Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2017, 18:10   #7
Gienkoslav
 
Reputacja: 1 Gienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputacjęGienkoslav ma wspaniałą reputację
_____ Pierwszy głód podróżników został już zaspokojony. Spłukane piwem jedzenie rozpoczęło spokojny proces uzupełniania energii, napędzane przez żołądki. Gdy w ciałach rozlało się przyjemne ciepło, a tchnienie paleniska wygoniło ostatki chłodu z ubrań, do sieni wszedł osobnik jeszcze starszy niż sam "sołtys". Podparty drewnianą laską z jednej i młodzieńczym barkiem z drugiej, zbliżył się do paleniska i rozsiadł w przygotowanym przez młokosa fotelu.


W spokoju odstawił laskę opierając ją o jeden z podłokietników. Gestem wypędził młodzika, na oko 12letniego, po czym spojrzał wzrokiem po zebranych. Skinął głową drugiemu 'staruszkowi'.

-Otchenie, witamy. Opowiedz proszę o naszych kłopotach - odezwał się sołtys. Siedzący najbliżej starszego osady odruchowo zasłonili jedno czy drugie ucho. Tonacja prośby oscylowała gdzieś w granicach podniesionego głosu, a krzyku.
- Cooo? - rzężący głos kapłana zdradził to czego wielu już się domyśliło. Starzec był przygłuchawy.
- POCZWARA! CO W NOCY ŁAZI! OPOWIADAJ - tym razem sołtys zdecydowanie się wydarł
-Czego rozdziawia jadake! Toż słysze! - odburknął równie głośno Otchen -Za potwora wy sie weźmicie? - bardziej stwierdził niż zapytał patrząc na zbieraninę przy stołach - To słuchać.

Nim jednak rozpoczął wyciągnął rękę, chwytającym gestem o coś prosząc. Dostawszy kufel z napitkiem, łyknął głośno. Nieobyci z ową personą, mogliby stwierdzić, że się dławi. Odetchnął spokojnie i rozpoczął monolog przeskakując wzrokiem z jednego, na drugiego poszukiwacza przygód.


- Widzą panowie, w naszej osadzie zawsze spokój był, czasem tylko z gościńca ktoś znikł, zwykła rzecz. No i temu różni tu żyjo ludzie, krasnoludzioły, gnomiaki i te mniejsze gnomiaki. Każdego po troszu. No i elfioły. - kolejny dławiący łyk piwa

- Bo widzą panowie, pojedynki gadajo, że to wszystko się zaczęło od elfiołów, albo i przez śpiczatych. Mamy ich tu, elfiołów znaczy, jedną rodzinę, ale jeszcze czas temu były dwie. Ta druga famuła to były czytry dusze – on, ona, podrosła córka i syn pędrak.
Ta córka ichniejsza, taka dziwna była. Niby elfioł, ale skóra jakby taka ciemna, jak węgle niemal. Ale włos to po matuli widać bo ognisty taki. I oczy miała takie ładne. Jak zimowe niebo o poranku. Każdy elfioł ładny, ale Ta, kaj mocno.
- naleciałości językowe i starczy wiek utrudniały zrozumienie. Ogólny sens jednak był wychwytywany.

- Osiedlili się u nas niedawno, kiedy ich wygnali skądinąd, pobudowali sobie chatę na uboczu, z dala od innych, chociaż spraszałem ichnich do nas. Bo zamżyło sie starej Simanowej to chata pusta stoi… No ale woleli samiuśko. No i widzą panowie, pewnej nocy ichnia chałupa sie spaliła do golusiej ziemi, jeden diabły wie poczemu.
Gorstka gadają, że diabły faktycznie wi, bo ciemno sztuki tam odprawiały elfioły i ich piekielno ogiń pożorł. Inni prawio, że ktoś im strzechę nad głowami popalił. Ja tam myślę, że węglów nie zlali porządnie na nocowanie i ot, przykrości stało sie. Tak czy na zad, cała czwórka się spolyła.
- uniesiony w górę palec sugerował, że stary jegomośc nie chce by mu przerywano.

- Ale, widzą panowie, był u nas we wiostce młodzik jeden imieniem Torkun, trochę toporny na umyśle, półsierdek, co mu łojca zaraza zemogła. Kola czterech pięści wiosen mioł. On się w tej młodszej elfiołsze kochoł, kwiaty jej nosił, a u nos kwiecia ostatki, łaził za nią jak kundle skomlące. No i jak tragedyja stoła, to zaczął drzeć gardło wniebogłosy, herezje wołoł bogom i ludziom, spiskowańców szukać chcioł. Tom go do spokoju wołali. Ale w nocy co to po tragedyji, powiesił się na słupie. Jego matula srodze to, widzą panowie, zbolało, jak żeśmy go na cmentarzu zakopywali, to wołała się, że on tylko śpi, że nie da go zakopać. - kufel piwa był aż nadto wystarczający, by słaba składnia wspólnego, rozjechała się jeszcze bardziej

- Dwóch chłopa jom zbierali, a niemal rady nie dać mogli. No to, widzą panowie, polazła tam znowu i do nocy chopaka budzić kciała. A w nocy jak się co nie wydarło baby wrzaskiem… Kożdymu ciary toakie jak ranny mróz po ciele lazły to i żywa dusza nie wylezła z chałup. Rano idziem kupą, patrzym, a tam mogiła rozryty, chłopaka nie ma, a z wdowy tylko gołe kości zostały. - znów przerwa na dokończenie resztek w kuflu, który odstawiony na podłokietnik fotela, szybko zakumplował się z podłogą.
- I tak od tej pory giną nam nocami zwierzaki, widzą panowie, nawet wyczoraj komuś krowę poszarpało, a i kilku ludzi i nie ludziołów, co po zmierzchu poza dom wyleźli, to zginęło. Więc zebralimy, co kto miał szpargałów, żeby się monstrum wszelakiego pozbyć. Bo to nie godzi sie tak wbrew naturze, żeby gineło to co nie ma. - na zakończenie wywodu Otchen beknął niczym stary krasnolud i rozejrzał się nieco zamglonym wzrokiem.


_____Widać było, że upojenie jest chwilowe. Miało natomiast na człowieka lekko zbawienny wpływ. Trzęsące się wcześniej ręce spoczywały spokojne, a zgarbiona sylwetka, jakby stawała się bardziej wyprostowana. Po monologu wzrok skupił się na palenisku, jakby kapłański umysł medytował wpatrując się w polana.

_____Przez ściany rozległ się odgłos dzwonu. Zapewne sygnał, że zamykano właśnie bramę, a wszelacy goście musieli pozostać poza wejściem do Starego Stawu, czekając na poranek. Przez okna w świetlicy, o niezbyt czystych szybach, widać było rozchodzący się co raz mocniej półmrok. Pomimo różowo-niebieskiego nieba, świadczącego o dopiero nadchodzącym zachodzie w dolinie robił się już wieczór. Gdy zabrakło promieni rozgrzewających powietrze, para ze stawów skraplała się dużo szybciej, tworząc co raz bardziej gęstniejącą mgłę. Co bystrzejszy wzrok poszukiwaczy przygód, dostrzegał pojedynczych chłopów zapalających nieliczne pochodnie. Stanowiły punkty orientacyjne, ale jednocześnie, spowijały domostwa swoistą grą cieni. W obliczu zasłyszanych nowin, wszelkie kanciaste fragmenty budynków nabierały nieco złowieszczej aury.

 
Gienkoslav jest offline