Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2017, 18:09   #96
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
- Podejrzewam, że Pan Benett ma dla nas propozycję nie do odrzucenia, zgadza się? - chłodne, zupełnie inne niż dotychczas, spojrzenie Eleonor osiadło na postaci okultysty. Po ostatnim spotkaniu, obiecała sobie, że więcej nie zobaczy się z tym człowiekiem, ale kiedy przyszło zaproszenie, nie mogła odmówić.. takim ludziom się nie odmawia. Martwiła się jedynie o Franza, aby przypadkiem, z jej winy nie stała mu się krzywda, dlatego uważnie śledziła ruchy maga.

- Każdą propozycję można odrzucić, madame. - odparł Bennett - Jednak zawsze trzeba się liczyć z konsekwencjami. Widzę panie von Meran, że jest pan zwolennikiem gry w otwarte karty. Dobrze. Zatem niech i tak będzie. Zanim zacznę, niech pan powie proszę , kto pana naznaczył w tak okrutny sposób?
Po tych słowach Franz poczuł dziwne mrowienie na czole. Nie czekając na odpowiedź okultysta kontynuował:
- Wydaje się wam, że wiecie wszystko i możecie sobie frywolnie pogrywać ze wszystkimi. Nie przeczę, faktycznie macie pewną przewagę. Wasze postępowanie jednak sugeruje, że nie jesteście świadomi z jakimi potęgami poigrywacie. Oferuję zatem swoją pomocą w zamian z możliwość przeprowadzenia badań nad waszym znaleziskiem. Z przyjemnością będę służył wam swoją wiedzą, umiejętnościami i wpływami, które muszę nieskromnie zaznaczyć, są znaczne.
Franz zamilkł na chwilę i lekko zbladł. Odruchowo dotknął czoła. Po czym powiedział powoli:
- Pewien nieprzyjemny typ. Niejaki Randolph Alexis. Znasz go? Co oznacza to naznaczenie?
- Czy go znam? Ai owszem. Jego nazwisko obiło mi się parę razy o uszy. A naznaczenie nie wróży nic dobrego.
Eleonor obdarzyła Franza pełnym troski spojrzeniem, ale nie włączyła się do dyskusji na temat naznaczenia.
Spojrzał w zamyśleniu do swojej filiżanki.
- Wiedzą? Dowiedziałeś się czegoś więcej o Sedefkar Simulacrum?
- Pan wybaczy, ale ja nie sprzedaje swoich informacji za darmo. Nadal nie uzyskałem odpowiedzi na moją propozycję. Gdybyście byli zainteresowani włączeniem mnie do grupy, to mógłbym powiedzieć wam to i owo.
- Nie jestem pewna - w słowach Lady Howard dało się wyczuć wahanie - ale wydaje mi się, że przeprowadzenie badań nad posążkiem nie będzie możliwe, skoro ten najprawdopodobniej zostanie zniszczony Panie Bennett.
- Przypuszczam, że zanim do tego dojdzie będę miał dość czasu, aby sprawdzić kilka nurtujących mnie kwestii.
- Po za tym nie możemy we dwójkę podejmować takiej decyzji. Nie jesteśmy jedynymi … badaczami.
- stwierdził Franz - Musimy się skonsultować z naszymi przyjaciółmi.
- Skonsultować? - zdziwił się Bennett - Skoro was wysłali na spotkanie, to zapewne i wam powierzyli decyzję wszelkie wiążące decyzje w sprawie kontaktów ze mną. Bądźmy szczerzy panie von Meran. Przyjaciółmi, to my nie będziemy. To pewne. Inne energie, jak to mawiają w moich kręgach. Możemy jednak sobie pomóc nawzajem i czerpać korzyści z naszych kontaktów. Jeżeli tak się nie stanie, to zdaje pan sobie sprawę, że staniemy się jawnymi wrogami. Jak już mówiłem, wpływy mam znaczne. Od was tylko zależy, czy będą one działać na waszą korzyść, czy też wręcz przeciwnie. Decyzja należy do was. Tu i teraz. - zakończył okultysta

Lady Howard rzuciła krótkie spojrzenie Franzowi, by zaraz powrócić pełnym determinacji spojrzeniem ku Anandzie. Jakiż ironiczny przydomek sobie wybrał. Jak na razie w jego towarzystwie doznawali przykrości, a wedle filozofii hinduistycznej Ananda to stan szczęśliwości osiągany niezależnie od czynników zewnętrznych. Przyjrzała się mężczyźnie i w końcu nie czekając na nikogo innego wyraziła swoje zdanie na głos, jednym prostym słowem.
- Zgoda.
 
Lunatyczka jest offline