Kiedy pojawił się Otto, Erich pokręcił jedynie głową, co miało oznaczać, że nie widać żadnej poprawy. Jakby spojrzeć na to z drugiej strony jego stan się również nie pogarszał, ale to ostatnie mogło się w każdej chwili zmienić, a pierwsze niekoniecznie. Trudno było leczyć coś, czego nie można było rozpoznać, nazwać i przygotować znane medykamenty.
Z niemałym trudem przetransportowali Norina do przygotowanej izby. Krasnolud nie współpracował, więc nie wystarczyło go podpierać - właściwie trzeba było go nieść. W tym pomagał nieco mikry wzrost brodacza, za to jego tusza wręcz przeciwnie. Zdumiewające jak ciężkie wydaje się bezwładne ciało w porównaniu do osoby, która jest przytomna i może być niesiona, dla przykładu, na plecach.
Gdy khazad znalazł się w docelowym miejscu Erich zdjął z siebie niemal wszystkie elementy pancerza pozostając jedynie w skórzni. Płyta i zbroja kolcza była niezbędna na szlaku, ale w strzeżonej osadzie stawała się tylko ciężarem. Do tego ciężaru był przyzwyczajony od lat, ale nauczył się doceniać te nieliczne momenty, kiedy mógł zdjąć pancerz i schować miecz do pochwy. Stawał się wtedy niemal innym człowiekiem. Niemal...
Mimo pozornego spokoju i beztroski Erich był spięty i wyłącznie siłą woli powstrzymywał się od odwiedzin w lokalnym garnizonie i wypytania o Rambrechta. Z powracającą do serca nadzieją pojawiła się również obawa, czy ktoś w ogóle będzie pamiętał o wydarzeniach sprzed ponad roku. A jeśli nawet, to czy będzie znał dalsze losy jego młodszego brata? Co przez ten czas mogło się z nim dziać? Pochmurne myśli niczym kruki rozdziobywały jego pewność siebie. Wiedział, że wątpliwości może rozwiać tylko w jeden sposób, ale bojąc się niepomyślnej wiadomości świadomie odwlekał wizytę w garnizonie.
W takim nastroju spożywał pierwszy porządny posiłek nie będący jedynie naprędce przygotowanym pieczystym, przegryzionym sucharem i popitym łykiem wody smakującej skórą bukłaka.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |