Zimno. Jedna z domen Auril oraz nieodłączny element północy Faerunu. Jedna z tych rzeczy, których większość chce unikać wszelkimi sposobami. Jedni zakładają kilka warstw grubego odzienia oraz skór. Inni osiedlają się w miejscach, gdzie nie muszą się tym martwić, a jeszcze innych ochrania magia. Przez jednych wykorzystywana za pośrednictwem znajomości Sztuki, Drugim zaś ofiarowana w darze za oddanie siłom wyższym kształtującym wygląd świata. To właśnie do tych cieszących się boską przychylnością należał przemierzający dolinę jeździec. Niezwykły w tych stronach tak samo jak jego wierzchowiec. Niewielu bowiem tego wzrostu zapuszczało się w te rejony, a wśród nich jeszcze mniejsza liczba dosiadała psa wierzchowego. Potężnie zbudowany ogar o długiej czarnej sierści oraz okazałą grzywą pokrytą szronem. Ten zdawał się zupełnie nie wpływać na pewne ruchy wierzchowca oraz jego jeźdźca. Oboje ufali sobie nawzajem. Sam jeździec opatulony był w płaszcz o odcieniu brązu spięty pod brodą srebrną broszą o kształcie małej tarczy z wyrytym nań pojedynczym powykręcanym symbolem. Na głowie spoczywał kaptur skrywający oblicze i chroniący przed wiatrem.
Od czasu do czasu nad zalegającym śniegiem górowały samotne drzewa pokryte igliwiem. Z pozoru słabe, lecz dzielnie opierające się mroźnym podmuchom i pewnie trzymające się niepewnego gruntu. Kolejne życie w tej pustawej krainie. Co bardziej wprawne oko dostrzegłoby, iż teren wokół zmienił się. Stał się odrobinę łagodniejszy, śniegu zalegało troszeczkę mniej, a góry poczęły karleć, tracić ostrość, nabywać obłych form. Wreszcie i niewprawne oko jeźdźca również to dostrzegło, a także coś innego. Oto bowiem dolina poczęła się rozszerzać, zwalniać swój uścisk pokrytych śniegiem ścian. Przepuściła go.
Oczom wędrowca i niosącego go psa ukazała się wioska. Otoczona ostrokołem, niewielka, ale nadal wioska. Zapewne obecny cel podróży. Niewielka dłoń zamknięta w rękawicy z cienkiej skórki posmyrała kompana za uchem, poklepała, a w zamian cztery łapy poczęły znów przedzierać się przez śnieg z równą łatwością jak wcześniej. W zaledwie chwilę znaleźli się u bram przy której to panowała jakieś poruszenie. Na wieży obserwacyjnej powiewała zielona flaga. Zapewne znak o przybyciu nieznajomych o nieagresywnych zamiarach.
Na miejscu dostrzegł grupkę dzieci, która żywo obserwowała psa siedzącego na drzewie... Psa? Ano psa, który jak kot siedział na gałęzi. W tej samej chwili przypomniała mu się pewna pogłoska jakoby gdzieś na południu Faerunu niektórzy hodowali psy potrafiące wspinać się po drzewach. Czyżby więc ktoś z tamtych stron przybył w te niegościnne rejony? Nie było to wykluczone. Dopiero po chwili zorientował się, że to teraz on był w centrum zainteresowania, gdyż jego wierzchowiec burknął na podchodzącego za blisko chłopca. Nie jednego, i to nie tylko chłopców, gdyż cała zgraja podrostków go osaczyła. Kilkoma ruchami ręki uspokoił Pamina* dając mu do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. Dopiero teraz mógł dostrzec dziewczynę o ciemnej skórze stojącej przy saniach, a która to była jeszcze chwilę temu osaczona jak on teraz. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mu się w oczy oprócz koloru skóry był symbol wiszący na jej szyi. Wschodzące słońce. Symbol Lathandera, Pana Poranka, patronującego światłu oraz nowym początkom, a także życiu. Zwłaszcza nowo narodzonemu.
Niemniej już po samym wieku stwierdził, że najpewniej nie jest sama, to też powiódł wzrokiem nad głowami dzieci. Dostrzegł opancerzonego męża z wygrawerowanym identycznym jak u dziewczyny symbolem Lathandera. Skłonił się tejże, po czym ostrożnie przebił się przez dzieciarnię i podjechał do dzierżącego świetlistą halabardę męża. Ściągnął z głowy kaptur ukazując brunatną czuprynę i takież same okazałe bokobrody. Nie najmłodszą już twarz zdobił mu uprzejmy uśmiech oraz żywe szare oczy.
– Miło mi poznać jednego z oddanych Panu Poranka. Dolon, medyk, uzdrowiciel oraz pokorny sługa Urogalana – ukłonił się, przywitał
i przedstawił. Chyba tylko ślepy nie zauważyłby na jego szyi symbolu Tego, Który Musi Istnieć, Pana Ziemi. – Jak rozumiem dziewczyna przy saniach jest z Tobą i przybywacie z powodu ogłoszenia jak mniemam?
*Pamin – w niziołczym "nagrobek".