Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 14:50   #24
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Rozmowa podsłuchana przy wejściu do kaplicy nie wyjaśniała zbyt wiele. W taki dzień nawet obcy nie był niczym niezwykłym. Nawet, gdy prosił o pomoc. Musiał wszak do osady przybyć, a w kompanii bezpieczniej. I to nie dawało jednak stuprocentowego bezpieczeństwa. Lasy były niebezpieczne. Trakty były niebezpieczne. Rzeka... Górny Talabek po prostu roił się od rzecznych piratów. Dlatego flisacy z gór nigdy nie docierali do Fortenhaf a spławiane przez nich dobra omijały miasteczko lądem od południa.

Szczurołap nie myślał. Rzucił psu wnętrzności leszcza poza pęcherzem pławnym, który przebił w odpowiednim momencie by przywołać wzrok wychodzącej Erny. Udało się. Akolitka nie lubiła gdy się ją śledzi, więc Svein dodatkowo cmoknął na Kroka i niepozornie ruszył za dwójką duchownych.
- Święto, tfu, jebliwce - mruknął sobie pod nosem, unosząc kącik ust. Oboje weszli do gospody Przy Bramie, do której Svein miał niestety dożywotni zakaz wstępu – oczywiście do końca żywota obecnego właściciela! Gospodarz Helmut Grostopf, rdzenny obywatel Ostermarku, nie należał do ludzi przyjemnych w obyciu gdy chodziło o kogokolwiek z niższej niż on sam warstwy społecznej. W ciasnych i ciemnych uliczkach nazywany był chujem, bucem i kanalią. Niemniej „jaśnie państwo” odwiedzające jego knajpę wyglądało na zadowolone z towarzystwa.
Zatarg ze szczurołapem dotyczył nieopłaconej roboty. Svein do dziś w wolnych chwilach podrzucał na zaplecze gospody Helmuta martwe gryzonie i rozpowiadał, że zdychają od resztek jego jedzenia. Teraz jednak podszedł do dużej wędzarni ustawionej specjalnie na festyn przy wjeździe do miasta i na gorąco przygotował zdobytego leszcza do jedzenia. Krok ślinił się niesamowicie. Ciężko było uwierzyć, że tak niewielka mordka mogła generować takie ilości płynu.

Gdy Erna opuściła gospodę płetwy ryby zaczynały być chrupiące. Svein pospiesznie zdjął z haka ciepły posiłek, zawinął w kawałek szmatki i z pakunkiem w dłoni oraz psem przy nodze ruszył za akolitką. Zaczepił ją dopiero przy wejściu do lecznicy.
- Piastunko... Problem jest. Jakaś dziwna maź zatruła nieco gryzoni. Nie znam jej i nie mój to sposób pracy. Pomożecie, wielebna?
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 23-07-2017 o 18:58.
Avitto jest offline