Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2017, 14:45   #6
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Drzwi za dziewczynką nie zdążyły się zamknąć gdy zostały zatrzymane przez bladą dłoń. Nowy gość przybytku, kolejny podróżnik, który z jakiegoś powodu zawitał w te strony, wkroczył do izby. Osoba zamknęła za sobą dokładnie drzwi, by zimno nie wleciało do środka budynku.
Nieznajoma istota o średnim wzroście i drobnej posturze, ubrana była w lekki szarozielony płaszcz. Jej ręce zaraz sięgnęły ku głowie by zsunąć z niej szeroki kaptur. Dopiero teraz można było dostrzec że podróżnikiem była młoda ludzka kobieta, o oczach w kolorze niebieskim mieniącego się niczym topaz i długich, pofalowanych włosach, których barwa przywodziła na myśl wrzos. Pewnym krokiem wkroczyła w głąb pomieszczenia, kierując się ku kominkowi. Kobieta zdecydowanie nie wyglądała jak rasowy podróżnik, co zdradzała jej niewielka torba oraz strój. Płaszcz jej, zdecydowanie nie wyglądał jakby miał stanowić barierę choćby dla deszczu a co dopiero mówiąc o zimnie jakie panowało na zewnątrz. Lecz kobieta nie wyglądała na wymarzniętą.
Przystanęła przy ogniu i przyjrzała się wszystkim w izbie.
- Czy znajdę tu starszego osady? - zapytała z zaciekawieniem.

Na widok nieznajomej elf płynnie zmienił graną melodię, nie tracąc przy tym nawet jednej nuty. Powoli ruszył w jej stronę cały czas grając, a kiedy w końcu znalazł się przy niej, skłonił się nisko przerywając grę.
- Lugolas zwany grajkiem - przedstawił się z uśmiechem i błyskiem w błękitnych oczach - również czekam na starszego, może więc dołączysz do nas, pani…?
-Sołtys przyjdzie za chwile. Posilajcie sie - ponownie powiedziała jedna z kobiet, odpowiadając na pytanie nowoprzybyłej. Zapachy jadła dotarły do nozdrzy wchodzącej kobiety, zapraszając podniebienie do posiłku.
- Ilaria Canvas, z Neverwinter - przedstawiła się kobieta, uśmiechając się lekko. - Czyli widzę nie tylko mi się nudzi w tej okolicy? - stwierdziła. - Bardzo chętnie się podzielę chwałą za to jakże trudne zadanie - mrugnęła okiem do elfa i zajęła miejsce przy stole.

- Chwały wystarczy by obdzielić nią wszystkich. - Lugolas odparł nieco dwuznacznie. - Ciekawe czy ktoś się jeszcze pojawi - myślał głośno.

-Raczej już nikogo nie będzie. Niedługo zamkniemy bramy. Szaro już - odpowiedział starszy jegomość wchodząc do sieni. Jak w każdym domostwie tutaj również drzwi były wyjątkowo niskie wymuszając pochyloną pozycję przy wchodzeniu.
- Jak rozumiem przybyliście w sprawie ogłoszenia - pomarszczone oczodoły rozejrzały się po posilających twarzach - Zjedzcie ze spokojem, za niedługo przyjdzie Otchen, nasz kapłan, przedstawi problem. Zakwaterowanie i wyżywienie na czas pobytu będzie zapewnione. Psy mogą mieszkać z wami, albo w zagrodzie z resztą inwentarzem. Źle im nie będzie, nakarmimy - dodał patrząc na wcinające pod stołem czworonogi. - Przewidzieliśmy 450szt złota na głowę dla każdego, kto pomoże odegnać od nas te potwory. - pomarszczony człowiek siadł między biesiadników i również zajął się posiłkiem. Wyświechtany, ciepły ubiór, oznaczony plamami darni świadczył, że niedawno wrócił z pracy w ‘polu’.

Ila uniosła brew w zaskoczeniu na nagrodę.
- To chyba nie jest po prostu ghul skoro tyle złota chcą dać za pozbycie się zmory - mruknęła kobieta, po tym jak nałożyła sobie małą porcję pieczonej baraniny i zaczęła ją jeść. Jakoś tak potrawka z ryby jej nie zachęciła. - Tym bardziej nie ma co iść samemu na to coś. W czym się specjalizujesz? - zapytała Lugolasa.

- O tym - elf mrugnął frywolnie swym szmaragdowo-zielonym okiem - porozmawiamy później.

Kobieta zrobiła zaskoczoną minę. Była pewna, że elf jeszcze przed chwilą miał błękitne oczy. A to sprawiło, że Ilaria przyjrzała się dokładniej swojemu rozmówcy. Miał on na sobie karwasze, które w specyficzny sposób były wytarte. Kobieta spojrzała na bagaż Lugolasa lecz nie dostrzegła tam spodziewanego przez nią łuku. Z drugiej jednak strony sama dobrze wiedziała, że dzięki magii można było nosić przy sobie nieporęczne przedmioty, tak by te nie były widoczne na pierwszy rzut oka. Panna Canvas uśmiechnęła się lekko pod nosem i wyciągnęła ze swojej torby butelkę bardzo dobrego wina importowanego z dalekiego południa. Nalała sobie trunku do kubka zamiast piwa i schowała na powrót do bagażu, a następnie przyglądając się zebranym na sali, zaczęła sączyć swój napój w milczeniu.

Po łyku z kufla podanego przez obsługujące kobiety sołtys splunął zawartością na podłogę.
- Maghdo! Otruć nas chcesz!? Odszpuntuj antałek na specjalne okazje! - starszy jegomość krzyknął prawdopodobnie do swej żony. Ta znikła w ‘magazynie’ przynosząc po chwili kufle wypełnione przyjemnie aromatycznym, korzennym piwem.

Słodki korzenny trunek nie należał może do ulubionych smaków elfa, lecz idealnie pasował do zimowego wieczoru przy palenisku. Wiedząc, że po mocniejszych trunkach już nie pogra, a przynajmniej nie tak dobrze, z namaszczeniem schował skrzypce do futerału. Sztukę szanował bardziej niż niektórych ludzi, więc i nie grywał gdy nie mógł tego robić najlepiej jak potrafił.
- No to teraz możemy rozmawiać. Znaczy, skąd poczwary przyłażą? - zapytał Lugolas.

- To Torkun chodzi w nocy. Wyszedł z grobu i się na nas mści - wypaliła druga z obsługujących kobiet, ale natychmiast ucichła pod spojrzeniem sołtysowej. Po chwili, gdy druga tura napitków została rozniesiona, kobiety wyszły.

- A cóż go takiego spotkało, że aż z grobu wylazł byle tylko się zemścić odpowiednio? - Lugolas dosłownie nadstawił uszu, śmieszny tik przez który upodabniał się nieco do domowego kota.

Ilarii z zadowoloną miną przysłuchiwała się jak elf wyciąga informacje. Miło było gdy ktoś robił to za nią, więc póki jej nowy znajomy nie wyczerpie swojej listy pytań to ona nie zamierzała mu się wtrącać w słowo. Można było za to zauważyć jak odrywa małe kawałki baraniny i ... podaje je kotu, który kręcił się pod jej nogami.


Zdecydowanie nie wyglądał na tutejszego burasa. Był większy od pospolitego kota, z długimi łapami i bardzo szczupłą sylwetką, jakby pod skórą miał wyłącznie kości i trochę mięśni. Jego postura wskazywała, że mógł spokojnie zostać tu niezauważenie przyniesiony pod czyimś płaszczem. Powąchał to co podała mu kobieta o purpurowych włosach, skrzywił się, pomyślał jeszcze chwilkę i dopiero wtedy wziął mięso w zęby, ale tak jakby jedzenie kuło go w język.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline