Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2017, 20:48   #2
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Z udziałem Shavri i Marva


Stimy Yol "Trzewiczek"
- Prolog
O tym jak niziołek znalazł się w Lantan


Podczas plagi czarów, w 1385 DR, Lantan - wyspa będąca ewenementem na skalę światową została niemal doszczętnie zniszczona. W wyniku zmian tektonicznych większość lądów zostało zalane, mieszkańcy potopieni, a technologie zapomniane.

Jednak zanim do tego doszło, gnomy i ludzie zamieszkujący Lantan byli prawdziwymi prekursorami technologii. O rzeczach i wynalazkach z tych rejonów bywało głośno. Na tyle głośno, by usłyszał wtedy o nich pewien mały jegomość.

Stimy Yol, później zwany “Trzewiczkiem” był niziołkiem i mieszkał jak na niziołka przystało w niewielkiej wiosce, wśród niewielkich wzrostem, ale za to o olbrzymim sercu przyjaciół. Było to gdzieś tam... w jakimś ludzkim królestwie. Kto by o to dbał! Co robił Stimy? Zajadał się jabłkami, przyuczał w obróbce drewna i polował na króliki. Mimo, że Stimy nie jest okrutny, najbardziej lubił właśnie sporządzanie pułapek do polowań. Wymyślne wyzwalacze, trybiki... doprowadził to do perfekcji! Ku zgubie królikom, ale tak to już być niestety musiało być...

Czasami! Od czasu do czasu miewali gości. Owszem, bo i czemu nie! Z jednym z nich Stimy dogadywał się wyjątkowo dobrze. Po prostu rozmawiali na równym poziomie. Gość ów nazywał się Vinogli Bakernels i był gnomem. Gnom zabawił zdecydowanie dłużej w gościnie niż planował. Razem udoskonali pułapki, rozmawiali, śmiali i tańcowali z resztą niziołkowego towarzystwa. Stimy z radością wysłuchiwał jak Vinogli opowiadał o wyspie, z której pochodzi. Był to wcześniej wspomniany Lantan, bo inaczej po co bym o nim w ogóle wspominał? Wielkie oczy i rozdziawiona gęba, która zapomniała, by przerzuć gryz jabłka wielokrotnie kierowała się do Vinogli po więcej informacji i opowieści. W końcu Stimy klasnął w dłonie i powiedział, że musi to zobaczyć.

Mufszę to zobaszyć! — zawołał z pełną buzią.

Tak właśnie było! ...i jak powiedział, tak też zrobił.


Stimy Yol "Trzewiczek"
- Wstęp
O tym jak niziołek znalazł się w drodze do Phandalin




Kilka miesięcy później odwiedził przyjaciela w Lantan i już tam został na kilka lat. Co to była za dziwna wyspa! Mechanizmy, magia, wszystko przeplatane z poplątanym, a w dodatku niesamowicie przemyślane. Nie sposób opisać, to trzeba zobaczyć!

Stimy postanowił tam zostać żakiem i pobierać tyle nauk ile zdoła! Uczenie się zajęło mu dużo czasu. Ale wcale nie dlatego że się nie starał! Ciągle go coś rozpraszało, co krok odkrywał coraz to nowe arkana, które aż prosiły się o zmianę zainteresowań. Ciężko było mu, zwykłemu niziołkowi z początku odnaleźć się w Lantan. Ale było to dlań baaardzo zajmujące.

Któregoś dnia, gdy już ukończył studia, postanowił wrócić do swoich ziomków - niziołków i zaprezentować im czego się nauczył. W zasadzie to miał tam już pozostać, przynajmniej na jakiś czas. Nie bardzo bowiem wiedział co dalej począć ze swoim życiem. Na szczęście wraz z Vinogli obiecali sobie pisać do siebie co jakiś czas i z całą pewnością spotkać ponownie… i w końcu przyszedł list.

A w liście? Czego tam nie było! Kopalnia Phandalin. Magiczna kuźnia. Zapomniana wiedza i tajemnice!

Wielkie to słowa na tak małego człowieczka, jakim był Stimy. Vingoli w prawdzie, często mówił co innego i robił co innego, ale obiecał że spotkają się właśnie w Phandalin. Stimy nie mógł przegapić takiej okazji. Stimy przebierał nogami, hen, hen daaleko! Do Phandalin!

Chwila! Nie było jednak to tak proste, jak się zrazu wydawało. Szlaki bywały niebezpieczne, nawet dla tak nieustraszonego ludu, jakim są niziołki. Poza tym Stimy nie lubił samotnych podróży. Był towarzyski i smutno i nudno byłoby mu na samotnym szlaku. Na szczęście już niedługo nadarzyła się wspaniała okazja, by nie podróżować samojeden!

