Istnieje wiele wulgarnych słów w mowach Starego Świata. A i nie mało ich jest w różnych językach rozległej Arabii. Ale aż takiej bezczelności od białasów to się Mbutu, ani Duchy Przodków nie spodziewali. Z każdym kolejnym tygodniem podróży ludzie Starego Świata prześcigiwali się w niegodziwościach. Gdyby nie dobrzy rafiki, których od czasu do czasu spotykał to uznałby to podróżowanie za marnowanie czasu. - Wioska haramnia. - wyszeptał czarnoskóry wielkolud - Pięć dziesiątek słonecznych krążków? Uaaauuu... Niech mkuki tych maharamnia i ich potomstwa zmiękną na zawsze, a ich wanawake będą plugawe i pokraczne, ndyia!
Czarnoskóry wędrowiec tak jak zwykle stał obok Rodryka Milczącego. Był jego rafiki. To on wykupił go z niewoli u maharamni. Odziany w szaty mędrców z dalekiego buszu i obwieszony fetyszami Mbutu starał się spłacić dług wobec szalonego człowieka noszącego ubranie z metalu. Mógłby lepiej spłacać gdyby Duchy Przodków nie były tak pazerne i użyczały mu więcej swojej mocy i mądrości.. ale nie. Mbutu miał je zadowolić widokami dalekich lądów.
Tak już była z Dobrym Ludem z Wysp Bambali. Przodkowie lampili się w żywota potomków i krewniaków, jakby w zaświatach nie było nic lepszego do roboty.
W końcu jednak Mbutu postanowił, że skoro reszta się przedstawia to może i warto samemu się przedstawić.
- Ndyia! Być ja Mbutu! Mbutu jak Magistrat, dobrze leczyć. I dobrze opowiadać o dalekich lądach. I dobrze zabawiać! Za słoneczne krążki dobierać zioła i wywary dla chudych i słabych, na przyrost dobrej masy!
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 07-06-2017 o 23:24.
|