-
Wij się płomieniu, wij. - szeptał. Okrążało go kilka płomyków ognia wiszących w powietrzu. Usłyszał głośne łomotanie w drzwi. Wszystkie płomyki, oprócz jednego zgasły. Ten ostatni spadł na słomianą matę. Chłopak zgasił go jednym ruchem dłoni i podszedł do drzwi.
-
Słucham? - gdy usłyszał że to posłaniec zawiódł się.
Może wreszcie coś ciekawego pomyślał. Po przeczytaniu listu jeszcze bardziej się zawiódł.
Dlaczego ja? Co ja takiego umiem? Czy muszę zginąć? Kiedy zastanowił się nad tym wpadł w gniew. Podczas zdenerwowania nie musi się skupiać nad ogniem. To samo przychodzi. W momencie gdy jego dłoń zaczęła zajmować się ogniem skupił się.
Spokojnie tak spaliłeś ostatnią chatę.(
) Strzepnął z dłoni płomień i zgasił go.
No nic trzeba zacząć przygotowanie się do... wycieczki.