Karawana kupiecka z Królestwa Pięciu Miast pod dyktando Leny Marple zmierzała do Neverwinter, a to było już ledwie trzy dni drogi od Phandalin! Było Śródlecie, czas Blaknięcia, a nasz nieustraszony niziołek przebierał co sił w nogach, by dorównać kroku karawanie. Był to czas kiedy nowe pomysły rodziły się w jego głowie, a w karczmach dało się słyszeć niezwykłe opowieści, które tylko podsycały wyobraźnię sympatycznego pana Stimy Yol.

- Raz! Dwa! Raz! Dwa! - Stimy krok po kroku był coraz bliżej nowego życia!

Stimy Yol "Trzewiczek"
- Rozpoczęcie
O tym jak Stimy poznał człowieka imieniem Shavri.




Jeszcze zanim dotarł do Phandalin, zatrzymał się wraz z karawaną w Neverwinter. Oczywiście na dłużej niż na zwykły popas. To było chyba największe z większych miast w regionie, w dodatku miasto portowe. Stimy lubił miasta portowe. Przypominały mu nie tak odległe, błogie lata na wyspie Lantan.

Nie każdemu jednak humor dopisywał. Lena Marple najwyraźniej nie załatwiła swoich spraw, ale nie dotyczyło to Trzewiczka. Naprawdę cieszył się, że wyruszył na tę wyprawę. Samo Neverwinter nie było jego celem, od początku miał zamiar ruszać do Phandalin, a im bliżej był, tym opowieści było więcej i więcej i wiiięęceeej! Jeszcze bardziej uradował się, gdy dowiedział się, że ostatecznie karawana, z którą podróżował również ruszy w to miejsce. Stimy nie lubił podróżować samemu, nawet tylko przez trzy dni.

Stimy dzięki tej wyprawie już poznał kilka osób, które zajmowały się handlem, a znajomości i układy to podstawa w tym fachu. Nie miał wiele towarów na sprzedaż, dopiero zaczynał swoją karierę, ale w Phandalin, prócz miło spędzonych chwil, liczył także na dość dobry zarobek, który pozwoli mu rozwinąć skrzydła. Zarobek, który osiągnie na początku nie tyle z towarów, a z racji na swoje umiejętności. Naprawdę wierzył, że w takim miejscu, jego wiedza i zdolności okażą się istną kurą znoszącą złote jajka. No i będzie mógł spotkać się z Vinoglim! O ile, jak miał ów gnom w swym roztrzepanym zwyczaju, nie zapomni on, że zaprosił tu swojego przyjaciela.


Stimy przesiadywał na pośladkach, na skalistym zboczu miasta gwarnego Neverwinter. Jadł czerwoniutkie jabłuszko, zaś pod pachą trzymał nowo zakupioną kurę. Rozmawiał z kimś od jakiegoś czasu. Była to osoba, która dokładnie tak jak i on, przybyła do Neverwinter z karawaną kupiecką.

- … Tfie. Targofałem się o niohm dwie godziny. - Stimy wziął kolejnego gryza i pogłaskał kurę. - Mufsiałem smiękczyć tego dusigrosza! Haha! Łosiemnaście srebrników! - Stimy zakołysał radośnie w powietrzu zwisającymi ku morzu stopami, obutymi w śliczne, skórzane trzewiczki. - Ale było warto, co nie Małgośka?! Też lubisz rosołek?

Stimy zaśmiał się, trochę jak jakiś niegroźny szaleniec, gdy kura rozejrzała się jak zwykle, zaniepokojona. Gdy skończył się śmiać, spojrzał ciekawsko na osobę z którą rozmawiał.
- Też zmierzasz do Phandalin, czy zatrzymujesz się gdzieś szybciej, lub idziesz dalej? -
Jabłko zachrupało znów, gdy Stimy, nie odrywając wzroku od niedawno poznanej twarzy, wciągnął kolejnego gryza czerwonego owocu. Zabawnym grymasem twarzy zachęcił do odpowiedzi.

- Tak w zasadzie, to na razie marzę o tym, żeby choć kapeńkę odpocząć od siodła - przyznał Shavri, odwzajemniając uśmiech i przedstawiając się. Niziołek w kapeluszu emanował tak pozytywną energią, że było tylko kwestią czasu, kiedy ściągnie ku sobie z natury równie radosnego i wygadanego tropiciela. Młody Traffo usiadł więc nieopodal niziołka, stęknął i zaczął przetrząsać juki w poszukiwaniu swojej harmonijki ze szpakiem. - Ale potem tak, chciałbym do Phandalin. Życie najemnicze pcha człowieka do przodu, światam ciekaw, a jeszcze w Phan nie byłem. Ale za to z Panią Leną już podróżowałem. Wtedy jako część ochrony karawany. Oj, bracie… jaka z tego opowieść do piwa… - Shavri gwizdnął, pokręcił głową i zaczął jeszcze energiczniej gmyrać w swoim tobole.

- Piwa nie mam , ale może na to się skusisz? - Stimy wyciągnął ku łowcy najpierw jabłko, które sam jadł, zaraz jednak się zreflektował i wyjął z kieszeni drugie. Podrzucił je Shavri, tak że ten musiał wykazać się odrobiną zręczności by je złapać.
- Łap! ...i opowiadaj!

Shavri złapał i o ile to możliwe wyszczerzył się jeszcze bardziej. Od czasu, kiedy wrócił do domu z tej ostatniej wyprawy, zdążył te opowieść naprawdę wyszliwować. Trochę pomogło mu to, że był gadułą pierwszej wody i co nieco w życiu przeczytał.

Opowiedział więc niziołkowi i wszystkim, którzy chcieli słuchać historię odbicia młodszej siostry poległego kompana. Historię pełną nieumarłych, cieni i duchów, w której nie zabrakło skarbów, magicznego portalu, a nawet zapomnianej bogini i potężnego abishaia, z którego kości Shavri własnoręcznie stworzył sztylety dla towarzyszy, którzy go wtedy utłukli. Oczywiście gawęda miała kilka bezbłednych anegdot, w których chłopak śmiało mógł wyśmiewać swoja głupotę. No i najważniejszą jej zaletą było szczęśliwe zakończenie.
- A Ty? - zapytał Shavri nowego znajomego, gdy już skończył. - Od dawnaś na szlaku?

Stimy Yol “Trzewiczek” to łapał się za głowę, to otwierał buzię w niedowierzaniu, kiedy Shavri opowiadał swoje przygody. Ciężko było wyczuć, czy Stimy rzeczywiście wierzy w każde słowo chłopaka, ale najwyraźniej, nawet jeśli uważał że jego rozmówca przynajmniej trochę koloryzuje, to nie przeszkadzało mu to wcale, a wcale. Stimy uwielbiał opowieści tego typu, a ta była naprawdę dobra, na tyle, że faktycznie mogła być prawdziwa. Na końcu niziołek odpowiedział żartobliwie na zadane pytanie.
- Mam nadzieję, że ta przygoda będzie spokojniejsza! Gdzie mi, radosnemu niziołkowi mierzyć się z takimi podróżnikami, jak ty, Shavri! Ja w zasadzie dopiero zaczynam podróżować po świecie. Pokażę ci coś! - niziołek przechylił się do tyłu z wielką zręcznością i sięgnął po jakiś tabołek z którego wyjął list. Rozwinął go i wręczył koledze.


- Zmierzam do Phandalin spotkać się z przyjacielem z akademii w Lantan. - wytłumaczył Stimy stukając w pergamin - znam się trochę na magicznych przedmiotach, Vinogli zresztą też, choć w nieco innej dziedzinie. Liczę że przy okazji zarobimy trochę grosza… Noooo… wiesz! Magiczna kopalnia i w ogóle! Zaraz! Może taki poszukiwacz przygód jak ty ma coś co nie wie jak działa, co?! Może jesteś jednym z tych “bohatyrów”, o których pisał Yogli? - Stimy spojrzał badawczo na chłopaka i poświęcił chwile na wykończenie jabłka, które ostatecznie zjadł zresztą wraz z ogryzkiem - Mógłbym wtedy pomóc. Ooczywiście miło się rozmawia, ale nie za darmo, ale za twoją opowieść mógłbym zająć się tym po kosztach.

Shavri westchnął z uśmiechem.
- Bohatyrem nie jestem. Ale już się nauczyłem, że w moim towarzystwie nie można narzekać na nudę. - Shavri przelotnie zerknął w kierunku rudowłosego Marva. - Co zaś się tyczy magiczności, to mam te buty, zdobyczne, ale wiem już jak działają - wskazał na ładne, skórzane buty na swoich nogach - Odkryłem zupełnym przypadkiem, że jak stuknę jednym obcasem o drugi, to wręcz galopuje. Serio. Za pierwszym razem, jak to odkryłem, małom zębów nie wybił. Za to wciąż szukam kogoś, kto będzie mi w stanie doradzić coś w zwiazku z moim młodszym bratem. Wiemy, że ma zdolności magiczne, ale nie wiemy, ile musimy mieć platyny, żeby mógł się uczyć.

Shavri znalazł w końcu swoją harmonijkę, dmuchnął w nią na próbę i ukontentowany zaczął ładować swoje rzeczy na powrót.
- Tak czy siak, miło będzie z Tobą podróżować - przyznał, sznurując rzemienie.

