Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2017, 12:21   #6
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Z Cormyru do Doliny Lodowego Wichru jest daleko, ale nigdzie nie jest wystarczająco daleko gdy ucieka się przed kłopotami. A że kłopoty imały się Tajgi jak kundla kleszcze to i przemierzenie połowy świata nie było dla niej niczym niezwykłym. Rzecz jasna w połowie drogi bardka zapomniała już o co chodziło, nie przeszkodziło jej to jednak dołączać się do kolejnych karawan brnących coraz dalej w północną dzicz. W końcu nie na darmo Żelaźni Bliźniacy dali jej cynk o robocie w górach. Zważywszy na odległość to chyba przez kamienie przekazywali sobie wieści, ale co tam! Ważne, że robota była dobrze płatna. A że niebezpieczna? Phi, jakiś frajer zawsze się znajdzie. No i w Podmroku była mniejsza szansa na spotkanie takich świątków przydrożnych jak ostatnio. Choć kto wie...

Tajga przybyła do Doliny nieco wcześniej niż do krasnoludzkiej siedziby, kręcąc się po tych jej dziesięciu - pożalcie się bogowie - mieścinach i słuchając plotek o Twierdzy i jej kłopotach. Co prawda ludzie więcej mieli do powiedzenia o Kopcu Kelvina, Battlehammerach i drowie Drizzdzie (o którym plotki krążyły już chyba nawet w Tethyrze), ale dla Tajgi nie był to czas stracony. Żądni wieści z wielkiego świata i nowych twarzy (a raczej nowych tyłków i cycków) rybacy i drwale pozwolili Tajdze odkuć się nieco za koszta podróży, toteż do Kamiennej Przyłbicy bardka dotarła na czas, z pełnym brzuchem i w całkiem dobrym humorze.

Humor szybko prysnął gdy okazało się, że brodacze ani myślą wpuszczać do twierdzy "byle kogo" i trzeba poczekać aż zbierze się więcej awanturniczej hałastry. Nie żeby w magicznym płaszczu chłód szczególnie jej dokuczał, ale stopy jednak marzły; do tego wiatr zupełnie potargał jej włosy. I co, miała niby warować w przybudówce jak byle ciura?! Niedoczekanie!

Tajga wzięła się pod boki by urządzić krasnoludom taką awanturę przy której nawet gniew kapłanek Lolth wydać by się mógł dziecięcym marudzeniem, gdy z wywołanej północnym wiatrem kurzawy wyłoniła się dwójka.. nie, trójka wędrowców. A potem jeszcze ktoś... Tajga nie zwróciła już na to uwagi obdarzając nowoprzybyłych czarującym uśmiechem. Dwóch wojowników dobrze wróżyło wyprawie - i jej samej - a magus w Podmroku zawsze się przyda. Jaszczurę jakoś zniesie; lepsze to niż te śmierdzące druidzkie brytany.
W ostatniej chwili przez bramy wpadła elfka. Z obycia nieco przypominała Tajdze Irisviel. Jeśli okaże się podobna charakterem to impreza nieźle się zapowiada, uśmiechnęła się w myślach bardka. Efce zaś posłała porozumiewawczy uśmiech mówiący "my kobiety powinnyśmy trzymać się razem". Nie było to zresztą dalekie od prawdy; Tajga wiedziała, że taka ilość testosteronu będzie wymagała twardej ręki w miękkie rękawiczce. Drużyna zapowiadała się niczym w dowcipie: W karczmie siedzi krasnolud, ork i elf...


Po powitaniu dowódcy twierdzy Tajga z lubością skorzystała z oferowanych przez krasnoludy - dość spartańskich jak na jej gust - wygód, od kąpieli poczynając. Wiadomo, w Podmroku wanny nie uświadczysz. Brodacze musieli być na prawdę zdesperowani, skoro bandę przybłędów traktowali tak po królewsku. Ale to i dobrze, wykorzysta się ich desperację do cna! Dziewczyna zanurzyła się po szyję w wodzie i zachichotała. Jakby się, durnie, więcej gzili a mniej pracowali to miałby kto dla nich walczyć. A tak to sobie rębajłów z zewnątrz sprowadzać muszą...

Po dokonaniu ablucji Tajga uczesała się i wystroiła odpowiednio do okazji, choć po krasnoludzkiej uczcie nie spodziewała się więcej niż pijatyki i bijatyki. Klasę należało jednak zachować w każdych okolicznościach! Bez przesady oczywiście; nie przybyła tu przecież w wiadomym celu! Zdecydowała się więc na prostą suknię, brak ozdób i luźno upięte włosy. Oceniła efekt w lustrze i - udając, że wcale nie jest jej zimno - podążyła korytarzem wskazanym przez jednego z brodaczy.



W sali ze skromnym uśmiechem przyjęła atencję ze strony maga i zajęła wskazane jej miejsce. Ku jej miłemu zaskoczeniu Panrill okazał się paplą; do tego bezczelnym paplą, który od razu przeszedł do negocjacji. Dość topornych, ale zawsze. Nie sądziła jednak by dowódca się obraził - krasnoludom wyraźnie zależało na czasie. Tajga również miała na oku kilka przedmiotów, które przydałyby się pod ziemią, a na które nie starczyło jej już złota. Póki co jednak sięgnęła po kielich z winem i pozwoliła magusowi mówić.

 
Sayane jest offline