Najwyraźniej coś było na rzeczy. Profesor Smith w swojej prelekcji na początku roku w Imperial Institute wspominał o przenikaniu się światów. Obiektach i osobach, które pojawiają się znikąd i znikają w tajemniczych okolicznościach. Najwyraźniej mieli do czynienia z taką manifestacją, bo jak inaczej wyjaśnić brak śladów na śniegu i fakt, że ktoś zaglądał do okna i pukał do drzwi.
Swoją drogą manifestacja, czy nie, duch, czy nie, pukać nie po to by wejść, tylko pokazać się i zniknąć we mgle, to wyglądało zupełnie jak szczeniacki żart. Choć Franz nie był do końca przekonany, czy należy cieszyć się, że duchy mają mroczne poczucie humoru.
Co by nie mówić o tych manifestacjach, to najwyraźniej lubowały się w straszeniu ludzi. W takich okolicznościach jedyne, co mógł zrobić dżentelmen, to zachować stoicki spokój. Franz obiecał sobie, że odtąd Marek Aureliusz będzie jego przewodnikiem.
Korzystając z gościny doktora i jego rodziny położył się spać i faktycznie przespał całą noc. Co prawda coś mu się majaczyło, ale rano zupełnie nie pamiętał co. Po porannej toalecie i zestawie ćwiczeń rozciągających, czuł się rześki i gotów do czynu. Przezornie jednak nie poruszał kwestii zjawy. Domyślił się bowiem, że natręt z innego świata daje się we znaki gospodarzom i zapewne jeszcze nie raz po chamsku przerwie im kolację.
Cóż jednak mógł Franz poradzić? Chyba tylko tyle, by się przeprowadzili do innego domu, ale doktor Lorien zapewne wiedział to i bez niego.
Von Meran zatem skupił się na tym po co tu przybył i z pomocą Eleonor wyznaczył miejsce, gdzie powinno znajdować się wejście do podziemi posiadłości hrabiego Fenalika.
Kopanie okazało się niezwykle trudne i Franz nie raz pożałował, że nie zatrudnił ze dwóch osiłków do tej roboty, ale jak już zaczął, to i chciał skończyć.
W końcu udało się odgrzebać wejście do podziemi i nie bez ulgi, choć z ze sporą dawką niepokoju zagłębili się w mroczne korytarze.
Hrabia Fenalik ich nie zawiódł. Sala tortur robiła wrażenie i sporo mówiła o właścicielu. To że natrafili na róże i Fenalik okazał się także miłośnikiem ogrodnictwa jakoś niezbyt ocieplał jego wizerunek. Z resztą same kwiaty były dość dziwne. Pomiędzy nimi tkwiła ręką. Element posągu, który szukali: - Mamy ją. – szepnął Franz z błyskiem zadowolenia w oku. - Trzeba ostrożnie ją wyciągnąć. – stwierdził zakładając rękawice, by się nie pokłuć różami.
Nie wyglądało na to, by zadrapanie kolcami mogło wyjść na zdrowie. Na szczęście Franz miał ze sobą plecak na narzędzia i tam mógł schować rękę posągu.
Trzeba było się zastanowić nad zabezpieczeniem artefaktu. Niezłym pomysłem byłoby zamówienie specjalnego futerału. Bo to, że wezmą ze sobą ramię w podróż wydawało się oczywiste. - Jak myślisz? Może zerwać parę róż? Jestem ciekaw co to za rośliny? Nie wyglądają na naturalne. Można byłoby je dać do zbadania. – zwrócił się z propozycją do Eleonor.
Najwyraźniej natura badacza dała o sobie znać. |