Stimy Yol spojrzał na buty kompana, przytykając obok nich swoje własne trzewiczki dla porównania.
- Galopują? Pasta z korzenia lukrecji? Niee… a może? - mówił tak do siebie bardziej, przez czas jakiś wymyślając coraz to nowsze teorie. Zupełnie się w tym zatracił, widać było, że z trudem powstrzymuje się, by nie złapać za buciora i nie przyjrzeć się mu bliżej. Chyba byłby do tego zdolny. Umilkł gdy usłyszał pierwsze drgające blaszane “języczki” instrumentu.

Gdzieś od strony wspomnianego rudowłosego, rozległ się bolesny jęk. Chłopak pokręcił głową, łapiąc ją w obie dłonie.
- Bogowie, oby Shavri się nie rozmnożył. Jeden w zupełności wystarczy… - mówił do siebie, tyle, że wystarczająco głośno. Nie wiadomo czy wspominał o zdolnościach reprodukcyjnych tropiciela czy może o tym, żeby nowo poznany niziołek nie okazał się kopią gadatliwego, niefrasobliwego człowieka.

Wszystko jednak wskazywało na to, że tropiciel istotnie - dobrał się w parę z niziołkiem, więc nawet gdyby okazało się, że faktycznie uczyni ich to siewcami chaosu, przynajmniej łatwo ich będzie odseparować.
Sam Shavri, widząc zainteresowanie niziołka, chrząknął speszony i ściągnął z nogi prawego buta do oględzin. Sam zaś zabrał się za grę. Melodia nie była nachalna, wręcz przeciwnie całkiem przyjemnie dało się jej słuchać.

Stimy z wdzięcznością przyjął buta od Shavri, odstawił go obok, a zaraz przy nim swój kapelusz. Nie komentując w żaden sposób muzyki wydobywające się z wbrew pozorom dość trudnego w obsłudze instrumentu, teraz to on zaczął gmerać w swoich rzeczach.

Niziołek wyciągnął coś w rodzaju binokli, szkiełek? Okularów? Czort wie co to był za przedmiot! Trzewiczek po obejrzeniu buta gołym okiem, nałożył właśnie ów majstersztyk na nos i patrząc przez urządzenie raz jeszcze sięgnął po buciora. Siedzieli tak czas jakiś, każdy zajęty swoim zacięciem.

Shavri chwil parę jeszcze próbował grać, ale cudeńko, jakie niziołek wyciągnął ze swojej sakwy skutecznie go rozproszyło. Nigdy czegoś takiego nie widział. W skupieniu zapamiętywał szczegóły, aby móc to coś później odtworzyć młodszemu bratu na rysunku. Odsunął od ust harmonijkę i zapytał:
- Co to jest i do czego służy?

Niziołek gwałtownie odwrócił głowę i uśmiechnął się szeroko. Jedno z jego oczu było zakryte metalową klapką, którą zaraz uniósł i teraz spoglądał na Shavri przez kryształowe szkiełka. Jedno czerwone, drugie bezbarwne.
- Mówię na to “Vigogle”. Istnieją dwa rodzaje Splotu. Splot oraz Splot Cienisty. Oba mają boskie pochodzenie. Splot to… jakby to powiedzieć… brama? Nie... Tak! Kurek! Kurek, którym można bezpiecznie dozować surową magię. Nie… nie kurek… to złe porównanie, słownik, albo… - Stimy uśmiechnął się szeroko - Blaszka harmonijki! O odpowiedniej długości. Surowa magia, toooo... powietrze, tak! Powietrze, które wdmuchujesz, a dźwięk to zaklęcie! - Stimy szybko uniósł but Shavri - Tylko taka różnica, że w przypadku przedmiotu Splot pozostawia ślad jakby zapis… Widziałeś kiedyś kształty z piasku jakie tworzą się pod wpływem działania dźwięku? Chodzi o odpowiednie uformowanie Splotu wokół przedmiotu. To... - wskazał dziwne binokle - ...pomaga mi dojrzeć ów zapis w Splocie. - Stimy po tych słowach z jakiegoś powodu “puścił oko”, po czym opuścił klapkę z powrotem na swoje miejsce i wrócił do swoich badań.

Po jakimś czasie znów się odezwał.
- Mieeh... Nie rozumiem akurat tego, ale skoro wiesz co robią to żadna strata! - Stimy odstawił buta i złapał za płaski kamyk - Ciap! Ciap! Ciap! - zawtórował odgłosowi skaczącej "kaczki", po czym zamyślił się patrząc w morze.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 26-07-2017 o 17:52.
Rewik jest offline