Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2017, 19:21   #6
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Jan musiał przyznać, rzecz jasna w skrytości ducha, że początek jego panowania równie mało imponujący był jak dziedzina. Gdy słońce zaszło i trupi paraliż opuścił jego członki, ujrzał nad sobą chłopięcą twarz swego młodego sługi.
- Z tego ostrokołu to nic nie będzie, panie – ocenił, podając mu giezło. - Krzysztof i jednego drzewa nie ściął. Zamachnął się toporem, raz uderzył i drugi, a potem nad rzycią złapał się i jako tur zaryczał. Leży teraz. Nie rusza się. Mówi, że wiedźma go kopnęła...

Młody Tzimisce buty wciągnął, by znaleźć zaraz człeka swego. Krzysztof, co w niejednej bitce stawał, a w Skrzynnie częstokroć na ucztach popisywał się, ławę z siedzącymi na niej czterema dzierlatkami podrywając na wyciągniętych ramionach w górę, nie mógł ni stanąć, ni siedzieć, ni leżeć nawet na plecach. Pokładł się na brzuchu z zadem w górę wypiętym i jęczał z bólu niby klępa cieląca się.

Nim się zdążył zastanowić dobrze, jak tu by słudze wiernemu ulżyć, dopadł go Bujwid. Musiała go ośmielić wczorajsza obietnica krwi, bo czepił się janowego rękawa i pytać począł, kiedy Jan ofiary złoży, i kiedy niedźwiedzia złapa. Bowiem za Leszego to zawsze mieli oswojonego niedźwiedzia na łańcuchu na bramie, a Leszy ofiary miłe bogom czynił. I rzecz jasna, Leszy we wszystkim był najlepszy i czynił najsłuszniej. Krzesimir ledwie Jana zobaczył zażądał, by dziewki służebne ściągnąć i to szybko, bo jakoby nie mógł znieśc widoku córki Bujwidowi, przy praniu zarzucającej sobie obwisłe piersi za ramiona, by się jej w wodzie nie nurzały. Tak nie mógł znieść, że się spił ostatnim garncem miodu zabranym Bujwidowi, zły był jak osa i uszczypliwy, i tylko obietnica weseliska w Zgniłym Potoku, o którym się Jan od Bujwida dowiedział, rozjaśniła nieco jego urodziwe oblicze.

Jan pewny nie był, czy akuratnie teraz zaślubiny będą mieć miejsce... jednak im bliżej byli, tym więcej owej pewności zyskiwał. Pierwszą oznaką był jakowyś mąż, z przepicia nieprzytomny, leżący wpoprzek ścieżyny, którą jechali. Później muzyka, gwałtowna i dzika. Na koniec światła między drzewami, śmiechy i korowody tańczących na polanie i między rozstawionymi ławami. Tu kilku starców nad rogami z miodem kiwa siwymi głowami nad obecnymi czasy, tam młodzież przeze ognie skacze. Rejwach i wizg niemożebny, ciżba przeogromna, cała okolica się chyba zjechała. Nie wiedzieć tylko, która to panna i pan młody...
- Smacznego – oznajmił Krzesimir i, przeniewierca, zerwał się z Janowej smyczy, ulatniając się w tej samej chwili. Młodziutki Vlaszy gapił się na rozpasane a swawolne tańce okrągłymi jak czerwońce oczyma.

I nagle dziewka jakaś chwyciła Jana za ręce, dłonie jego oplotła wokół swej kibici i pociągnęła za sobą w wir tańca, przylgnęła całym ciałem. Jan próbował nadążyć, a nade wszystko próbował nie stracić równowagi. Dziewczyna traciła ją co chwila i łapała, przytrzymując się Jana, napierając na niego ciepłymi piersiami aż nazbyt dobrze widocznymi spod rozwiązanego zachęcająco giezła, wionęła mu twarz oddechem słodkim od miodu.

W tym szaleństwie, wirowaniu i słodkości dostrzegł nagle Jan Montwiła. Siedział Gangrel na pniu drzewa w towarzystwie woja jakowegoś zacnie odzianego, i usta jego ewidentnie się poruszały. Poruszały się nieustannie, co by znaczyło, że wypowiada właśnie więcej słów w tej jednej chwili niż do Jana przez góra tydzień. Jakaż niecodzienna potrzeba przerwała tamę jego milczenia jak wezbrany potok?

Nim sobie Jan zdołał odpowiedzieć na to pytanie, zdał sobie sprawę ze zgrozą, że przypadkowa jego bogdanka ciągnie go w stronę strzelających snopami iskier ognisk. Zdał też sobie sprawę, że wie, co teraz śpiewają. Co więcej, wie, kto śpiewa. Znał tę kobzę, i znał ten głos, zaskakująco młody w starym ciele.
- Chorotka? - spytał sam siebie na głos, a zawirowanie korowodu tancerzy odsłoniło mu dawnego przyjaciela.
 
Asenat jest offline