Na okrzyk pachołka Erich zatrzymał się w pół kroku. - Nie trzeba. Moi towarzysze sprowadzą kogo trzeba. - Odpowiedział chłopakowi uśmiechając się blado. - Tymczasem pomóż mi zdjąć go z siodła i położyć gdzieś tutaj. Na chwilę jeno. - Wyjaśnił widząc rozszerzające się ze zdumienia bądź strachu oczy młodzika. - Ten brodaty kurdupel mimo słabości jest wciąż ciężki niczym solidna beczka piwa. - Gadał dalej, rozsupłując rzemienie i pasy przytrzymujące khazada w siodle. - Co zresztą nie odbiega zbytnio od rzeczywistości, bowiem żłopał piwsko jakby bez niego świat byłby lepszy... to znaczy... ehh... - machnął ręką nie próbując nawet wyjaśniać swojego toku myślenia skonfundowanemu pachołkowi. - Chwyć go za nogę... za but... i przełóż na moją stronę, o tutaj... dobrze. - Dyrygował młodym, żeby khazad znalazł się bezpzpiecznie na klepisku. - A teraz uważaj, żeby nie spadł, bo wścieknie się okrutnie, jeśli guza przy tym wszystkim sobie nabije. - Dodał z udawaną powagą, ponownie powodując wytrzeszcz oczu u stajennego.
Miał nadzieję, że ktoś z pozostałych pofatyguje się do stajni i pomoże mu z Norinem.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |