Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2017, 17:17   #4
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Jaka była pierwsza lekcja odnośnie używania nożyka? - zapytał spokojnie basowy glos.

- Nigdy do siebie, zawsze z daleka od siebie - nadeszło po chwili naznaczone koncentracją objaśnienie.

- Zgadza się, Jill. A druga? Może wypowie się twój brat?

- Patrzeć na ułożenie ostrza względem części - wywołana do odpowiedzi, w konwersację włączyła się trzecia para strun głosowych - Przycinać tak, aby nie zrobić wyszczerbienia…

- W plastiku albo we własnych palcach. Tym ostatnim szpachlówka nie pomoże, więc jeśli twoja siostra jest przywiązana do kształtu swojego kciuka, sugerowałbym ciąć pod innym kątem - skwitował przekornie przepytujący.

Dwunastoletnia dziewczynka spojrzała bardziej krytycznie na trzymany w dłoni kawałek błękitu i poprawiła swój chwyt przed wykonaniem kolejnego ruchu narzędziem. Błyszcząca krawędź przemieściła się po powierzchni obrabianego elementu i usunęła z niego większość pozostałości ramki.

- Bardzo ładnie. Robicie duże postępy. Żadnych wyszczerbień, płaskie cięcia i tylko okazjonalne zarysowania. Gdybym będąc w waszym wieku wiedział to, co wy teraz, to moje pierwsze modele nie przypominałyby ofiar katastrof kolejowych… - chwalący dwójkę rodzeństwa wywód prędko przeszedł w pomruk zniesmaczenia samym sobą, a mówiący pośpiesznie uciął go w zarodku.

- Cóż. Gdy przychodzi do uczenia się na błędach, najlepiej jest korzystać z cudzych. Myślę, że jak na jeden dzień wystarczy wam zabawy z ostrymi przedmiotami. Kiedy skończycie obrabiać elementy przedramienia, załóżcie skuwki na wasze Olfy i odłóżcie je do pudełka, dobrze? - końcowy pytajnik miał w sobie raczej więcej z kropki zamykającej stwierdzenie. Ton zdania zdał się jednak na niewiele.

- Ale my chcemy składać dalej! Tallgeese jest taki czadowy! A widziałaś te niebieskie diody, które mu można zamontować zamiast normalnych oczu?! Moglibyśmy usunąć linie złączeniowe na… - brat i siostra zarzucili nauczyciela istną lawiną faktów, propozycji i możliwości. Ten aż się skrzywił, kuląc uszy i mrużąc oczy. Ale zapał był jedną z najbardziej istotnych cech modelarza, toteż nie zamierzał ich zań ganić. Zamiast tego wstał i niedbale się przeciągnął. Miało to zamaskować żałosność jego aktu kapitulacji.

- Dobra, już dobra! Hmph. Muszę teraz iść w jedno miejsce i spróbować odzyskać słuch, ale jeśli obiecacie mi, że będziecie ostrożni, możecie podziałać cążkami i posegregować to, co wytniecie z wprasek. Ale żadnego klejenia na własną rękę! Nie chcę, żebyście znowu zostali bliźniakami syjamskimi na pół etatu... – aby ich rozłączyć ostatnim razem musiał zdecydować pomiędzy użyciem magii a wizytą na pogotowiu. Wybrał to pierwsze, głównie dlatego, że wolał uniknąć niezręcznych pytań pokroju „a czyje to dzieci” oraz „kto pozwolił im się bawić Gorilla Glue”. W jego odpowiedź na to pierwsze i tak nikt by nie uwierzył, a to drugie podpadało pod rodzicielskie zaniedbanie. Nawet jeśli rodzice tej przerzuconej przez arkadiowy magiel dwójki zmarli dobre kilka dekad temu.

- Tak! Hurra! Jesteś najlepszym kotem na świecie, Mittens! - zanim zdążył się postawić, Jill złapała go pod przednie łapy i poderwała z podłogi, wywijając nim jakby był szmacianą lalką. Tylne kończyny dyndały mu bezwładnie, a ogon zamiatał gniewnie w obie strony. Nie znosił gdy to robiła, bo sprawiała, że to on czuł się jak małe, ubezwłasnowolnione dziecko. A chłopak, zamiast mu pomóc, stał tylko obok i bezradnie się uśmiechał. Tyle jeśli chodziło o męską solidarność, nie ma co.

- Po-postaw mnie żesz na ziemi! W tej chwili, albo Bóg mi świadkiem, że ze-zemszczę się na firankach w twoim pokoju! – fukał bezradnie Pan Mittens, w bardziej światowych kręgach parających się modyfikacją rzeczywistości znany jako Seign.

***

Pół godziny później nadal bolały go żebra. Skąd to małe diabelstwo miało tyle siły? Czym oni je karmili w tej przeklętej Arkadii? Wolał się w to nie zagłębiać. Teraz siedział na dachu brązowego Pinto, które czasy świetności przeżywało, gdy Lady D była jeszcze wśród żywych. Mało jednak obchodził go kawałek metalu służący za siedzisko. Para bursztynowych oczu pozostawała wlepiona w szpitalny budynek, który znajdował się po drugiej stronie ulicy. O budowli krążyły najróżniejsze miejskie legendy. Były waniliowe oklepańce w postaci duchów poddanych lobotomii pacjentów przemierzających nocą korytarze, historie o matce, która poroniła na skutek przymusowej terapii elektrowstrząsowej, no i jeszcze bajania o lekarzu niemieckiego pochodzenia, który po drugiej wojnie światowej miał tu przeprowadzać eksperymenty niedokończone przez samego Fuhrera. Wszystko w duchu miłościwie panującego paradygmatu naukowo-technologicznego, odarte niemal zupełnie z magii i mistycyzmu. Dając upust zniesmaczeniu wywołanemu tą myślą, Pan Mittens naprężył się, wydał z siebie gardłowy odgłos i nonszalancko zwrócił na maskę Pinto dwa dorodne kłaki pozlepianej sierści. Ot, skromny upominek dla właściciela jego improwizowanego stołka.

Budynek jednak niezaprzeczalnie miał w sobie coś magicznego, niezależnego od cech przypisanych mu przez grupową wyobraźnię przepitych nastolatków oraz fanów teorii spiskowych. Drugie piętro przywodziło obserwującemu na myśl paszczę jakiejś mitycznej bestii, której mnoga ilość eterycznych języków wiła się w te i nazad, roztaczając wkoło miazmaty straconych szans oraz zdruzgotanych snów. Rozdarte możliwości wyciekały przez przerwy między zębiskami i spływały nieubłaganie w kierunku ziemi, aby tam w końcu się rozwiać. Popuszczając wodze fantazji, Seign niemal spodziewał się, że ten ceglany kolos lada moment uniesie pysk ku niebu i zaskowyta czystą entropią. Ale kot zamiast strachu czuł ekscytację. Wiedział, że takiej poczwarze warto rzucić wyzwanie. Wyzwanie natury temporalnej? Możliwe.

Toteż właśnie szykował się to zrobić, kiedy uwagę jego zwężonych źrenic przykuła znajoma twarz. Lub raczej znajomy tył głowy. Czworonóg użył auta jako odskoczni, a po wylądowaniu na chodniku śmignął w stronę Elaine, która również zdawała się zafascynowana nietuzinkową naturą szpitala. Przycupnął przy koleżance po fachu i pacnął łapą w jej lewą łydkę, chcąc przy pomocy gestu wyrwać ją z zamyślenia.

- Czołem, siostro - powiedział sierściuch, parodiując znaną kreskówkę Spielberga.
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 28-09-2017 o 09:48.
Highlander jest offline