Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2017, 23:52   #4
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
To, że musiał spierdalać, było łatwe to wyprorokowania. Nawet nie musiał dawać szylinga jakiejś babie w Altdorfie czy innym Nuln, by ta powróżyła mu z dłoni, fusów czy kutasich kłaków.
Sigmund, zwany dalej Sigim, szerzej w półświatku oraz okolicznych oddziałach straży miejskich, znany był pod mianem Sig-Sauera. Sigi był nieprzeciętnym typem. Wypierdolono go z Uniwersytetu Altdorfskiego. Do dziś nie wiedział, czy powodem były małe postępy w nauce, brak gotówki od rodziny, czy też studenckie balangi. Przypominał sobie, jak któregoś razu zaprezentował wszem braci studenckiej, czym jest tzw. czołg parowy. Włamując się do gabinetu profesora, razem z kumplami zawinął solidną szafę marieburską. Wszystko co tam było, zostało wypierdolone. Sigi ówcześnie potężnie skopcił się jakimś podejrzanym zielskiem zza oceanu, czy też Albionu. Ryło czaszkę niesamowicie, ale dalej kopcąc, usadowił się w środku. Przymknął drzwi i począł dymić, prze-kurwa-potężnie dymić. Na jego niemrawe z upalenia "Jazda!", kamraci zepchnęli go ze schodów. Huk, ubaw oraz sława się zgadzały - gorzej z reputacją Sigmunda.
A to, że był przy okazji złodziejem, spekulantem, czasami wbił nóż pod żebra za drobną opłatą, a sam uważał się za "dekoratora wnętrz", to inna sprawa.


Podróż się dłużyła, Sigi miał dość kręcenia bicia halabardnika w hełm, grywania w karty, czy dokarmiania rybek kałem. Kres jego zajęciom położył fakt przybicia do jakże kurwa malowniczych terenów. Ten bezzębny chuj bez czci i wiary reklamował okolicę nie gorzej, niż oficer rekrutujący w karczmie pełnej podpitych typków. Kamieniołomy okazały się jebany obozem pracy, gdzie strażnicy umilali sobie życie strzelaniem do wron, ewentualnie dokonywali inspekcji odbytów pracowniczych przy użyciu własnych.. instrumentów pomiarowych tu. ordynarnie jebali ich w dupę, jak przystało na znudzonych pedałów.
Zjebało się (jak kurwa zawsze!) w chwili, gdy nie chcieli ich wpuścić do miasta. Bagiety były nieźle uzbrojone, wkurwione i gotowe do bitki, czego przykładem był ten miękki fiut, który gryzł piach. O ile rozumiał przydatność tego wąsatego pedzia w śmiesznych fatałaszkach, który był rycerzem, czy wąsatego buhaja z szablą długą jak chuj ogra, tak marnie widział swoją rolę w tym całym syfie. Musiał wybulić kolejną sumkę. Kiermana się kurczyła, a liczył na rozkręcenie małego biznesu. Jeszcze musiał oddać kilka swoich zabawek liczenia żeber, kuuuuurłaaa!
Był czujny, na tyle by skryć się, gdy tsunami gówna uderzy w nich z pełną siłą. Miał nawet gotową formułkę na to, by sfałszować swoją profesję. Sigmund Trishke, bakałarz uniwersystu altdorfskiego, zna się na rachowaniu, trochę historii, architekturze wnętrz oraz budowlach obronnych, robił jako skryba w gildii kupieckiej w Marienburgu, ale musiał porzucić pracę, bo jego gildię wykupiła/rozbiła konkurencja. O, takie kurwa kwiatki im szykował.
Jak nie, to pierdolnie, że kiedyś pracował dla straży miejskiej Nuln jako tajny współpracownik w rozpracowywaniu mafii pedofilsko-węglowej.
 

Ostatnio edytowane przez Gveir : 09-06-2017 o 00:16.
Gveir jest offline