22-07-2017, 17:58
|
#8 |
| - Ja dopomóc mogę – zaszemrał Chorotka zamszyście, i został doszczętnie zignorowany.
Montwił, nawet Miłek, choćby i kiedyś gędźby plótł, byli wojami. Nie zwracali uwagi na wątłego starca. Wojem był też Glande, co się pojawił znikąd i z gniewem zakrzyknął, czemuż z bronią w czas wesela biegają, obyczajów nie szanują...
- Byś własne słowo dane szanował – odgryzł mu się Miłek – nie musielibyście.
- Córkę ostatnią, tę najmłodszą, najbardziej umiłowaną oddać miałem – Glande zacisnął zęby – Ty byś lasowi oddał? - zwrócił się do Montwiła ostro, ale Gangrel jeno wzruszył potężnymi ramionami.
- Nie mam córki.
Powiódł spojrzeniem po zbitych w krąg wojach, Miłku, Glandem, przybocznych Janowych.
- Diabeł ma rację. Bronić trza. Ale każdemu z nas za człeka straconego swojego woja oddasz, Glande. Tyś przyczyną tej chryi.
Podrapał sie po gęstej czuprynie.
- Ojciec gadał, że nigdy ich nie widział więcej niż pięć. Może ich więcej jak pięć nie ma. Zwieść się nie dajcie. Silniejsze są niż my, zręczniejsze i wytrzymalsze. W drzewo potrafią schować się i wychynąć. Zwierzęta mają na usługach. Ptactwo zwłaszcza, żbiki, rysie i wilki... Podobno brąz im szkodzi... ale ociec nie sprawdzał tego nigdy. A najgorsze nie to, że wypatroszyć umią jednym pociągnięciem. Jeno że tak spojrzą się, uśmiechną, że sam serce sobie wyrwiesz i im podasz na wyciągniętej ręce – Montwił zagryzł wargi i mruknął cos w gęstwinach brody niezrozumiale, by pociągnąć zaraz głośniej: - Sporo nas, spróbujmy je przegnać.
- Nasz gość zdaje się nie wie, z czym do czynienia ma – zauważył Miłek, wskazując na Jana.
- No dziwożony przecie – sarknął Gangrel
- A czemuż – zaszemrał znów ignorowany przez wszystkich Chorotka w Janowe ucho – ów człek miał dziewkę oddać lasowi? |
| |