafił do kogoś o czystym sercu, cokolwiek to miało znaczyć. Proszę się nie gniewać, ale pani dziadek od kilku miesięcy dziwnie się zachowywał. Kiedyś był uprzejmy, ostatnio stał się zamknięty w sobie, opryskliwy. Gdy przyjeżdżałem dogadywać sprawy związane ze spadkiem, wszystko załatwialiśmy w drzwiach, choć wcześniej zapraszał mnie do środka i częstował nawet whisky. Podobno ludzie na starość dziwaczeją, ale to było bardzo dziwne. No ale nie powinienem się wtrącać, pana Bradshawa nie ma już pośród nas, a o zmarłych powinno się mówić dobrze, albo wcale. - Przejechał dłonią po idealnie ułożonych włosach.
- Orientuje się pan może czy dziadek miał w okolicy jakichś znajomych? Ciężko mi sobie wyobrazić, że siedział tu w lesie sam… - Nicolle zadała pytanie w myślach próbując dodać dwa do dwóch: zmianę zachowania, niespodziewaną śmierć. Niechętnie pomyślała, że nie czuje się jak osoba o czystym sercu. - Ah i jak daleko jest do najbliższych sąsiadów?
- Nie mam pojęcia, nigdy go z żadnymi ludźmi nie widziałem
- odrzekł Gary. - Milę albo półtorej stąd, na północny wschód jest niewielka mieścina, dosłownie siedem domów na krzyż. Carruthkip się nazywa, czy jakoś tak. Może tam miał jakichś znajomych, pewnie warto by było się zorientować, jeśli to dla pani ważne. Pierwsza dróżka w prawo, patrząc od wyjazdu z posiadłości.
Nicolle przyjrzała się prawnikowi uważniej, mierząc jego profesjonalnie przystojną posturę:
- A co pan robi w sobotę? Planuję niewielkie przyjęcie dla przyjaciół by uczcić dziadka i jego gest. Był pan osobą jaka go znała nieco lepiej, zna pan posiadłość, pewnie będę potrzebować Pana do zajęcia się sprawami prawnymi. Może skusi się pan na szklaneczkę whisky albo dwie? - okrasiła uśmiechem zaproszenie. Liczyła, że podczas imprezy będzie miała więcej czasu na wypytanie prawnika o wszystko. Teraz chciała oglądnąć na spokojnie to co zostawił jej dziadek.
Gary uśmiechnął się półgębkiem.
- Od strony prawnej właściwie wszystko jest już załatwione. Jest pani osobą, która dziedziczy wszystko, choć oczywiście jeśli chciałaby pani sprzedać majątek dziadka, służymy pomocą, gdyż zajmujemy się również sprzedażą nieruchomości. Myślę, że spokojnie dwa miliony funtów mogłaby pani wyciągnąć z tej posiadłości i ziemi za nią. Byłoby pewnie ciut więcej, gdyby lokalizacja była lepsza. - Mężczyzna delikatnym gestem ręki omiótł najbliższą okolicę. - Oczywiście do niczego takiego nie namawiam. Co do pani zaproszenia, dziękuję, ale muszę odmówić - wybieram się z przyjaciółmi na golfa w okolice Cardiff, mamy to przyklepane od dawna i nie wypada mi odmówić, zwłaszcza, że dawno się nie widzieliśmy. Ale gdyby cokolwiek pani potrzebowała... - Odchylił połę marynarki i sięgnął do wewnętrznej kieszeni, skąd wyjął niewielką, prostokątną wizytówkę. - Tutaj ma pani mój prywatny numer telefonu. Czasami udzielam porad prawnych poza swoją regularną pracą, kto wie, może się pani jeszcze do czegoś przydam. - Wyszczerzył się w ciepłym uśmiechu, który wywołał reakcję na jaką zapewne liczył. Priston odpowiedziała uśmiechem, odbierając bloczek:
- To jesteśmy w kontakcie zatem. Mam nadzieję, że wyprawa się uda i pogoda dopisze. Aaaa jeszcze jedno - dodała powoli kierując się ku drzwiom wyjściowym, odprowadzając prawnika - Wie pan jak długo dziadek mieszkał tutaj? Albo od kogo kupił tę posiadłość? Raczej ciężko znaleźć ją na szczycie rankingu najpopularniejszych miejsc do zakupu nieruchomości - Nicolle zaśmiała się lekko, spoglądając na profil Gary’ego.
- Z tego, co się orientuję, dziadek mieszkał tutaj ponad piętnaście lat, poprzedniego właściciela nie pamiętam, ale może to pani sprawdzić sama w księgach wieczystych, online’owo na stronie rządowej. - Gary uśmiechnął się i spojrzał na zegarek. Najpewniej goniły go kolejne sprawy. - Gdyby czegoś pani jeszcze potrzebowała, proszę dzwonić.
Mężczyzna uścisnął kobiecie dłoń, skinął głową i wyszedł wprost na padający deszcz.

***

Gdy tylko drzwi zamknęły się za notariuszem, Nicolle puściła się biegiem po hallu machając rękoma i pokrzykując z radości.
Jakaś część jej zdała sobie sprawę, że zapewne wygląda jak dorosła wersja Kevina biegającego samotnie lecz radośnie po domu. Roześmiała się w głos i pokręciła niedowierzająco głową:
- Cześć, domu! Jestem Nicolle – przedstawiła się głośno i przepełniona adrenaliną ruszyła na kolejny obchód i myszkowanie. W myślach planowała co zmieni w pokojach dziennych, zajrzała do pomieszczeń gospodarczych na parterze, sprawdziła łazienkę i toaletę. Przez chwilę oceniała zawartość bibioteczki przesuwając palcami po woluminach. Podniecenie jakie czuła na samą myśl zapoznania się bliżej z lekturami przecięła myśl, że może w ten sposób pozna dziadka bliżej?

Już nieco spokojniej wróciła do hallu, gdy przypomniała sobie o walizkach. Przyciągnęła swoje bagaże z samochodu jak najszybciej mogła, lekko drżąc z chłodu i przenikającego człowieka na wskroś brytyjskiego deszczu. Wizja głębokiej wanny w sypialni ponownie zmienił jej nastrój. W mieszkanku z Marthą mogły jedynie marzyć o wannie, gdy prysznic o tej porze roku zamieniał się w sport ekstremalny. Rachunki... Nicolle uśmiechnęła się pod nosem, zamykając drzwi wejściowe na klucz. Czuła, że ciężar został zdjęty z jej ramion i za to była wdzięczna Connorowi.

Tak.

Radość i wdzięczność przepełniały jak buzujący w butelce szampan.

Z niejaką podejrzliwością odkręciłą kurek w wannie upewniając się, że lecąca woda faktycznie jest gorąca. Z zachwytem i lekkim sykiem cofnęła dłoń, gdy z kranu poleciał parujący strumień. W iphonie nastawiła playlistę i kopnięciem zrzuciła botki. Podrygując w rytm muzyki, zaczęła się rozpakowywać i przenosić kosmetyki z sypialni do łazienki.


Cytat:
Jest uberretro ale rewelacja! Zgadnij co robię? Piszę do Ciebie mocząc się w wannie!!! O której przyjeżdzasz? XD
Smsa wysłała do Marthy pluskając stopą w ciepłej wodzie. Odłożyła telefon na fotel i przymknęła oczy rozkoszując się chwilą. Myśli płynęły leniwie lecz jedna była kluczowa: następnego dnia udać się do pobliskiej wioski, znaleźć sklep i rozpocząć przygotowania do imprezy...
 
corax jest offline