Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2017, 13:16   #6
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Szedł przy koniu, który niósł bladego, majaczącego krasnoluda i zdawał się wykonywać połowę mniej kroków niż jego towarzysze, a mimo to dotrzymywał mu tępa. Przy jedo wzroście było to jednak zrozumiale, niemniej sprawiał przez to wrażenie, jakby znajdował się w innej rzeczywistości, a w tym świecie objawił się jedynie po to by zabrać ze sobą duszę Khazada.
Kiedy spomiędzy fałdów - potęgującego ten efekt - czarnego, długiego do ziemi płaszcza, szczelnie okrywającego całą posturę wyłoniła się jego wielgachna łapa, to postronny obserwator mógłby pomyśleć, że sięga on po duszę chorego by bezpiecznie doprowadzić ją do ogrodów swojego Pana.

Jednak ci, którzy go poznali mogli jedynie przypuszczać zgodnie z prawdą, że dłoń ze szczerą troską spocznie na rozpalonym czole by skontrolować gorączkę. Po chwili dłoń znów zniknęła w fałdach materiału, a Roel spochmurniał z przejęciem parząc na twarz chorego towarzysza.
Zbliżył się do prowadzącego konia człowieka i spojrzał w niebo zasnute nieprzyjazną jednolitą warstwą szarych chmur.
- Norinowi się nie poprawia. Gorączka narasta, a ja nie potrafię zrobić nic więcej. - W jego głębokim basowym głosie słychać było szczery smutek - musimy przyspieszyć kroku by dotrzeć do miasta nim znów załamie się pogoda. - Dodał niemal błagalnym tonem, do którego zdążył już przyzwyczaić swoich kompanów.
Mimo to, że podczas sporadycznych rozmów z nim musieli spoglądać na niego z dołu, to zawsze wypowiadał się z uległością i pokorą.
Szczególnie było widoczne, niemal aż rażące, kiedy starał się umoralnić drużynowego Maga, który choć kroczył drogą "światła", to igrał z plugawymi mocami. Przysłuchując się ich rozmowom nie można było oprzeć się wrażeniu, że Roel bardzo chciał zrozumieć Otta, by móc przekonać go do zmiany swej drogi i porzucenia Magii, jednak rażące braki elementarnej wiedzy w połączeniu z jego uległością kończyły się tak, że to Mag edukował Roela.

Takim już był człowiekiem. Akolita zawsze chciał dobrze i zawsze bardzo się starał. Chociaż nie dało się nie zauważyć jego nieporadności to nie można było odmówić zaangażowania.

Nikogo także nie zdziwiło, to że kiedy dzień przed dotarciem do Fortenhaf, został zaczepiony przez podróżnego kupca, zatrzymał się i wysłuchał go z uwagą. Stał nad pyzatym konusem sięgającym mu ledwie do łokci niczym czarny posąg. Słuchając jego słów pozwolił oddalić się reszcie grupy, lecz po chwili znów znalazł się przy nich. Dało się jednak poznać, że nie była to kolejna, zasmucona w żałobie dusza szukająca pocieszenia w słowach i modlitwach akolity. Twarz Roela choć zazwyczaj pogodna i przyjazna stężała nienaturalnie dla niego, a szeroko otwarte oczy w kolorze nieokreślonej mieszanki barw połyskiwały tkwiąc nieruchomo wpatrzone w przestrzeń przed sobą.

W kilku długich, ciężkich krokach raz jeszcze podszedł do krasnoluda, by dotknąć jego czoła, po czym zaciągnął na głowę głęboki kaptur i na powrót schował widoczne jedynie przez moment ręce pod obszerny płaszcz. Wysunął się na front idącej grupy i w zamyśleniu prowadził nadając szybsze tempo.

Gdy znaleźli się w mieście nim wyrwał się z zamyślenia i zdążył zwrócić się do kompani o zabranie Norina w bezpieczne miejsce, ta zdążył się już uszczuplić o dwóch jej członków. O ile Oskar dał się już poznać jako .. beztroski wesołek, to po Ottcie spodziewał się większej rozwagi. Była więc szansa, że znajdą oni miejsce by się zatrzymać, a nie tylko zalać się w trupa.

- Znajdźcie miejsce do odpoczynku. W mieście powinna być kaplica Bogini Shaely. Jeśli znajdę ją w tym rozgardiaszu, to sprowadzę kapłankę - Roel westchnął głęboko i gotów był ruszyć w tłum roześmianych wieśniaków, jakby miał przed sobą wejście na arenę nielegalnych walk gladiatorów.
- wolałbym powierzyć bogom jego zdrowie, niż narażać na kontakt z magią przyjaciół Otta - dodał po cichu u ruszył przed siebie.

Bez pardonu wykorzystał przewagę wzrostu, nad większością wieśniaków oraz, z czego nie był dumny także przynależność kultu Morra.
Roel wiedział, że słudzy Morra byli ogólnie szanowani, ale przede wszystkim obawiano się nich, choć niesłusznie oczywiście.
Tak, czy inaczej nikt nie chciał przypadkiem wpaść na Kapłana Boga śmierci i snu, a tym bardziej zrobić mu krzywdy. Przynajmniej nikt wierzący, więc część mieszkańców schodziła mu z drogi unikając kontaktu wzrokowego, gdy tylko dostrzegli ostentacyjnie wyciągnięty na zewnątrz mosiężny amulet z symbolem kruka, zawieszony na czarnym, żelaznym łańcuchu. Było to zarówno przykre, jak i przydatne.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 07-07-2017 o 13:26.
Morel jest offline